Tytuł: Dżentelmen w Moskwie
Autor: Amor Towles
Wydawnictwo: Znak Literanova
Premiera: 27.09.2017
Tłumaczenie: Anna Gralak
Tytuł oryginalny: A Gentleman in Moscow
Liczba stron: 560
Hrabia Aleksander Iljicz Rostow napisał wiersz, który przyniósł mu sławę, ale także zakończył jego wystawne życie. Pozbawiono go majątku, przestronny apartament zamieniono na ciasny pokój na poddaszu, dozgonnie zabroniono opuszczać hotel Metropol. Mężczyzna musi odnaleźć się w nowej, skromniejszej rzeczywistości. Z pomocą małej dziewczynki, zaprzyjaźnionych pracowników oraz pewnej pięknej aktorki, próbuje odbudować swoje życie.
Najcenniejsze
rzeczy mamy w sobie, a także w otaczających nas ludziach. Tak można
podsumować książkę Amora Towlesa. Wydawałoby się, że autor pozbawił
swojego bohatera wszystkiego, co cenne i przydatne. Tymczasem oprócz
jakże ważnej wolności i pełnej swobody, nie zabrał mu nic, bez czego
hrabia nie mógłby się obejść. Mogłabym nawet rzec, że dał mu szansę na
bogatsze życie, może nie w dobra materialne, ale w piękne wspomnienia i
najlepszych przyjaciół, w mądre rozmowy i ulotne chwile, które jakimś
cudem udało się mężczyźnie zatrzymać.
Jest
to historia bogata w mądrości. Wiadomo, że pieniądze (chociaż mówi się
inaczej) dają szczęście, dają też spokój i poczucie bezpieczeństwa,
swobodę. Są jednak rzeczy ważniejsze i to właśnie udało się pokazać
autorowi. Jeżeli na chwilę zwolnimy tempo, dostrzeżemy drobne rzeczy,
które czynią nas szczęśliwymi, jak obiad z przyjaciółką, pomoc znajomemu
czy chwila radości, która następuje przed zjedzeniem ulubionego deseru.
Dżentelmen w Moskwie to powieść, której
akcja toczy się w hotelu, a nie ma to jak znany hotel w wielkim mieście.
Cała gama barwnych postaci, od sławnych gości, przez ciekawskie dzieci,
aż po zapracowaną obsługę. Każdy hotel ma swoje zakamarki, swoje
tajemnice, które zgłębić można tylko wtedy, gdy poświęci się na to czas.
A tego nie brakowało hrabiemu. I wydawać by się mogło, że taka historia
nie będzie ciekawa, nic bardziej mylnego. Być może sceneria nie ulegała
zmianie, ale nie można tego samego powiedzieć o postaciach. Do wielu zdążyłam się przywiązać podczas lektury, prawie jak do nowych członków
rodziny. Aleksander Rostow oprowadził mnie bowiem po całym Metropolu,
ale co najważniejsze, pokazał mi ludzi, którzy stanowią serce tego
budynku. Swoich najbliższych przyjaciół, swoją rodzinę.
Gdybym
mogła w kilku prostych słowach opisać książkę, powiedziałabym: ciepła,
spokojna, pełna nadziei, przyjazna, zabawna. Opis książki zapowiadał
niezłą opowieść, ale długo nie mogłam się zebrać do lektury. A gdy do
tego dojrzałam, to z radością przeniosłam się do Moskwy i (nie powiem,
że dałam się porwać akcji, gdyż ta jest powolna, prawie jak leniwa
niedziela, przyjemna, ale jednak spokojna) z lekkim uśmiechem śledziłam
losy Rostowa. Mogę polecić tę książkę z czystym sumieniem.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.
Recenzja znajduje się również na:
Ja niestety spasuje - nie zainteresowała mnie fabuła :)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęciło mnie Twoje zdanie "Jest to książka bogata w mądrości". Lubię takie pozycje! :)
OdpowiedzUsuń