lutego 18, 2015

110. "Coś do stracenia" Cora Carmack

"Bliss Edwards jest miła, sympatyczna i poukładana. Studiuje na ostatnim roku aktorstwa w college''u. Ma fantastycznych przyjaciół i... wciąż jest dziewicą. Wkurzona tym, że jako jedyna z licznego grona znajomych nigdy nie uprawiała seksu, Bliss postanawia rozwiązać problem. Koniecznie ZANIM odbierze dyplom i zostanie pierwszą kobietą, która opuściła mury uczelni nietknięta. Plan jest prosty - iść do pubu, poderwać przystojnego nieznajomego, oddać mu się, a potem nigdy więcej go nie spotkać. 3 razy zet. Znaleźć, zaliczyć, zapomnieć. Nic jednak nie idzie tak, jak powinno. Bliss panikuje i zostawia nowo poznanego, szalenie przystojnego i zupełnie nagiego faceta we własnym łóżku. I to pod pretekstem, któremu nie dałby wiary nawet ogórek po lobotomii. Jakby tego było mało, następnego dnia okazuje się, że jedne z zajęć w jej grupie poprowadzi nowy wykładowca. Mężczyzna, którego porzuciła w środku nocy i którego miała nadzieję nigdy więcej nie spotkać."


Nie wiem jak Wy, ale ja czasem czuję ogromną potrzebę sięgnięcia po lekką lekturę, pisaną prostym językiem, z niewymagającą fabułą. I jak dawniej nie przepadałam za historiami miłosnymi, tak jakiś czas temu odkryłam, że idealnie sprawdzają się one w roli odstresowywacza, odmóżdżacza. Taka moja guilty pleasure, bo czytanie tych książek sprawia mi przyjemność. Długo polowałam na „Coś do stracenia”, o którym słyszałam wiele dobrych słów. W końcu udało mi się sięgnąć po ten tytuł i był to rewelacyjnie spędzony wieczór.

Bliss ma dwadzieścia dwa lata, studiuje aktorstwo i ma wrażenie, iż jest najstarszą żyjącą dziewicą. Chce się pozbyć tego „problemu”, mieć pierwszy raz za sobą i nie czuć krępacji, gdy jej znajomi rozmawiają o seksie. W tym postanowieniu mocno wspiera ją jej przyjaciółka Kelsey, która z radością oddaje się flirtowaniu z nieznajomymi chłopakami. Wybierają się wspólnie na imprezę, aby znaleźć idealnego kandydata na jednorazową przygodę. Żaden jednak nie przekonuje do siebie Bliss, aż do momentu przypadkowego spotkania Garricka. Wcale się nie dziwię, że dziewczyna straciła dla niego głowę. Wyobraźcie sobie przystojnego mężczyznę, z lekkim zarostem, szerokimi barkami, umięśnioną klatą. Czytającego Szekspira w barze (ok, Szekspir nie jest moim ulubionym autorem, ale wiecie dziewczęta, CZYTAJĄCEGO w barze). I do tego jest Brytyjczykiem z tym mega seksownym akcentem. Czujecie klimat? Bo ja bardzo! Między tą dwójką zaczyna iskrzyć, aż lądują nago u niej w sypialni. Strach jednak zagląda Bliss w oczy i pod głupim pretekstem ucieka z własnego mieszkania. Wstyd palił ją niemiłosiernie, ale przecież nigdy więcej nie spotka tego faceta. Nigdy nie mów nigdy. Atrakcyjny Garrick nie tylko mieszka w pobliżu, ale również zaczyna pracę jako wykładowca Bliss!

Nie szukajcie spektakularnych wydarzeń w tej książce, zaskakującej fabuły czy oryginalnych bohaterów. Znajdziecie wiele podobieństw do innych powieści z tego gatunku. Ale czy warto się nad tym zastanawiać w momencie, gdy lektura sprawiła mi przyjemność? Ja zdecydowanie nie zamierzam skupiać się nad mankamentami „Coś do stracenia”. Zaczęłam czytać wieczorem i nie oderwałam się od lektury, dopóki o 1 w nocy jej nie skończyłam. Czytało mi się lekko, gdyż Cora Carmack napisała swoją historię w sposób prosty, ale przyjemny w odbiorze, ze sporą dawką humoru. Na moich ustach pojawiał się zatem uśmiech, pozwalając zapomnieć o trudach sesji na uczelni.

Ktoś zarzucił autorce, że pokazuje, jak ważne jest, aby stracić dziewictwo, nie ważne z kim. Seks to zabawa. Owszem, Kelsey miała bardzo swobodne podejście do tego tematu, a Bliss uważała się za mityczne stworzenie, dziewicę po dwudziestym roku życia. Chciała przeżyć swój pierwszy raz, nawet nieźle jej to wychodziło, ale jednak uciekła. Przez następne rozdziały też jakoś nie wylądowała w łóżku (ok, w łóżku była nie raz, ale bez żadnych uciech). Myślała, że utrata cnoty coś zmieni w jej życiu, bo wszyscy tak jej wmawiali. Okazało się, że lepiej wyszła na czekaniu na właściwą osobę i zrobienie tego w momencie, w którym będzie czuła się gotowa.

Zastanawiam się czasem jak to jest, że w wielu powieściach dla młodych dorosłych, bohaterowie drugoplanowi potrafią przykuć naszą uwagę i sprawić, że chętnie wytłumaczylibyśmy autorce/autorowi, że powinien był częściej pisać o nich. Na szczęście Cora Carmack tak zrobiła i następne tomy dotyczą wspaniałego Cade'a oraz energicznej Kelsey. Muszę jednak przyznać, że ani Bliss, ani Garrick nie drażnili mnie. Chociaż on był pociągającym facetem (możecie to zwalić na moją słabość do tego cudownego brytyjskiego akcentu), to nie był nadmiernie wyidealizowany. Bliss była dziewczęca i urocza, a także czuła słabość do Garricka, ale nie była aż tak otępiała, potrafiła zachować twarz (a nawet jeżeli ją traciła, to w sposób zdecydowanie odbiegający od dotąd mi znanego – ledwo się zbliżysz, a mi miękną nogi i tracę język w gębie).

Coś do stracenia” jest lekką lekturą, napisaną z humorem, przy której w pełni się zrelaksujecie. Ja nie poczułam się zabita przez nadmiar słodyczy, głupotę bohaterów czy przewidywalność fabuły. Bawiłam się świetnie, a więc żadne z powyższych rzeczy nie występowało (przynajmniej nie w dawce, która rzuciłaby mi się w oczy i skłoniła do odłożenia książki). Polecam Wam z czystym sercem, jeżeli macie ochotę na chwilę relaksu. Czas z nią spędzony, na pewno nie będzie stracony.

 Recenzja znajduje się również na:

11 komentarzy:

  1. Książka nie jest w moim typie, ale historia wygląda fajnie. :) Temat dziewictwa we współczesnych książkach wydaje mi się, że w sumie rzadko występuje...dobrze, że ktoś go poruszył. Jeśli o mnie chodzi to tracenie dziewictwa wszystko jedno w jakim wieku i z kimkolwiek bo "inni to już zrobili" lub bo bycie dziewicą jest czymś staroświeckim - jest totalną głupotą. Nikt nie powinien się śmiać z tej czy innej dziewczyny, że zachowała cnotę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, że to lekka, niezobowiązująca historia... choć po jej lekturze miałam lekkie obawy - czy serio największym problemem współczesnej nastolatki jest cnota?!

    OdpowiedzUsuń
  3. nie, nie, nie i jeszcze raz nie...jeśli brak tu zaskoczeń i oryginalnych bohaterów to ja wymiękam. Chociaż....jeśli będę chciała poznęcać się nad jakąś książką do przeczytam :)
    Mała Pisareczka-zgadzam się z Tobą w 400%

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę czytałam i bardzo mi się podobała, aczkolwiek uważam, że kolejny tom jest w moim mniemaniu o niebo lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam opis i jakoś nie przypadło mi do gustu. Choć sama nie wiem..
    Zapraszam do siebie,
    http://worldofbookss.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Z podobnym wątkiem spotkałam się w Pretty Little Liars.

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz zdecydowanie trzeba mi takich lekkich czytadeł, bo szkoła mnie wykańcza, a najlepsze relaks to ten przy książce!

    OdpowiedzUsuń
  8. ta część mi się w ogóle nie podoba, ale druga ''Coś do ukrycia'' za to była świetna.
    obserwuję;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam ją w planach czytelniczych :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger