"Witajcie w Bellmont, gdzie rządzą czarne gangi oraz irlandzka mafia (zależy od dzielnicy) i gdzie mieszka Finley. Jego dziadek nie ma obu nóg, ojciec pracuje na nocną zmianę, a matka zginęła w okolicznościach, o których nikt nie chce mówić. Finley też nie chce mówić - odzywa się tylko wtedy, gdy musi. Woli grać w koszykówkę. Jedyną osobą, która rozumie Finleya, jest jego dziewczyna Erin. Oboje co wieczór spotykają się na dachu jego domu, patrzą w gwiazdy i marzą o tym, aby wydostać się z piekła, jakim jest Bellmont. Pewnego dnia trener Finleya prosi go o dziwną przysługę..."Zachęcona pozytywną recenzją, postanowiłam w trybie natychmiastowym sięgnąć po "Niezbędnik obserwatorów gwiazd". Według opisów na okładce oraz wspomnianej recenzji, książka miała być mocna, wzruszająca, dająca nadzieję. Stwierdziłam, że tego właśnie mi trzeba. Czy taka właśnie jest ta historia?
Bellmont to miasteczko, w którym ludzie boją się wyjść na ulicę. W zależności od dzielnicy należy uważać na irlandzką mafię bądź czarne gangi. Do tego otwarty handel narkotykami, w który dilerzy chcą wciągnąć młodzież. Jedynym szczęściem jest drużyna koszykówki, która odnosi sukcesy. Mimo to, Finley i Erin marzą o tym, aby wyrwać się z miasta. Ich rodzice również tego dla nich pragną, gdyż oni sami nie spełnili podobnego marzenia. To właśnie dlatego para daje z siebie wszystko na treningach koszykówki, gdyż tylko ona może otworzyć im drzwi do lepszej przyszłości.
"Miło jest posiedzieć z Russem, zwłaszcza po tym wszystkim, co się stało. Jakbyśmy mogli udawać, że wciąż jesteśmy dziećmi. Zastanawiam się nawet, czy to właśnie dlatego tak lubimy czytać książki o Harrym Potterze. Nie mam pojęcia."Finley jest w ostatniej klasie liceum. Wychowuje go ojciec, pracujący na nocną zmianę oraz dziadek, który kilka lat temu stracił nogi. Po traumatycznych wydarzeniach w przeszłości, chłopak zamknął się w sobie, stał się milczący. Oddał się opiece nad niepełnosprawnym dziadkiem, trenowaniu koszykówki oraz swojej dziewczynie, jedynej przyjaciółce, Erin. Na pewno jest wyjątkowy, poprzez swoje oddanie rodzinie oraz koszykówce, posłuszeństwie dla trenera, swojej dobroci i pomocy Russelowi. Pomimo to, początkowo bywały momenty, w których Finley trochę mnie drażnił. Wydawał mi się strasznie dziecinny. Na szczęście z biegiem wydarzeń uczucie to znikło, zaczęłam doceniać go.
Erin to rówieśniczka Finleya, jego dziewczyna. Ma w sobie charakter i energię. Cała rodzina Finleya jest w niej zakochana. Chociaż nie dowiedziałam się za wiele o tej postaci, wiem że zawsze wspierała swojego chłopaka, rozumiała go. Jest uzdolniona i uparta w swoich planach.
Russel to utalentowany koszykarz z aspiracjami do NBA, jednak po śmierci swoich rodziców nie jest w stanie się pozbierać i zamyka się w sobie. Podaje się za Numer 21, przybysza z kosmosu. Jeżeli się odzywa, to mówi tylko o powrocie na inną planetę. Dzięki działaniom trenera, nawiązuje znajomość z Finleyem, do którego bardzo się przywiązuje. To właśnie chłopak pomaga mu się otworzyć, powrócić do swojej pasji. Pomimo ogromnego sukcesu, który jest mu pisany, nie wywyższa się i zawsze pamięta o swoim przyjacielu.
Największą rolę w tej książce grają emocje, towarzyszące bohaterom w trakcie ich walki o przyszłość. Liczy się również przyjaźń, która łączy Finleya i Erin, a także Finleya i Russella. Jest to przyjaźń, w której najważniejsze jest wsparcie i oddanie dla drugiej osoby, a nie odnoszone sukcesy czy materialne dobra. Łączy ich wspólna pasja, koszykówka, a także trudy przeszłości i teraźniejszości. Chociaż były chwile, w których Finley toczył ze sobą wewnętrzną walkę - czy ważniejsza jest dla niego koszykówka czy pomoc Russelowi, ostatecznie zwyciężała przyjaźń. Muszę przyznać jednak, że fakt iż główny bohater zrywał ze swoją dziewczyną na czas sezonu, by skupić się na treningach, był dla mnie zdziwieniem i kompletnym nieporozumieniem. Podziwiałam jednak miłość pary, gdyż łączyła ich silna więź, ufali sobie i wiedzieli, że spędzą wspólnie życie. Gdzieś głęboko we mnie pojawiał się nawet podziw dla ich ambicji, chęci ucieczki, poświęceniu - dlatego właśnie rezygnowali ze związku na czas rozgrywek. Musieli w pełni oddać się walce o swoją przyszłość.
"Zabawne, jak jedno brutalne zdarzenie może sprawić, że spojrzysz na świat inaczej. Kiedy gangster potrąca samochodem twoją dziewczynę, koszykówka przestaje być taka ważna. Teksty trenera o tym, jak koszykówka jest lekcją życia, wydają mi się teraz gównianą gadką. A może jednak nauczyłem się dzięki koszykówce czegoś o życiu: obchodzisz innych ludzi tylko wtedy, gdy możesz pomóc im wygrać. Jeśli nie możesz tego zrobić, przestajesz się liczyć."Częstym motywem jest obserwacja gwiazd. W ten sposób bohaterowie rel
aksują się, oddają marzeniom, wyobrażają sobie lepsze życie. W końcu świat jest taki duży, nie ogranicza się tylko do Bellmont. Miałam wrażeniem jakbym wraz z nimi siedziała pod gwiazdami. Nawet sama zamarzyłam o wieczorze pod gołym niebem.
Narracja prowadzona jest przez Finleya, dlatego dokładnie wiemy jak chłopak się czuje. Dzięki temu, oraz prostocie jego wyrażeń, mocniej odczuwałam jego emocje, lepiej je rozumiałam. Język jest prosty, znajdują się w nim czasem wyrażenia młodzieżowe, jednak nie jest wulgarny. Czyta się lekko, ale wrażenia są naprawdę pozytywne.
Muszę przyznać, że zakończenie czytałam w samotności, ponieważ płakałam. Tak, płakałam. Zakończenie było pogodne, ale wzruszające. Wcześniej bywały momenty, gdy na mojej twarzy mimowolnie pojawiał się uśmiech. Od samego początku historii można było czuć nadzieję, jaka towarzyszyła bohaterom. Śledząc ich losy miałam ochotę sama wziąć się za siebie, walczyć o marzenia. Nie nazwałabym książki mocną, ale poruszającą historią o marzeniach, planach na przyszłość, przyjaźni i miłości. Pokazuje przyjaciół, którzy stawiają swoją znajomość ponad inne rzeczy, nawet jeśli czasem wiele ich to kosztuje. Czytamy o tym, jak w wyniku wypadku sprawy przyziemne tracą sens, o poszukiwaniu w takich chwilach wsparcia wśród bliskich. Jest to książka, którą warto przeczytać. Polecam Wam ją z czystym sumieniem.
"- Widzę, że masz wiele tych nadziei.Uśmiecham się do niej.
- Nie ma w tym nic złego - mówi, po czym wygląda przez okno."
________________________________
Czytaliście może "Poradnik pozytywnego myślenia" tego samego autora? Ja niestety mam go wciąż przed sobą, ale po lekturze "Niezbędnika..." mam na niego większą ochotę :)
Przypominam o stronie na FB [klik], gdzie będziecie na bieżąco z nowościami oraz ciekawostkami :) Zapraszam również do obserwowania bloga :)
Miłego dnia!
Przypominam o stronie na FB [klik], gdzie będziecie na bieżąco z nowościami oraz ciekawostkami :) Zapraszam również do obserwowania bloga :)
Miłego dnia!
Najpierw chciałabym przeczytać Poradnik..., a później tę książkę.
OdpowiedzUsuńTo, ile ja dobrego usłyszałam o tej książce to po prostu.... Czas najwyższy się za nią wziąć, bo i Twoja recenzja mnie zachęciła :D
OdpowiedzUsuńNiestety w bibliotece nie ma tej książki, mam nadzieję, że ją przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńAjć, bylam/jestem zachwycona "Poradnikiem...", wiec i po "Niezbędnik.." musze sięgnąć. Miałam taką taką ochotę, a po Twojej recenzji - wzrosła :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jęśli spotkam ją w bibliotece, to wypożyczę.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej historii czy na pewno jest taka ciekawa i dobra jak wszyscy mówią. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie- na nową recenzję i stosik!
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce jednak przeczytałam wcześniej dość negatywną recenzję i się zniechęciłam. A jak wiadomo pierwsze wrażenie jest najważniejsze, bo ciężko zaś zmienić zdanie. Uważam, że ta powieść nie jest dla mnie mimo twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńFajny wywiad z autorem książki jest w magazynie Aktivist: http://aktivist.pl/blog/frajerzy-sa-bardziej-cool/
OdpowiedzUsuń"Poradnik..." jest świetny! Twoja recenzja przekonała mnie, że po "Niezbędnik.." warto również sięgnąć!
OdpowiedzUsuńAbsolutnie muszę przeczytać! Naczytałam się wystarczająco dużo opinii na jej temat, żeby wiedzieć, że jest warta poznania.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze ani "Poradnika..." ani "Niezbędnika...". Ten pierwszy tytuł mam u siebie (kupiłam po seansie filmowym), więc jest większa szansa, że w końcu się za niego wezmę. :)
OdpowiedzUsuńPo obejrzeniu ekranizacji "Poradnika..." mam ogromną ochotę przeczytać jakąś książkę tego autora. Myślę, że najpierw zacznę od Poradnika, żeby było po kolei :P
OdpowiedzUsuńobie lektury przede mną tak samo jak ekranizacje, bardzo rzetelna recenzja, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością przeczytam, zapisuje książkę na liście must have :)
OdpowiedzUsuńNie mam na razie ochoty na tą pozycję:)
OdpowiedzUsuńPlus dla autora za wspomnienie Harry'ego Pottera ;) Czytałam wcześniej "Poradnik pozytywnego myślenia" (ok, ale bez szału, własnego egzemplarza raczej sobie nie kupię) i opis powyższej książki w pewnym stopniu mi go przypomina.
OdpowiedzUsuńHmmm.. może się skusze, jest wiele opini na temat tej ksi,ążki, a Twoja recenzja kusi mnie do przeczytania..
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam do siebie http://recenzjemystic.blogspot.com/
Ta książka jest moim marzeniem!
OdpowiedzUsuń