Czy wyobrażaliście
sobie jak to jest obchodzić setne urodziny, mieć na swoim koncie
masę przygód, w których większość osób nie uwierzyłaby, a
skończyć w zakładzie opieki społecznej dla osób starszych, gdzie
surowa siostra Alice zabija w Tobie radość życia, tak iż masz
ochotę położyć się w łóżku i nie obudzić więcej? Zapewne
tak samo jak ja, w życiu nie przyszłoby Wam do głowy, aby
rozmyślać nad takim scenariuszem. Tymczasem Jonas Jonasson napisał
o tym książkę.
O Stulatku, który
wyskoczył przez okno i zniknął
usłyszałam kiedy w 2013 roku do kin wszedł film, postały na
podstawie powieści o tym samym tytule. Nigdy nie widziałam
ekranizacji (planuję zmienić ten stan rzeczy), a książkę kupiłam
zachwycona niską ceną. Długo czekała na mojej półce, aż w
poszukiwaniu pozytywnej lektury w odpowiedzi na szarość za oknem,
sięgnęłam po nią. Stojąc na przystanku i lekko drżąc z zimna
zapominałam o świecie, wyruszając wraz z Allanem Karlssonem w
kolejną podróż w jego jakże bujnym życiu.
Powieść
Jonassona to niebywała historia stulatka, który ucieka z domu starców
w dniu swoich setnych urodzin i udaje się w swoją ostatnią podróż. Czasy współczesne
przeplatają się ze wspomnieniami z przeszłości, od dzieciństwa
Allana, aż do momentu, gdy postanawia wyjść przez okno w starych
bamboszach i nigdy nie wrócić. Bo i po co? Siostra Alice nie
pozwala pić wódki, budzi z samego rana na śniadanie, które wcale
nie jest warte zrywania o tak wczesnej porze. Więc z wrodzonym
optymizmem rusza przed siebie i bierze co los mu podaruje. W końcu
„Niech się dzieje co chce, a zobaczysz, że będzie, co będzie,
bo zwykle tak jest”. Na swojej drodze spotyka nowych przyjaciół,
którzy dołączają do niego w tej podróży i wspólnie pokonują
przeszkody, które rzucane są im pod nogi (a niektórym już ciężko
jest podnosić je do góry).
Autor
wykreował rewelacyjną postać sympatycznego staruszka, który od
dzieciństwa nie miał lekko. Nauczył się myśleć pozytywnie,
nawet jeżeli życie chwilowo nie było usłane różami.
Wykorzystywał każdą okazję, aby ruszyć naprzód, nie bał się
podążać nowymi ścieżkami, odcinając się od przeszłości.
Szybko zaprzyjaźniał się z ludźmi, zdobywając ich sympatię
szczerością, otwartością i poczuciem humoru. Barwne
postaci jego towarzyszy wzbogacają historię. Każdy z nich jest
inny, ale wszyscy razem tworzą zgrany zespół.
Stulatek, który
wyskoczył przez okno i zniknął
to wiele niesamowitych przygód, w które ciężko byłoby uwierzyć.
Allan pił tequilę z Trumanem, jadł kolację ze Stalinem, był
szpiegiem CIA, pomógł wymyślić bombę atomową, przebył
Himalaje, leciał samolotem z
Churchillem, wysadził parę mostów i uciekł z obozu pracy. I
chociaż ciągle obracał się wśród polityków, gdy rozmowa
schodziła na ten temat, skrzętnie się z niej wymigiwał, nie
opowiadając się za żadną ze stron. Podobnie w kwestii religii, bo
„w kwestii wiary wychodził z założenia, że skoro się czegoś
nie wie na pewno, nie warto zgadywać”. Allana nie dało się nie
lubić, nieważne po której stronie barykady się stało.
Jonasson
trafił w mój gust i niejednokrotnie uśmiechałam się do książki.
Poczucie humoru, ironiczne
stwierdzenia, a do tego optymizm głównego bohatera, jego życiowa
mądrość – to wszystko złożyło się na świetnie spędzony
czas. Szukałam w powieści
radości, aby zapomnieć o smutkach dnia codziennego i to właśnie
dostałam. Być może powinnam wziąć przykład z ruchliwego
stulatka i nie przejmować się porażkami, nie rozglądać na boki,
tylko brać co mi życie daje? Może
w tym wszystkim było czasem za dużo polityki, za dużo opisów
zawiłych relacji między państwami. Przez te fragmenty
przechodziłam jednak szybko, aby dalej podążać śladami Allana
Karlssona. Wybór Stulatka...
jako lektury na ostatnie dni był dobry, polecam wszystkim.
Historia warta przeczytania;)
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na poznanie historii Allana Karlssona :) Książkę mam już u siebie, nawet dodałam ją do zestawienia 20 książek na jesień, której ostatecznie nie udało mi się do końca wyczytać :) Może uda się następnej jesieni :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie słyszałam o filmie i książce - ale chyba sobie daruje.
OdpowiedzUsuńPotrzebna mi jest książka pełna optymizmu, która pozwoli na spojrzenie z dystansem na niekiedy zbyt szarą rzeczywistość :)
OdpowiedzUsuńJa pewnie też bym się śmiała i to wielokrotnie. Mam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuń