Szymon i Angel to osoby, które należą do zupełnie innych światów. On to korzystający z życia bogaty ateista, ona to wierna wyznawczyni religii chrześcijańskiej, żyjąca w skromności i według zasad Bożych. Chociaż wydawać by się mogło, że nic ich nie łączy, za to bardzo wiele dzieli - los splótł ich ze sobą i wzbudził w nich wzajemne uczucie.
Książka Martina Abrama to historia miłości Angel i Szymona, którzy wbrew przeciwnościom losu, walczą o swoje uczucie. Chociaż jest to jeden z najważniejszych wątków tej powieści, nie byłam nim zmęczona. Autorowi udało się w rewelacyjny sposób znaleźć umiar w opisywaniu ich namiętności, poprzez występowanie wątków pobocznych, które odrywały nas od Angel i Szymona. Przyznaję, że ich miłość narodziła się bardzo szybko, ale wystawiona była na liczne próby, musiała dojrzeć, aby móc przetrwać. Może i Szymon był zapatrzony w Angel, widział w niej piękno i idealizował, może był przy tym zbyt narwany i emocjonalny; zapewne normalnie denerwowałby mnie swoim zachowaniem, ale nie tym razem. W jakiś magiczny sposób Abram urzekł mnie i sprawił, że nie tylko nie mdliło mnie od zachwytów i tęsknoty do dziewczyny, ale nawet kibicowałam ich związkowi.
"Quo Vadis. Trzecie tysiąclecie" nie jest jednak tylko książką o miłości. Jest to powieść o chrześcijaństwie, o wierze człowieka i jego miłości do Boga. Autor przedstawił nam swoją wizję przyszłości, w której religia jest zbędna, zamknięta w czterech ścianach, a jej wyznawcy zeszli do podziemi. Wierni nie odeszli jednak od Boga, wciąż żyli według Jego prawa. Wydaje mi się, że byli sobie bliżsi niż obecnie. Stanowili prawdziwą Wspólnotę, która wspierała się w najcięższych chwilach i stała za sobą murem, właśnie dzięki życiu w tajemnicy i zagrożeniu. Wiara była dla nich ratunkiem.
Martin Abram wykreował niesamowitą historię. Akcja toczy się w 2112 roku, jednak autor często dopowiada wątki z przeszłości. Muszę docenić jego pracę, ponieważ przedstawił w ten sposób nie tylko losy chrześcijan i Kościoła, ale również całego świata, gospodarki i polityki, a także poszczególnych bohaterów. Zadbał o szczegóły, a jego powieść zyskała na tym - stała się urozmaicona, bogatsza, pełniejsza.
Wizja autora jest dla mnie przerażająca. Wszystkie kraje połączyły się w jedno supermocarstwo, zwane Stanami Zjednoczonymi Świata, podporządkowane jednemu prezydentowi i jego doradcom. Zepsucie moralne sięga zenitu, coraz mniej ludzi szokuje, stają się znudzeni i zblazowani. Nagość, erotyka, ekshibicjonizm są na porządku dziennym. Głowa państwa ma żonę, a tymczasem zaręcza się ponownie na oczach całego świata ze znanym artystą, nie szczędząc mu przy tym publicznych czułości. Wszystko dzieje się przed kamerami, liczą się tylko statystyki, gromadzenie pieniędzy i przyjemności. Aby zyskać i podporządkować sobie ludzi, rząd jest gotowy wywołać wojnę i kontrolowany kryzys gospodarczy, w którym niewinni stracą najwięcej. Ludzie stali się zimni, nieczuli na cudze nieszczęścia. Najważniejsze jest ich własne dobro, bardzo łatwo jest zasłonić im oczy, aby ślepo podążali za słowami rządzących, którzy bezkarnie nimi manipulują. W 2112 roku nawet śmierć jest pokazywana w telewizji, a widzowie używają pilotów, aby decydować o ludzkim losie.
Na koniec chciałabym wspomnieć o bohaterach. Przewijała się ich pełna gama, od szalonych polityków, ekscentrycznych artystów po spokojnych chrześcijan. Każdy z nich wzbudzał odmienne emocje, każdy miał inną historię. Występowali również bohaterowie dynamiczni, którzy wraz z rozwojem fabuły zmieniali swoje poglądy, dostrzegali problemy współczesnego im świata, dojrzewali. Zdarzały się postacie, które początkowo wzbudzały we mnie czystą niechęć, by później zyskać w moich oczach, a nawet wzbudzić cieplejsze emocje. Na przykładzie kilku z nich autor pokazał nam, że nigdy nie jest za późno na zrozumienie i poprawę swoich błędów, że miłość jest silna i może wiele zwyciężyć, a przyjaźń jest jednym z najcenniejszych darów, jakie możemy otrzymać.
Książka Martina Abrama "Quo Vadis. Trzecie tysiąclecie" jest naprawdę godna polecenia. Chociaż przedstawiona w niej wizja przyszłości wydaje się być wykreowana przez nadmierną wyobraźnię autora, powoduje moment zastanowienia - czy aby na pewno nie zmierzamy właśnie w tym kierunku? Czy świat nie staje się coraz bardziej skomercjalizowany, a wszystko jest na sprzedaż? Granice przesuwają się nieustannie, zanika poczucie smaku, dobrego gustu i wartości. Ciągle chcemy więcej, stajemy się znudzeni szarą codziennością. Mam nadzieję, że nie sprawdzą się słowa Abrama, a "Quo Vadis. Trzecie tysiąclecie" pozostanie czystą fikcją, wspaniale przedstawioną przez autora.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Pani Karolinie oraz Wydawnictwu Polwen.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to Sienkiewiczowski ciąg dalszy... (nie wiem czemu xd)
OdpowiedzUsuńJak znajdę czas, chętnie przeczytam! :)
Swietna, futurystyczna wizja, która zmusza do refleksji. Polecam.
OdpowiedzUsuńNiedługo będę czytała :)
OdpowiedzUsuńPóki co nie przeczytam, ale kto wie....
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że główna bohaterka miała na imię Angel, a nie Nina :P Mnie również książka bardzo się podobała :)
OdpowiedzUsuńmyślę że niedługo przeczytam :) opis zachęca :)
OdpowiedzUsuń