"Sieć oszustw - Ben Hope w potrzasku.
Jadąc do mieszkającego we Włoszech przyjaciela z wojska, Ben omal nie przejechał chłopca, który wbiegł na jezdnię tuż przed samochód. To z pozoru błahe zdarzenie okazało się początkiem kolejnej, wyjątkowo niebezpiecznej misji.
Wkrótce potem chłopiec i jego matka stali się ofiarami napadu na galerię dzieł sztuki, a Ben postanowił włączyć się w śledztwo. Czy zrabowana, nieprzedstawiająca dużej wartości rynkowej rycina Goi mogła rzeczywiście być jedynym powodem zbrodni?
Niesłusznie oskarżony o morderstwo, Ben musi uciekać przed włoskimi stróżami prawa. Czasu na rozwiązanie zagadki ma jednak coraz mniej..."
Scott
Mariani uznawany jest za mistrza powieści sensacyjnych, porównywany
do Dana Browna czy Roberta Ludluma. Zadebiutował w 2008 roku
„Tajemnicą alchemika”. W tym roku na polskim rynku ukazała się
kolejna z jego książek, „Zagubiony klejnot”.
Ben
Hope czuje, że musi coś zmienić w swoim życiu. W trakcie wizyty u
przyjaciela we Włoszech, los sprawia że staje się bohaterem
tamtejszej społeczności. L'eroe della galleria,
bohater z galerii. Za pomocą swoich nieprzeciętnych umiejętności
pokonuje groźnych przestępców i ratuje życie zakładnikom. Szybko
zyskuje sławę, jednak staje się wrogiem wielu osób, które
pociągają za sznurki. Jego sytuacja odwraca się o 180 stopni i z
ulubieńca upada do roli niebezpiecznego mordercy ściganego przez
policję. Nie wie tylko, że
sprawa ma dużo głębsze korzenie niż mogłoby się początkowo
wydawać.
"Mieli nadzieję, że śmierć nie każe czekać na siebie zbyt długo. Było to ich jedyne życzenie."
Narrator
towarzyszy kilku bohaterom, co daje szerszy obraz fabuły oraz więcej
wątków. Bardzo lubię takie zabiegi, ponieważ lepiej poznaję
bohaterów, miejsca akcji oraz tajemnice
skrywane przez postaci. W przypadku „Zagubionego klejnotu”
wypadło to dobrze, gdyż narracja była płynna, z łatwością
odnajdywałam się w przeskokach między osobami, a także mogłam
poznać intencje, którymi kierowały się obie (ba, nawet więcej)
strony wydarzeń.
Sama
fabuła była wciągająca. Bardzo spokojny wstęp nie zapowiadał
tak intensywnego rozwoju zdarzeń. Od momentu napadu na galerię Ben
nie ma tak naprawdę ani chwili odpoczynku, wciąż musi uciekać,
ale też szukać swoich wrogów. Nie
jest to najłatwiejsze zadanie, na szczęście otrzyma bardzo
nieoczekiwaną pomoc. Spisek
goni spisek, a wszystko sięga kilkadziesiąt lat wstecz. W tej grze
nie liczą się niewinni, najważniejsze są pieniądze i dobra
materialne, sukces może być okupiony krwią.
"Wiedząc, że woda jest zimna przygotowała się na szok termiczny. Jak nóż wbiła się w lustro rzeki, mocnymi ruchami ramion zanurkowała głęboko. Woda z hukiem wdzierała się jej do oczu, wystrzelone w jej kierunku pociski zostawiały za sobą spiralne smugi."
Główny
bohater Ben stanowi ucieleśnienie męskości, bohatera idealnego,
przyciągającego uwagę i wzbudzającego pozytywne emocje. Oprócz
swojej stanowczości i chłodnej, wytrenowanej postawy, jest też
wrażliwy i troskliwy. Poboczni bohaterowie, chociaż mniej
rozbudowani, stanowią ciekawy dodatek. Bardzo spodobało mi się
wykreowanie przez autora silnej kobiecej osobowości w postaci
Darcey, uzdolnionej i ambitnej policjantki. Świetnie radzi sobie
sama, a mężczyźni odczuwają w stosunku do niej szacunek.
„Zagubiony
klejnot” czytało mi się lekko i przyjemnie, styl autora przypadł
mi do gustu i spowodował, iż wciągnęłam się w fabułę. Historia jest dynamiczna, akcja rozwija się, nie ma momentów nudnych, nawet jeśli zdarza się chwila oddechu. Ciężko
mi się odnieść do porównań do Ludluma czy Browna, jako że nie
miałam okazji zapoznać się z ich twórczością, jednak Scott
Mariani na pewno jest pisarzem, na którego warto zwrócić uwagę.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Pani Annie oraz Wydawnictwu Muza.
Myślę że to nie jest pozycja dla mnie :)
OdpowiedzUsuńDla mnie jak najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawą lekturą, może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńTak sądziłam, że będzie to odprężająca lektura. Niebawem zabieram się za jej czytanie.
OdpowiedzUsuńCzeka na mnie! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał Zagubiony Klejnot i cieszę się, ze Darcey była silną kobietą, a nie jakąś sierotką jak to zwykle bywa :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, choć nie jest to raczej książka z mojego gatunku ;)
OdpowiedzUsuń