Co kryją jej
oczy Sarah Pinborough było
przesyłką-niespodzianką. Lubię thrillery, a skoro ten wpadł w
moje ręce, czym prędzej zabrałam się do jego lektury.
David
i Adele są idealnym małżeństwem. A przynajmniej takie stwarzają
pozory. On jest cenionym psychiatrą, ona swoją urodą i dobrocią
wzbudza zachwyt nawet w kobietach. Jednak za zamkniętymi drzwiami
uśmiechy znikają, a pojawiają się tajemnice, kłótnie… Louise
jest nową sekretarką Davida, a jednocześnie jego kochanką.
Równocześnie jest przyjaciółką Adele i jej głęboko skrywanym
sekretem. Nieświadoma kobieta daje się wciągnąć w dziwną
relację małżeństwa, nie mogąc zakończyć związku z żadnym z
nich. Nie wie jednak, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić dla
miłości…
Zaczynając
książkę nie miałam w stosunku do niej żadnych oczekiwań. Jedyne
czego chciałam, to dreszczyka emocji – w końcu tego powinno się
wymagać od thrillera, prawda? Według mnie początek powieści był
jej słabym punktem. Czułam się, jakbym czytała zwykły romans,
zakazany trójkąt, niewierny mąż i jeszcze ta przyjaźń Adele i
Louise. Na szczęście z każdą kolejną stroną coś zaczynało się
zmieniać. Powoli pojawiały się zgrzyty w tym pozornie szczęśliwym
małżeństwie, wspomnienia z przeszłości tylko dodawały smaku,
podobnie jak niedopowiedzenia, którymi posługiwali się
bohaterowie. Na kilometr zaczynało śmierdzieć! Zacierałam więc
ręce z radości, czekając na punkt kulminacyjny. Przez pewien czas
byłam równie zagubiona jak Louise, nie wiedząc komu można ufać i
kto jest mniej szurnięty.
Narracja
prowadzona jest z perspektywy Adele oraz Louise. Z jednej strony
powinno dać nam to szerszy pogląd na sprawę, z drugiej trochę
mąci w głowie. Niby wiemy co czuje każda z nich, co robi, ale
wciąż istnieją pewne nieodkryte sekrety, jakby nie wszystkie
puzzle pasowały do układanki. Dodatkowo wprowadzane są wydarzenia
z przeszłości Adele, które trochę wyjaśniają jej obecną
sytuację.
Jako
że nie miałam żadnych oczekiwań w stosunku do Co kryją
jej oczy, nie mogę czuć się
rozczarowana. Ani też powiedzieć, że książka jest lepsza niż
oczekiwałam. Na pewno czytałam lepsze, ale miałam też do
czynienia z gorszymi historiami. Według mnie powieść Pinborough
mieści się w środkowej części tabeli. Wciągnęła mnie, czytało
się ją szybko, a zakończenie – tak moi drodzy, czas na
najważniejszą rzecz w tej recenzji – TOTALNIE MNIE ZASKOCZYŁO.
Koleżanka potwierdzi, że po wszystkim odłożyłam książkę i
stwierdziłam, że mój mózg został pokrojony na kawałeczki i
ostro wstrząśnięty. Za zakończenie tej historii autorka ma plusa.
Było ono dla mnie kompletnie niespodziewane, a patrząc wstecz,
wiele wyjaśniało w całej opowieści. Pamiętajcie więc – jeżeli
początek lektury nie będzie Was satysfakcjonował, dajcie jej
chwilę. Im dalej, tym lepiej.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Bonito || Empik || Gandalf
Chyba tym razem odpuszczę
OdpowiedzUsuń