Czerwone złoto
to drugi tom kryminalnej serii Toma Hilldenbranda. I jest to nie byle
jaka seria, bowiem przy okazji wcześniejszego tomu, po raz pierwszy
usłyszałam o kryminałach kulinarnych! Diabelski owoc
zaintrygował mnie, był idealną przystawką do kolejnej części.
Czy Czerwone złoto okazało się równie ciekawe?
Podczas wystawnej
kolacji organizowanej przez burmistrza Paryża, umiera mistrz sushi
Mifune. Policja uznaje, że jego śmierć była przypadkowa, jednak
burmistrz prosi o pomoc Xaviera Kieffera. Za namową przyjaciółki
mężczyzna podejmuje się prywatnego śledztwa. Jako kucharz wie,
gdzie i kogo pytać. Czy uda mu się jednak rozwiązać zagadkę? Czy
sam nie stanie się przy tym ofiarą? A może trafi na znacznie
większą sprawę niż początkowo przypuszczał?
Po przeczytaniu
pierwszego tomu, byłam pozytywnie nastawiona do całej serii. Z
ciekawością zabrałam się do kolejnej części, oczekując od niej
lekkiej rozrywki, wciągającej akcji i... mocno podrażnionego
podniebienia! Zdecydowanie nie zawiodłam się. Czytając powieść
miałam przed oczami wspominane potrawy, a ślinka aż mi ciekła na
myśl o specjałach, którymi zajadali się bohaterowie. Autor
sprytnie wplatał w fabułę opisy dań, tak iż stanowiły smakowity
dodatek, a nie główną treść książki.
O kulinarnych
walorach powieści mogę mówić w samych superlatywach. Jak sprawa
się ma z wątkiem kryminalnym? Dotyczy on śmierci mistrza sushi,
ale po nitce do kłębka dotarłam do grubszej sprawy - niebotycznie
drogich ryb, handlu i hodowli tuńczyków. Co lepsze i smaczniejsze
gatunki są na wymarciu, coraz mniej się ich łowi, przez co ich
ceny rosną. Ale niektórzy widzą w tym swoją szansę i okazję na
zarobienie sporej gotówki. Gdzie pieniądze, tam i
niebezpieczeństwo. Chociaż pojawia się ofiara śmiertelna, powieść
nie jest krwawa i brutalna, jak oczekiwalibyśmy po kryminale.
Podczas lektury nie miałam wrażenia, iż zapadam się w mrok i
otacza mnie pewnego rodzaju napięcie. Kryminały Hillenbranda są
lekkie, ale nie mniej wciągające niż dotychczas mi znane historie.
Plusem Czerwonego
złota ponownie są bohaterowie. Xavier Kieffer nie jest ani
trochę wyidealizowany: ma lekką nadwagę, nie wie co to wifi.
Zawsze może liczyć na swojego fińskiego przyjaciela Vatanena,
który jest wyjątkowo wyluzowany jak na urzędnika. Do tego
towarzystwo pięknej Valerie Gabin, posiadaczki wielkiego majątku,
która woli trampki i podróż rowerem niż elegancką limuzyną.
Powieść
Hillenbranda to idealna odskocznia od szarości za oknem. Kryminał,
w którym można się rozsmakować niczym w naszym ulubionym deserze.
Już teraz czekam na kolejne przygody kucharza!
Za możliwość przeczytanie książki dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa.
Recenzja znajduje się również na:
Nie przemawia do mnie ta książka. Chyba podziękuję.
OdpowiedzUsuń