maja 28, 2017

175. "Dziennik kasztelana" Evzen Bocek


Ostatnia arystokratka i Arystokratka w ukropie Evzena Bocka, to hity moich ostatnich czytelniczych miesięcy. Dałam się porwać autorowi, śmiejąc się w miejscach publicznych, a opowieść Marii Kostki stała się dla mnie rozweselającym narkotykiem, w dodatku w 100% zdrowym i dostępnym bez recepty. W oczekiwaniu na trzecią część przygód czeskiej arystokratki, sięgnęłam po inną powieść Bocka, Dziennik kasztelana.

Wiktor jest zmęczony mieszkaniem w wielkim mieście. Zostawia Pragę, aby zostać kasztelanem w morawskim zamku. O nowej pracy nie wie nic, ale z dala od zgiełku chce odpocząć, odnaleźć wewnętrzną równowagę, a także naprawić swoje małżeństwo. Los jednak chce inaczej, a kasztelan musi zapomnieć o swoich planach. Na zamku nawiedzają go bowiem duchy przeszłości, a dziwne wydarzenia zaburzają wymarzony spokój.

Wiedziałam, że nie ma co porównywać Dziennika kasztelana do Arystokratki w ukropie. To dwie inne historie, zupełnie inne klimaty. Gdzieś jednak w głębi serca liczyłam na podobną rozrywkę, dawkę czeskiego humoru. Owszem, wciąż dało się wyczuć ten porywający styl, jednak w mniejszym stopniu. Chociaż opowieść o Wiktorze ma swoje dobre, zabawne momenty, to jednak nie bawiła mnie tak mocno, jak inne opowieści Bocka.

Opis historii intrygował. Myślałam, że będzie to czeski humor wpleciony w powieść z nutką grozy (duchy przeszłości, straszny zamek, tajemniczy mieszkańcy). Ani razu nie czułam dreszczyku, ani napięcia. Miejsce akcji było mroczne, dziwne i niewyjaśnione zjawiska były tam na porządku dziennym, jednak nie wzbudzały one we mnie żadnych emocji. Przyznaję, że powieść Bocka traktuję w tym wypadku jako lekką historię z małą tajemnicą w tle i nutką humoru.

Widzicie, miało być groźnie, miały być duchy przeszłości, a tymczasem było więcej potworów z teraźniejszości. Wiedziałam, że Wiktor chce odpocząć od wielkiego miasta i naprawić małżeństwo, ale nie spodziewałam się, że wątek ten będzie stanowił aż tak mocny punkt powieści. Historia jego wzlotów i upadków w związku stanowiła sporą część książki. Dodając do tego troskę o ukochaną córkę. Zatem mało duchów, a sporo zwykłych codziennych niesnasków.

Nie zawiodłam się jednak na autorze. Jego styl sprawia, że książki czyta się w ekspresowym tempie. Dziennik kasztelana nie jest gruby, więc jego lektura zajmuje tylko kilka godzin, których – pomimo drobnych uwag – nie uznaje za zmarnowane. Uważam, że jest to kolejny punkt na mojej drodze do poznania czeskiej literatury.

 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Stara Szkoła

Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Bonito || Empik || Gandalf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger