sierpnia 04, 2014

87. "Troje" Sarah Lotz

"Cztery katastrofy.
Troje ocalonych.
Przesłanie, które zmieni losy świata.
 

Czarny czwartek. Dzień, którego nie sposób zapomnieć. Dzień, w którym niemal równocześnie w czterech miejscach na świecie dochodzi do katastrof wielkich samolotów pasażerskich. Giną setki ludzi, przeżywa tylko czworo. Jedną z nich jest Pamela May Donald. Leżąc w pogorzelisku, wśród poskręcanych fragmentów kadłuba i zmasakrowanych szczątków współpasażerów, nagrywa na komórkę wiadomość, która wstrząśnie światem. Wkrótce potem umiera.
Zostaje ich tylko troje.
 

To dzieci, jakimś cudem prawie niedraśnięte, co nie znaczy, że niezmienione. Wokół nich i z nimi zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Nie uchodzi to uwagi religijnych fanatyków na całym świecie. Pojawiają się domysły, podejrzenia i teorie. Niektóre intrygujące, inne fantastyczne, jeszcze inne groźne. Wreszcie komuś przychodzi do głowy myśl, że musi być jeszcze jeden ocalony. Jeszcze jedno cudowne dziecko. Rozpoczynają się poszukiwania, a raczej polowanie.
 

I wtedy świat zmienia się do końca."

12 stycznia 2012 roku, dzień który od tamtej pory nazywany będzie Czarnym Czwartkiem. W ciągu zaledwie jednej doby, świat pogrążył się w żałobie i strachu. Cztery katastrofy samolotowe, na czterech różnych kontynentach – Ameryka Północna, Azja, Afryka i Europa. Żadna grupa terrorystyczna nie przyznaje się do ataków, nie ma też jasnych przyczyn tych wypadków. Zaczynają powstawać szalone teorie o interwencji Obcych czy zbliżającym się końcu świata, zapowiadanym przez św. Jana. Czy Czarny Czwartek to naprawdę początek końca?

Na książkę składają się materiały zebrane przez dziennikarkę Elspeth Martins. Są to transkrypcje rozmów z rodzinami ofiar, fragmenty artykułów bądź wypowiedzi znanych postaci, a także zapisy czatu. Relacje te przedstawiają problemy, z jakimi borykali się ludzie powiązani z katastrofami, a także opiekunowie dzieci, które cudem przeżyły karambole. Wiele tysięcy osób cierpiało, ale znaleźli się tacy, którzy to nieszczęście wykorzystali do własnych celów, budując swoją sławę, zyskując rozgłos i majątek.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o książce, byłam pewna, że chodzi o prawdziwe wydarzenia. Sarah Lotz stworzyła swoje debiutanckie* dzieło w taki sposób, iż jest ono bardzo realne i prawdopodobne. Na taki odbiór wpływa styl, w którym utrzymana jest powieść. Czułam się jakbym czytała dokument oparty na faktach, zbiór relacji osób powiązanych z katastrofami, wywiady, artykuły, zapisy danych z czarnych skrzynek czy autopsji. Przez taki sposób prowadzenia narracji, „Troje” na pewno stanowi nowość, ale także nie jest lekturą lekką. Wielu osobom może taki styl nie przypaść do gustu, jednak stwarza on pozory rzeczywistości. 
 
Książka momentami naprawdę działała mi na emocje. Przez to, że wydawała się tak realistyczna (biorąc pod uwagę również ostatnie wydarzenia – podwójne nieszczęście malezyjskich linii lotniczych), potrafiłam wyobrazić sobie ból, który towarzyszył rodzinom ofiar, ten strach wkradający się w serca mieszkańców całego świata, falę najróżniejszych teorii spiskowych, a także próby wykorzystania tego nieszczęścia przez polityków czy przywódców religijnych. Prawie jakbym miała to przed swoimi oczami.

Jednym z najmocniejszych punktów tej pozycji jest jej reklama. Oddają w tej chwili pokłony pełne szacunku w kierunku wydawnictwa. Kiedy otrzymałam czarną kopertę z pierwszym rozdziałem powieści oraz prośbą o zatrzymanie informacji o „Troje” w tajemnicy, gdyż jest to kontrowersyjna historia... No cóż, strzał w dziesiątkę, byłam po prostu niesamowicie zaintrygowana. Powoli w Internecie zaczęły krążyć wpisy o tym utworze, pierwsze recenzje, liczne zdjęcia czytelników z papierowym wydaniem książki (które nawiasem mówiąc również jest genialne, idealnie wpasowuje się w klimat). Natknęłam się na kilka stron internetowych podanych w książce, postanowiłam jeden sprawdzić – zostałam przekierowana na stronę o katastrofach, gdzie dostępne są relacje świadków czy teorie. Brawa za kolejny pomysł reklamy! Sarah Lotz chyba nie mogła wymarzyć sobie lepszego startu*.

Długo czekałam zanim osobiście mogłam zapoznać się z „Troje”. Mój egzemplarz zawieruszył się gdzieś na poczcie (drogi złodzieju, mam nadzieję, że podobała Ci się lektura), ale na szczęście otrzymałam ebooka. Przyznaję, że miałam wygrowane oczekiwania, napompowane przez pozytywne recenzje i samą promocję. Być może jestem przez to odrobinę rozczarowana. Niemniej miałam przyjemność przeczytać jeden z ciekawszych debiutów* – jak dla mnie zupełnie nowy sposób prowadzenia narracji, a sam pomysł na fabułę również jest intrygujący.

* Dziękuję Secrus za zwrócenie uwagi na fakt, iż "Troje" nie stanowi debiutu autorki. Jest to jej pierwsza powieść wydana w Polsce, jednak posiada na swoim koncie już inne tytuły. Mój błąd wziął się stąd, iż dopiero na zagranicznych stronach znalazłam informację o tym, że pisała ona pod pseudonimami, a w przypadku polskich witryn ukazywało mi się tylko "Troje" jako twórczość pisarki. Podobno w książce istnieje adnotacja o tym, jednak posiadam wersję ebook i nie mogłam zapoznać się z tym wpisem. Przepraszam za wprowadzenie w błąd :)


Za możliwość przeczytania książki dziękuję panu Rafałowi oraz Wydawnictwu Akurat.
http://www.wydawnictwoakurat.pl/

14 komentarzy:

  1. Dużo słyszałam o tej książce. Ale nie jestem do niej do końca przekonana. Raczej nie trafia w moją tematykę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Często tak mam, że gdy w blogosferze jest wychwalana pod niebiosa jakaś książka to ona po prostu mi się nie podoba, nie mniej jednak jestem zainteresowana Troje. Chociaż nie przepadam za historiami przepełnionymi katastrofami to wydanie książki aż prosi się o znalezienie na moim regale :P

    Współczuję straty książki, okropne jest to, że gdzieś się zawieruszył! :C

    PS Cudowny nagłówek! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Tą książkę czytało już tyle osób, ze chyba ja też ja w końcu przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wciąż stoi n półce i mimo tego, że wciąż przyglądam się okładce, nie wzięłam jej jeszcze do ręki, sama nie wiem czemu.
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Również dużo o niej słyszałam, ale jakoś mi do niej nie po drodze...:P Może kiedyś się na nią skuszę i przeczytam. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim razie ogromnie się cieszę, że książka czeka już na przeczytanie na półce. ;) Mimo wszystko, mimo minusów, jestem strasznie ciekawa tego debiutu, ciekawa narracji, ciekawa wszystkiego. ;)
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie reklama książki odrobinę mnie narazie straszy, już tyle razy tak reklamowane książki okazały się klapą

    OdpowiedzUsuń
  8. "Troje" wcale nie jest debiutem Sary Lotz, Penguin Books wydawało już powieści tej autorki. Zresztą nawet adnotacja na odwrocie okładki podaje, że to dość doświadczona pisarka. Można ewentualnie mówić, że "Troje" jest jej pierwszą książką wydaną w Polsce, ale nazywać tego debiutem nie wypada ;)
    A sama książka robiła furorę w blogosferze, zbierając bardzo pochlebne pierwsze recenzje, a wg mnie w rezultacie wcale na taki rozgłos nie zasługuje. Ot, chwytliwa tematyka i wykonanie oferujące dobrą rozrywkę, ale niczego ponad to nie uświadczyłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wersję ebookową, bez adnotacji o autorze :) Sprawdzałam w Internecie, ale polskie strony podają tylko "Troje" przy Lotz. Problem pewnie polega na tym, że wcześniej pisała pod pseudonimami (przynajmniej tak znalazłam na zagranicznej stronie). Ale dziękuję, że zwróciłeś uwagę, już dodaję informację :)

      Usuń
    2. Bardzo miło widzieć na blogach rzetelność, więc dziękuję za informację pod tekstem :)
      Goodreads jest dobrym źródłem dla takich wiadomości - https://www.goodreads.com/author/show/1644418.Sarah_Lotz?from_search=true
      Poza tym wcześniejsze książki tej autorki rzeczywiście są trudno dostępne, a dodając do tego, że pisała pod pseudonimami i, jeśli dobrze wyszukałem, w spółkach autorskich, to niełatwo o pomyłkę :) Dla polskich czytelników jest nowa i co jak co - ruszyła z dużym kredytem zaufania :D
      Przytoczę zresztą adnotację z papierowej wersji książki: "Sarah Lotz jest autorką książek i scenariuszy filmowych, publikującą samodzielnie i w tandemach literackich zarówno pod własnym nazwiskiem, jak i pod wieloma pseudonimami. Mieszka w Kapsztadzie."

      Usuń
    3. Taka cwaniara, sprytnie namieszała czytelnikom w głowach - współprace, kilka pseudonimów ;) Dziękuję za przytoczenie adnotacji i podanie strony :)

      Usuń
  9. Czyli ta powieść faktycznie jest oparta na faktach? Wow! Nie sądziłam, że serio jest aż taka dobra. I jeszcze to z tymi czarnymi kopertami -rewelacyjny pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny pomysł na powieść i bardzo dobre wykonanie. Okładka i czarne brzegi kartek idealnie oddają klimat powieści. Warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Gdy moja mama zobaczyła książkę (jej papierowe wydanie) stwierdziła, że na moim miejscu nie czytałaby jej, bo na pewno będzie przygnębiająca i tragiczna :D I choć miała rację, to sama powieść jest bardzo dobra i pochłonęła mnie całkowicie.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger