"Blanca Perea, doktor filologii u szczytu zawodowej kariery, matka dwóch dorosłych synów, dowiaduje się, że mąż zostawił ją dla młodszej kobiety i będzie miał z nią dziecko. Rozżalona i załamana postanawia wyjechać na jakiś czas, jak najdalej od domu i życiowych problemów. Dostaje grant na niewielkim uniwersytecie w Kalifornii, gdzie ma zbadać archiwum tragicznie zmarłego hiszpańskiego profesora. Historia, zawieszona między latami pięćdziesiątymi a końcem XX wieku oraz między Hiszpanią i Kalifornią, wprowadza czytelnika w świat intryg i skomplikowanych miłosnych dramatów. Choć Blanca i inni bohaterowie tej powieści wiele przeszli, mają odwagę skorzystać z drugiej szansy, którą dało im życie."
Maria
Duenas jest doktorem filologii angielskiej i wykładowczynią na
uniwersytecie. W 2009 roku debiutowała w świecie literackim swoją
powieścią „Krawcowa z Madrytu”, którą przełożono na ponad
dwadzieścia pięć języków. „Olvido znaczy zapomnienie” to jej
kolejne dzieło, a dla mnie zarazem pierwsze spotkanie z twórczością
tej autorki.
Blanca
Perea to kobieta po czterdziestce, która wychowała dwóch synów,
spełniała się zawodowo i była szczęśliwą żoną, do czasu gdy
została wymieniona na lepszy i znacznie nowszy model. Aby uciec od
problemów podjęła się pracy na małym uniwersytecie w Kalifornii,
gdzie miała pracować nad naukową spuścizną profesora Andresa
Fontany. Niespodziewanie dla niej, podróż która miała pomóc się
jej ukryć i chociaż na chwilę zapomnieć o zdradzie i bólu, staje
się czymś znacznie więcej.
"Człowiek docenia słońce dzieciństwa dopiero wtedy, kiedy je straci (...)"
„Olvido
znaczy zapomnienie” to przede wszystkim historia o kobiecie, której
życie legło w gruzach. To sama bohaterka opowiada swoje losy.
Dzięki narracji pierwszoosobowej mogłam lepiej wczuć się w
sytuację Blanci, poznać jej uczucia, polubić ją. Dojrzała pani
doktor stała się dla mnie bliska, nabrała realności. Narracja
była bardzo płynna i lekka, naturalna.
Autorka
wykreowała postaci, które były na wskroś prawdziwe, ludzkie.
Posiadały zwykłe słabości, wady, odczuwały dobrze nam wszystkim
znane emocje – gniew, smutek, żal, zazdrość, ale również
miłość i nadzieję. Podczas lektury zapominałam, iż są to
bohaterowie wymyśleni, powstali w głowie Marii Duenas. Byli dla
mnie bardzo realni w swoich opisach i reakcjach, bez zbędnego
wyidealizowania czy sztuczności. Blanca, która w swojej naiwności
nie spodziewała się opuszczenia przez męża i okazała swoją
słabość poprzez ucieczkę. Daniel, mężczyzna z wieloma sukcesami
na koncie, a jednak borykający się z duchami przeszłości. Darla,
pogrążona w wieloletniej rozpaczy po stracie ukochanego, przez co
jej życie wypełniło się nienawiścią.
Powieść
ta osadzona jest pod koniec XX wieku, głównie w Kalifornii, małym
miasteczku Santa Cecilia. Bardzo często przenosimy się jednak w
czasie za pomocą retrospekcji. Nie tylko poznajemy przebieg wydarzeń
z lat pięćdziesiątych, ale zmieniamy również kontynent –
prężnie rozwijającą się Amerykę na biedną, zacofaną
Hiszpanię. W spójny sposób autorka przeskakiwała między wątkami
i historiami, nie tylko po to aby wzbogacić fabułę, ale również
podać nam szerszy kontekst zdarzeń i ukazać fakty łączące te
opowieści. Opisywała nie tylko losy bohaterów, ponieważ
poświęciła sporo miejsca na przedstawienie Ameryki i Hiszpanii,
zwłaszcza tej z lat pięćdziesiątych.
Książka
Marii Duenas jest o stracie, bólu i strachu przed spojrzeniem w
przeszłość, ale również w przyszłość. Autorka na przykładzie
kilku bohaterów ukazała sposoby ludzi na radzenie sobie z
samotnością i emocjami, które niejednokrotnie nas przerastają, a
także z utratą najbliższych osób wskutek śmierci, zdrady,
opuszczenia. Możemy zamknąć się w własnej skorupie i sączyć
przez nią jad, aby ranić inne osoby. Możemy też dzielnie stawić
czoła trudnościom i walczyć o szczęście, zwłaszcza jeżeli mamy
dla kogo. Możemy uciec do innego kraju lub popaść w nałóg i
powoli niszczyć samego siebie. Jednak prawdziwą ulgę przyniesie
nam stawienie czoła problemom i zakończenie pewnego etapu w naszym
życiu. Tylko w ten sposób zrzucimy ciężar z naszych barków i z
podniesioną głową oraz nadzieją w sercu, będziemy mogli spojrzeć
w przyszłość i wykorzystać czekającą na nas drugą szansę.
"Czasem całe nasze życie w jednej chwili wywraca się do góry nogami tak gwałtownie, jak wypadająca z szyn lokomotywa."
„Olvido
znaczy zapomnienie” to ciepła powieść, która pozwoliła mi
przenieść się zarówno do Hiszpanii, jak i kalifornijskiego
miasteczka Santa Cecilia, ale również dojrzeć wraz z bohaterami.
Książka zdecydowanie zachęciła mnie do sięgnięcia po
wcześniejsze dzieło Marii Duenas, które przyniosło jej sukces.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję panu Aleksandrowi oraz Wydawnictwu Muza.
Lubię tę książkę :) być może kiedyś do niej wrócę :) miło mi się czytało :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, jeszcze nie słyszałam o tej książce, ale dzięki Tobie na pewno sięgnę po tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i uważam, że to bardzo optymistyczna książka. Polecam.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam <3 Wow. Robi wrażenie ;]
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się ta książka, mimo że akcja ciągnie się naprawdę powoli. Można za to poczuć klimat i ponapawać się językiem. Lektura w sam raz na miłe, leniwe popołudnie.
OdpowiedzUsuń