Kilka lat temu czytałam „Zgrozę w Dunwich i inne przerażające opowieści” Lovecrafta. Pamiętam, że po skończeniu lektury potrzebowałam czegoś lekkiego dla odmiany, bo książka była bardzo ciężka, mroczna, duszna. Kiedy usłyszałam o powieści Matta Ruffa pod tytułem „Kraina Lovecrafta”, byłam ciekawa jak bardzo autor nawiąże do twórczości mistrza grozy. Czy jej klimat będzie równie przytłaczający, ciemny?
„Kraina
Lovecrafta” to jazda bez trzymanki przez rasistowskie Stany
Zjednoczone lat pięćdziesiątych. Na podstawie książki powstał
serial HBO twórców znakomitego „Westworld”.
Chicago,
1954 rok. Dwudziestodwuletni były żołnierz, Atticus Turner,
wyrusza do Nowej Anglii, by odnaleźć swego zaginionego ojca.
Towarzyszą mu wuj George, wydawca Przewodnika Bezpiecznego Murzyna,
oraz Letycja, przyjaciółka z dzieciństwa. Podczas podróży do
rezydencji pana Braithwhite’a, spadkobiercy posiadłości, która
swego czasu należała do jednego z przodków Atticusa, natrafiają
zarówno na realistyczne zagrożenia białej Ameryki, jak i złowrogie
duchy, które wydają się pochodzić prosto z fantastycznych
powieści.
„Kraina Lovecrafta” to osobliwa opowieść
o magii, nadziei, wolności i harcie ducha, a przy tym
przerażająca wizja rasizmu, którego duch nie przestaje nas
prześladować.”
(https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4933535/kraina-lovecrafta)
Sięgając po „Krainę Lovecrafta” spodziewałam się powieści, w której główny bohater będzie przemierzał Stany Zjednoczone, a na jego drodze co chwila pojawiać się będą upiory żywcem wyjęte z historii Lovecrafta. Liczyłam na połączenie obrazów grozy ze scenerią amerykańskim miasteczek lat 50. I chociaż tej podróży po kraju było mniej niż myślałam, a potwory ukazały się pod inną postacią, to wcale nie czuję się rozczarowana.
Nie wiem czy oglądaliście oscarowy film Greenbook, z genialnymi Viggo Mortensenem oraz Mahershalą Ali. Tytułowa zielona książka to przewodnik dla czarnoskórych, w którym są przedstawione miejsca, gdzie mogą bezpiecznie zjeść, skorzystać z noclegu czy atrakcji turystycznych. W książce Ruffa bohaterowie również korzystają z takiego przewodnika, sami go nawet tworzą. Widzicie, lata 50. nie były dla czarnoskórych łatwe. Nie dość, że postaci muszą walczyć z magią, na której się nie znają, to muszą znosić uprzedzenia społeczeństwa. Autor stworzył jednak bohaterów, którzy chcą zmian i nie boją się próbować nowych rzeczy. Dlatego bardzo polubiłam Letycję, odważną młodą kobietę, która z wiarą i nadzieją wytyczała swoją własną ścieżkę. Chociaż zapewne domyślacie się, że nie każdy był zadowolony i dumny z kolory własnej skóry. Niektórzy chętnie wybieliliby się, aby móc spełniać marzenia i rozwijać się, wieść proste życie.
Powieść Ruffa jest naładowana magią pod każdą postacią. Są tutaj ludzie, którzy za pomocą starych obrządków próbują podporządkować sobie świat. Są duchy, tajemnicze portale, inne wymiary, dziwne i groźne stwory, zaczarowane mikstury i wiele innych. Oczekiwałam atmosfery równie mrocznej jak u Lovecrafta, na szczęście nie było aż tak przytłaczająco. Dało się odczuć napięcie i czające się za rogiem zagrożenie, był momenty, że odczuwałam stres i nie chciałam czytać w samotności na wieczór, jednak nie byłam tym wszystkim zmęczona.
Początkowo myślałam, że będzie to jednolita opowieść, gdzie narrator będzie towarzyszył tylko głównemu bohaterowi, Atticusowi. Okazało się jednak, że rozdziały opisywały również losy jego przyjaciół, wspomnianej wcześniej Letycji, ojca, wujka, kuzyna i koleżanki z dzieciństwa. Przedstawienie w ten sposób historii sprawiło, że stała się ona pełniejsza, pokazała jak daleko sięgają macki nieprzyjaciół. Dodatkowo dało to szansę na poznanie większej ilości postaci, które okazały się interesujące i miały swoją własną opowieść do przekazania.
Chociaż „Krainę Lovecrafta” czytałam jakiś czas temu, to wciąż jestem w stanie przypomnieć sobie emocje, które towarzyszyły mi podczas lektury. Autorowi udało się wciągnąć mnie w opowieść, tak iż doskonale czułam klimat historii. Był nie tylko dreszcz emocji, niepewność co przyniesie bohaterom przyszłość i czy pokonają zagrożenie. Miałam wrażenie, że odczuwam spiekotę, duchotę tamtych czasów, presję pod jaką byli czarnoskórzy, rasizm z którym się spotykali. Myślę, że książka zainteresuje nie tylko fanów science fiction i literatury grozy.
Tytuł oryginalny: Lovecraft Country; wyd. W. A. B.; tłum. Marcin Mortka; str. 496, wrzesień 2020
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W. A. B.
Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Instagram || Empik || Bonito || Świat Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz