lutego 22, 2016

128. "Amber" Gail McHugh


Gail McHugh to autorka bestsellerowych książek Collide i Pulse. Jej najnowszą powieścią jest Amber, rozpoczynająca cykl Torn Hearts. Kiedy dostałam propozycję recenzji tego tytułu, nie przyjęłam jej od razu. Po mojej ostatniej przygodzie z romansami, nie miałam ochoty na kolejne rozczarowanie i długą drogę przez ckliwe uczuciowe rozterki. Zapoznałam się jednak z pierwszymi opiniami i stwierdziłam, że może jednak nie będzie źle, może tym razem trafię na naprawdę ciekawą historię. Tak więc Amber trafiła w moje zachłanne rączki i czym prędzej zabrałam się do lektury.

Czytałam niejedną historię miłosną i przeważnie główne bohaterki były zagubionymi duszyczkami, kompletnie nieporadnymi, gubiącymi język w ustach na widok przystojnego mężczyzny i ledwo stojącymi na drżących z podekscytowania nogach. Ich świat ograniczał się do nowego uczucia, bez niego nie były w stanie sobie poradzić. Tutaj trzeba przyznać, że Amber Moretti trochę odbiega od tego schematu. Jest bystra, a jej cięte riposty i ostry język – dziewczyna zdecydowanie nie przebiera w słowach – nieraz wprawiały jej znajomych w zdziwienie. Wiele przeszła w dzieciństwie, ale chowała swoje emocje za maską cwaniactwa i pewności siebie, używała seksu do odcięcia się od przeszłości, wyłączając przy tym wszelkie emocje. Zamknęła się za solidnymi murami, za które nie chciała przepuścić nikogo. Do czasu aż poznała Brocka Cunninghama i Rydera Ashcrofta, najlepszych przyjaciół, którzy zatrzęśli jej światem i wywrócili go do góry nogami.

W tym miejscu kończy się niezależność Amber, a zaczyna uzależnienie od dwójki facetów. Ryder od pierwszych sekund wzbudził w niej pożądanie, a kiedy byli obok siebie aż iskrzyło od napięcia seksualnego. Brock stał się pierwszym mężczyzną, który podarował jej coś więcej niż bezuczuciowy stosunek – dał jej miłość, wsparcie, akceptację. Tylko czy można kochać dwóch chłopaków naraz? Czy można pragnąć i potrzebować ich jednakowo? Amber zaczyna się domyślać, że taki układ nie jest możliwy. Będzie musiała wybrać jednego z przyjaciół, na zawsze zburzyć łączącą ich wieloletnią męską przyjaźń, zranić dogłębnie czyjeś serce i oddać kawałek swojego. Każde z nich ma już swoje blizny z przeszłości, każde ukrywa swoje demony i stara się chronić część swojego świata, która pozwala im utrzymać się na powierzchni. Zadane rany zbliżają ich do siebie, jednak bliska przyszłość doda im kolejne złe wspomnienia, które mogą na zawsze zmienić ich relacje.

Książka od samego początku wciągnęła mnie. Jest napisana prostym stylem, językiem potocznym, czyta się ją więc szybko. Zanim się spostrzegłam byłam już w połowie historii. I wtedy zaczęły się dla mnie schody. Za dużo wulgaryzmów, za długie opisy intymnych (albo i nie) zbliżeń. Do tego ogromne zachwyty nad dwójką idealnych mężczyzn, podkreślanie wspaniałości każdego z nich. Nie jestem fanką rozwlekłego i często powtarzającego wzdychania do jakże pięknych oczu drugiej połówki, do wielu epitetów i metafor pokazujących głębie uczucia łączącego bohaterów, zwłaszcza iż wydają się one kompletnie nierealne.

Amber na pewno jest dla mnie lepszą lekturą niż jej poprzedniczki, które miałam okazję czytać. Nie żałuję, że zdecydowałam się sięgnąć po tą książkę, nawet jeżeli samo zakończenie (oszczędzę Wam spoilerów) zawiodło mnie. Pośród podobnych historii Amber zajmuje dosyć wysoką lokatę, co jest dobrym znakiem na przyszłość. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat.


Recenzja znajduje się również na:

lutego 08, 2016

127. "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" Jonas Jonasson


Czy wyobrażaliście sobie jak to jest obchodzić setne urodziny, mieć na swoim koncie masę przygód, w których większość osób nie uwierzyłaby, a skończyć w zakładzie opieki społecznej dla osób starszych, gdzie surowa siostra Alice zabija w Tobie radość życia, tak iż masz ochotę położyć się w łóżku i nie obudzić więcej? Zapewne tak samo jak ja, w życiu nie przyszłoby Wam do głowy, aby rozmyślać nad takim scenariuszem. Tymczasem Jonas Jonasson napisał o tym książkę.

O Stulatku, który wyskoczył przez okno i zniknął usłyszałam kiedy w 2013 roku do kin wszedł film, postały na podstawie powieści o tym samym tytule. Nigdy nie widziałam ekranizacji (planuję zmienić ten stan rzeczy), a książkę kupiłam zachwycona niską ceną. Długo czekała na mojej półce, aż w poszukiwaniu pozytywnej lektury w odpowiedzi na szarość za oknem, sięgnęłam po nią. Stojąc na przystanku i lekko drżąc z zimna zapominałam o świecie, wyruszając wraz z Allanem Karlssonem w kolejną podróż w jego jakże bujnym życiu.

Powieść Jonassona to niebywała historia stulatka, który ucieka z domu starców w dniu swoich setnych urodzin i udaje się w swoją ostatnią podróż. Czasy współczesne przeplatają się ze wspomnieniami z przeszłości, od dzieciństwa Allana, aż do momentu, gdy postanawia wyjść przez okno w starych bamboszach i nigdy nie wrócić. Bo i po co? Siostra Alice nie pozwala pić wódki, budzi z samego rana na śniadanie, które wcale nie jest warte zrywania o tak wczesnej porze. Więc z wrodzonym optymizmem rusza przed siebie i bierze co los mu podaruje. W końcu „Niech się dzieje co chce, a zobaczysz, że będzie, co będzie, bo zwykle tak jest”. Na swojej drodze spotyka nowych przyjaciół, którzy dołączają do niego w tej podróży i wspólnie pokonują przeszkody, które rzucane są im pod nogi (a niektórym już ciężko jest podnosić je do góry).

Autor wykreował rewelacyjną postać sympatycznego staruszka, który od dzieciństwa nie miał lekko. Nauczył się myśleć pozytywnie, nawet jeżeli życie chwilowo nie było usłane różami. Wykorzystywał każdą okazję, aby ruszyć naprzód, nie bał się podążać nowymi ścieżkami, odcinając się od przeszłości. Szybko zaprzyjaźniał się z ludźmi, zdobywając ich sympatię szczerością, otwartością i poczuciem humoru. Barwne postaci jego towarzyszy wzbogacają historię. Każdy z nich jest inny, ale wszyscy razem tworzą zgrany zespół.

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął to wiele niesamowitych przygód, w które ciężko byłoby uwierzyć. Allan pił tequilę z Trumanem, jadł kolację ze Stalinem, był szpiegiem CIA, pomógł wymyślić bombę atomową, przebył Himalaje, leciał samolotem z Churchillem, wysadził parę mostów i uciekł z obozu pracy. I chociaż ciągle obracał się wśród polityków, gdy rozmowa schodziła na ten temat, skrzętnie się z niej wymigiwał, nie opowiadając się za żadną ze stron. Podobnie w kwestii religii, bo „w kwestii wiary wychodził z założenia, że skoro się czegoś nie wie na pewno, nie warto zgadywać”. Allana nie dało się nie lubić, nieważne po której stronie barykady się stało.

Jonasson trafił w mój gust i niejednokrotnie uśmiechałam się do książki. Poczucie humoru, ironiczne stwierdzenia, a do tego optymizm głównego bohatera, jego życiowa mądrość – to wszystko złożyło się na świetnie spędzony czas. Szukałam w powieści radości, aby zapomnieć o smutkach dnia codziennego i to właśnie dostałam. Być może powinnam wziąć przykład z ruchliwego stulatka i nie przejmować się porażkami, nie rozglądać na boki, tylko brać co mi życie daje? Może w tym wszystkim było czasem za dużo polityki, za dużo opisów zawiłych relacji między państwami. Przez te fragmenty przechodziłam jednak szybko, aby dalej podążać śladami Allana Karlssona. Wybór Stulatka... jako lektury na ostatnie dni był dobry, polecam wszystkim.

Recenzja znajduje się również na:
 Lubimy czytać || Matras || Bonito || Empik || Gandalf || Booklikes 

lutego 04, 2016

126. "Niezgodna" Veronica Roth


Przyznaję od razu, że w przypadku Niezgodnej upadło postanowienie - „Najpierw książka, potem film”. Początkowo nie byłam przekonana do tej historii, stwierdziłam więc że niewiele stracę, jeżeli oglądnę ekranizację. Byłam jednak na tyle zadowolona, a do tego zachęcona przez koleżankę, iż zmieniłam zdanie i sięgnęłam po pierwowzór.

Podobnie jak w przypadku opisywanej niedawno Obcej, zapewne więcej emocji odczuwałabym podczas czytania, gdybym nie znała fabuły książki. Pomimo tego, że wiedziałam co przydarzy się głównej bohaterce, powieść wciągnęła mnie i bardzo szybko przeczytałam ją całą. Jak to bardzo często bywa, wersja papierowa okazała się dużo bogatsza niż film, bardziej rozbudowana. Zwłaszcza jeżeli chodzi o związek Tris i Cztery. Od początku wpadli sobie w oko, ciągnęło ich do siebie, jednak stopniowo poznawali się, odkrywali swoje największe sekrety, pokazywali prawdziwych siebie, bez udawania. Ich relacja dzięki temu stała się mocniejsza, a dla mnie – jako czytelniczki – realniejsza, bardziej możliwa, szczera.

Niezgodna to jedna z tych książek, gdzie to kobieta musi walczyć o przyszłość najbliższych. Wreszcie mamy do czynienia z bohaterkami, które nie są zależne od mężczyzn, potrafią same zadbać o swoje sprawy. Jakkolwiek Tris nie bała się prosić o pomoc, nie czekała też z boku, działała odważnie. Latami żyła w spokoju, nie myśląc o sobie, dbając tylko o dobro innych. Wychowywano ją na cichą, uległą kobietę. Tymczasem ona buntowała się w środku, a gdy nadszedł czas – zawalczyła o swoją przyszłość, podjęła ciężką decyzję, która na zawsze odmieniła jej życie. Nawet w chwilach największego strachu, największego bólu, starała się nie tracić głowy i iść do przodu. Do Tris idealnie pasuje powiedzenie, iż w małym ciele duży duch. Podobało mi się to, iż Tris była bohaterką prawdziwą. Miała swoje zalety, szybko się uczyła, była odważna, mądra, dobra, a jednak posiadała też swoje wady. Autorka nie wykreowała swojej bohaterki jako idealnej, nadając jej poprzez słabości większej wiarygodności.

Veronica Roth opisała społeczność, która została podzielona na frakcje. Zgodnie z najsilniejszą cechą charakteru, trafiało się do Nieustraszonych (odwaga), Prawych (uczciwość), Erudytów (mądrość), Serdeczności bądź Altruizmu (bezinteresowność). Osoba, która pasowała do więcej niż jednej grupy, nazywana była Niezgodną, uważana za niebezpieczną i inną. Tylko czy ludzi można dzielić według utartego schematu? Czy nie możemy posiadać więcej niż jednej mocniejszej cechy charakteru? Musimy podążać jednym szlakiem, bojąc się zejść z niego i otworzyć na inne rzeczy, nowe możliwości? Kolejne części trylogii pokażą, czy taki podział sprawdził się w świecie Roth.

Uważam Niezgodną za ciekawą lekturę, z którą świetnie spędziłam czas. Z niecierpliwością czekam na sposobność sięgnięcia po kolejne części, zwłaszcza ostatnią, jako iż jej treść jest mi zupełnie nieznana. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Amber.


Recenzja znajduje się również na:

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger