maja 22, 2016

137. "Nielubiana" Nele Neuhaus



Nielubiana to pierwszy tom serii o parze policjantów, Oliverze von Bodensteinie i Pii Kirchoff, autorstwa Nele Neuhaus. W Polsce jednak książka ta ukazuje się dopiero jako siódma. Dlaczego? Pewnie pozostałe wydawały się ciekawsze, ale to już pozostanie dla mnie tajemnicą, chyba że Media Rodzina postanowi wyjaśnić ją. Najważniejsze jednak, że powieść wreszcie ukazała się i mogłam po nią z radością sięgnąć.

Jest to moje trzecie spotkanie z niemiecką pisarką, a na pewno nie ostatnie – dwie inne książki czekają już na półce, a ja już planuję zakup pozostałych. Zaczynałam od najpopularniejszej Śnieżka musi umrzeć, która w oryginale jest czwartą częścią. Co prawda każdy tom to osobna zagadka kryminalna, ale fakty z życia prywatnego bohaterów mogą czytelnika wprowadzić w lekkie zagubienie. Udało mi się jednak powiązać wszystkie wydarzenia, tak że mogłam spokojnie skupić się tylko i wyłącznie na głównej sprawie – morderstwie pięknej Isabel.

Zdążyłam już zauważyć, iż Neuhaus lubi wprowadzać do historii wiele pobocznych wątków, tak że każdy bohater okazuje się mieć motyw do popełnienia zbrodni. Podczas lektury ciągle rozważałam podane fakty, starając się wybrać te najważniejsze, robiąc selekcję bohaterów, analizując ich charaktery i zastanawiając się, który byłby skłonny do morderstwa. Trzeba przyznać, że pod tym względem, kryminały Neuhaus nie dają przejść obok siebie obojętnie – nie możesz po prostu czytać, musisz myśleć. Chyba, że nie interesuje Cię rozwiązanie zagadki, ale któż zabiera się za kryminał i nie chce odnaleźć zbrodniarza przed komisarzami?

Można powiedzieć, że Nielubiana to spokojna historia, ponieważ nie znajdziecie w niej dreszczyku niepokoju, nie będziecie przerażeni tym, co też morderca wymyśli, nie poczujecie obrzydzenia pod wpływem krwistych opisów czy zdegustowania na myśl o chorym umyśle kryminalisty. Autorka postanowiła umieścić akcję w jednym środowisku, a przestępca nie jest szaleńcem wyszukującym przypadkowych ofiar, tylko znajomym zamordowanej Isabel. Wszystko więc polega na powolnym poszukiwaniu motywów, potwierdzaniu alibi, odsiewaniu kłamstw od mocno skrywanej prawdy. 

Plus dla tej książki, jak i całej serii, są główni bohaterowie. Polubiłam ich od mojego pierwszego spotkania z nimi, a teraz miałam okazję zobaczyć, jak wyglądał początek ich relacji. Można wyczuć między tą dwójką dobrą chemię, dogadują się na poziomie zawodowym, co przekłada się na udane sprawy. Ufają sobie, co jest podstawą owocnej współpracy. Również poza pracą zdają się mieć dobry kontakt, co jeszcze bardziej buduje moją sympatię do duetu Bodenstein – Kirchoff.

Nie zawiodłam się na lekturze. Otrzymałam to, czego oczekiwałam i jak najbardziej jestem zadowolona. Nielubiana wciągnęła mnie, chciałam poznać wyniki śledztwa, jak najszybciej dojść do zakończenia, a jednocześnie delektować się dobrze napisaną powieścią. To nie jest moje ostatnie spotkanie z twórczością autorki i już nie mogę się doczekać następnych. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.
https://mediarodzina.pl/

Recenzja znajduje się również na:

KONKURS!!!

1. Do wygrania książka Nielubiana Nele Neuhaus. Nagroda od Wydawnictwa Media Rodzina.
2. Udział mogą brać tylko osoby mieszkające w Polsce. 
3. Aby wziąć udział w konkursie, należy napisać w komentarzu pod postem (LINK) z czym kojarzy się Wam seria Gorzka Czekolada, w której wydawana jest m. in. Nele Neuhaus.
4. Konkurs trwa do 29.05, a wyniki będą ogłoszone do 31.05 drogą losowania. 

maja 14, 2016

136. "to ty jesteś Bobbym Fischerem" Christer Mjaset

 

to ty jesteś Bobbym Fischerem Christera Mjaseta to krótka powieść, która zawiera w sobie elementy kryminału. Na ledwie ponad dwustu stronach autor snuje historię czterdziestoletniego Hakona i jego przyjaciół, opisuje teraźniejszość, a także sięga wstecz ku osnutej tajemnicą przeszłości. Dałam się porwać pisarzowi i nie odeszłam od lektury, dopóki jej nie skończyłam.

Często opisy na okładkach są pisane nad wyraz, ale cóż, taka już jest ich rola. Mają przyciągać czytelnika, sprawiać, że będzie chciał sięgnąć po dany tytuł. Na okładce tej pozycji można przeczytać „Mjaset tak prowadzi opowieść, że czytelnik nie jest w stanie odłożyć książki na bok”. Nie będę się wypowiadać za innych, ale ja zdecydowanie zgadzam się z tym hasłem. Norweski autor przeplatał wydarzenia z teraźniejszości z przeszłością, powoli dawkował wspomnienia Hakona, podsycając moją ciekawość. Z każdą kolejną stroną chciałam więcej i więcej, zachodząc w głowę co też takiego stało się w dzieciństwie mężczyzny, iż ten unikał powrotu do rodzinnego miasteczka.

Dwadzieścia pięć lat to szmat czasu. Czasem jednak to za mało, aby zapomnieć o pewnych wydarzeniach, wspomnienia wciąż są jak żywe, a emocje nie ostygły. Tyle właśnie minęło od kiedy Hakon ostatni raz był w Lillehammer, gdzie mieszkał w dzieciństwie. Śmierć przyjaciela zmusza go do powrotu, spotkania z przyjaciółmi i stawienia czoła przeszłości. Dawno temu zaginęła ich przyjaciółka Agnes, a podczas tego lata, nie było to jedyne straszne wydarzenie. Chłopaków na zawsze połączyły sekrety, które odcisnęły się na ich psychice i późniejszym życiu. Po wielu latach wciąż nie potrafią przyznać się do wszystkiego, chowają drobne urazy.

to ty jesteś Bobbym Fischerem to świetnie napisana książka o młodości, w której człowiek uczy się na błędach, często działa pod wpływem emocji i przyjaciół. To opowieść o przyjaźni, która nie zawsze jest kolorowa i wieczna, o miłości, tej pierwszej, niewinnej, ale gorącej, a także o strachu przed wspomnieniami i prawdą. Na dwustu stronach Mjaset zawarł historię osnutą wieloma tajemnicami, które dopiero na samym końcu ujrzały światło dzienne. Tutaj nie da się nudzić. Każde zdanie prowadziło mnie do przodu, powoli odsłaniając mroki i ukazując prawdę ukrywaną przez lata.

Szczerze polecam. Ja połknęłam w ekspresowym tempie, ciesząc się perfekcyjnie skonstruowanym wątkiem, płynnie prowadzoną narracją. Idealna lektura na wieczór, jeżeli chcemy dać się wciągnąć w brutalną przeszłość Hakona. Ta powieść to połączenie kryminału z wątkami psychologicznymi.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa.
http://www.smakslowa.pl/

Recenzja znajduje się również na:

maja 07, 2016

135. "Miejsce dla dwojga" Richard Evans

 

Miejsce dla dwojga to kolejny tom z cyklu Dzienników pisanych w drodze, a zarazem moje pierwsze spotkanie z autorem. Po raz kolejny sięgnęłam po kontynuacje, nie znając wcześniejszych części. Jakże żałuję, że dopiero teraz zdecydowałam się na ten krok!

Wyobraźcie sobie, że nagle tracicie wszystko, co dla Was najważniejsze. Jak się z tym czujecie? Co wtedy robicie? Aż strach pomyśleć... Tymczasem Alan, główny bohater powieści Evansa, stracił ukochaną żonę, odebrano mu firmę. Nie miał już nic, na czym by mu zależało. Sprzedał wszystko co posiadał, spakował mały plecak i wyruszył w drogę przez całe Stany Zjednoczone. Pieszo. Dlaczego? Co chciał odnaleźć, kiedy dojdzie do celu? To nie było ważne, nie myślał o tym. Po prostu chciał iść, marsz miał mu pomóc. 

Nie zawsze jednak wszystko idzie po naszej myśli. Alan po raz drugi musi przerwać swoją wędrówkę. Choroba zmusza go do powrotu do domu, pod opiekę ojca. Jednak bezczynność nie jest tym, czego Alan pragnie. Bezsilność, którą odczuwa, męczy go z każdym dniem bardziej. Podobnie jak wspomnienia o zmarłej żonie, która za czasów młodości mieszkała w pobliżu. Kiedy tylko stan zdrowia mu na to pozwala, mężczyzna wraca na trasę. 

Miejsce dla dwojga to ciepła opowieść o tym, jak przypadkowe spotkania na drodze mogą poruszyć nasze serca, zainspirować i dodać pozytywnej energii, sprawić że na naszej twarzy pojawi się uśmiech. Obcy ludzie pomagają Alanowi, obdarzają go zaufaniem. Pokazują, że świat wciąż ma swoje dobre strony, nie wszystko jest złe, można żyć dalej pomimo ciężkich wspomnień i trudnej przeszłości. To również historia o miłości. Tej utraconej, a także nowej. Czy można zakochać się po raz drugi? Alan nie dopuszcza do siebie myśli, że ktoś mógłby zająć w jego sercu miejsce McKale, najdroższej mu kobiety. 

Evans porusza bardzo trudne tematy, ale pisze o nich w sposób lekki, przyjemny. Być może niektóre dialogi nie pasowały do rozmów dojrzałych ludzi, jednak to tylko drobne elementy, do których ewentualnie można byłoby się przyczepić. Zastanawiam się tylko czy warto, skoro cała lektura była wciągająca, a dzięki temu łatwemu – w dobrym tego słowa znaczeniu – stylowi, poczułam na twarzy powiew wiatru, jakbym towarzyszyła Alanowi w jego podróży. Nie tylko śledziłam jego losy, ale również myślałam nad nimi, zastanawiałam się co ja bym zrobiła na jego miejscu. 

Bardzo żałuję, że nie czytałam wcześniejszych części Dzienników pisanych w drodze. Pomimo iż znam już kilka wydarzeń z przeszłości Alana, chętnie nadrobiłabym zaległości. Miejsce dla dwojga wciągnęło mnie, książkę czytało mi się bardzo szybko i połknęłam ją w jeden wieczór. Jeden przyjemny wieczór spędzony przy ciepłej lekturze. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.
http://www.znak.com.pl/wydawnictwo-Znak-Literanova

Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Matras || Bonito || Empik || Gandalf 

maja 01, 2016

134. "Wikingowie. Wilcze dziedzictwo" Radosław Lewandowski


Lubię książki o Wikingach. Moim zdaniem są świetnym tematem na powieści, dzięki ich legendom, wierzeniom. Pisarze chętnie wykorzystują ich motyw,a ja – gdy tylko nadarzy się okazja – z przyjemnością sięgam po takie pozycje. Tak też stało się z Wikingami. Wilczym dziedzictwem Radosława Lewandowskiego. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym autorem, więc był dla mnie kompletną zagadką.

Książkę skończyłam jakiś czas temu, jednak długo nie mogłam się zebrać do napisania recenzji. Nie wiedziałam co napisać, jakie mam uczucia wobec przeczytanej historii. I dalej nie wiem. Wikingowie. Wilcze dziedzictwo było lekturą, która niestety nie wciągnęła mnie, nie musiałam po nią sięgać w każdej wolnej chwili, aby dowiedzieć się co jest dalej. Nie była to jednak zła książka, do której zmuszałam się, nie nudziła mnie też. Z przykrością stwierdzam, że przeszłam obok niej zupełnie obojętnie, a myślami często wybiegałam w kierunku następnej powieści.

Odniosłam wrażenie, że Lewandowski bardzo interesuje się Wikingami. Widać było, że jest obeznany w temacie, pasjonuje się tym. Na końcu książki załączony jest słownik, w którym autor wyjaśnia wiele terminów, z którymi czytelnik może mieć problemy. Często poruszanym tematem była wiara. Wikingowie wierzą w wielu bogów, mają swoją wymarzoną Walhalle, dlatego pragną umrzeć w walce, z orężem w ręku, aby zasłużyć na wieczne szczęście. W Wilczym dziedzictwie spotykają się oni z chrześcijanami, a także wyznawcami Allaha. Konflikt wierzeń jest w powieści równie ważny, jak konflikt interesów i złoto, trofea. Poprzez rozmowy bohaterów, Lewandowski często tłumaczy zawiłości każdej z religii.

Jak można się spodziewać w powieści o Wikingach, cały czas coś się dzieje. Wodzowie toczą rozmowy, spierają się, zawierają sojusze, aby później je łamać. Walczą z wrogami, a także mają swoje małe, wewnętrzne spory. Pokazują młodszym, mniej doświadczonym w boju wojom, gdzie jest ich miejsce. Chociaż w książce jest naprawdę dużo akcji, trwa wojna, krew się leje, niestety nie odczuwałam napięcia, nie zagryzałam paznokci i nie czytałam w każdej wolnej chwili, aby sprawdzić, która ze stron zwycięży, który bohater polegnie.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż Wikingowie. Wilcze dziedzictwo niestety nie spełnili moich oczekiwań. Liczyłam chyba jednak na więcej, stąd moja obecna obojętność wobec przeczytanej książki.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat. 
https://www.facebook.com/wydawnictwoakurat/

Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Matras || Bonito || Empik || Gandalf
Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger