„Nowy Jork, ostatnia noc 1937 roku. W drugorzędnym klubie jazzowym Katey Kontent przypadkowo poznaje młodego bankiera, Tinkera Greya. Ich światy dzieli wszystko. A jednak to spotkanie i jego zaskakujące konsekwencje sprawią, że tej nocy dziewczyna wyruszy w mającą trwać rok podróż w nieznane. Wśród najbogatszych i najbardziej wpływowych, w świecie wielkich nadziei i pragnień będzie musiała zaufać wyłącznie swojej inteligencji i być wierna swoim zasadom…”
(https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4987110/dobre-wychowanie)
Amor Towles jest pisarzem, który posiada niewątpliwy talent snucia opowieści. Jego pióro jest bardzo lekkie, a zarazem bogate, soczyste, wyrafinowane. Z największą przyjemnością czyta się jego opisy, doskonale odzwierciedlające opisywane miejsca, postacie oraz uczucia. Delektowałam się jego stylem, ciesząc się pisarstwem na najwyższym poziomie. Dialogi są niewymuszone, wypadają całkowicie naturalnie i zachowują doskonały balans między opisami.
Nie ukrywam, że bardzo mocno liczyłam na powtórkę z rozrywki. Chciałam powieści na miarę genialnego „Dżentelmena w Moskwie”. Moje wymagania były ogromne, stąd wiem, że mogę być nieobiektywna w swojej ocenie. Nie powinnam patrzeć aż tak bardzo przez pryzmat „Dżentelmena…”, zwłaszcza że to „Dobre wychowanie” jest debiutem.
„Dobre wychowanie” jest książką, w której autor bardzo powoli snuje swoją opowieść. Fabuła toczy się niespiesznie, gdyż w całej historii nie chodzi o zawrotne tempo, zwroty akcji czy zaskakiwanie czytelnika. Chodzi o to, by wsiąknąć w opowieść, przenieść się w lata 30. XX wieku, wczuć się w sytuację głównej bohaterki, poznać ją i jej życie. Jeśli oczekujesz po książce szybkości, mocnych wydarzeń, to nie znajdziesz tego tutaj.
Debiutancka powieść Towlesa to historia o tym, że warto zawsze być wiernym swoim zasadom. Musimy czerpać z życia, korzystać z tego co nam daje los, ale nie możemy po drodze zgubić swojego własnego ja, bezmyślnie zatracić się w prostych przyjemnościach. Jest to również opowieść o szukaniu swojej ścieżki w życiu, dążeniu do celu, wykorzystywaniu swojego potencjału. To, gdzie się urodzimy, nie powinno definiować tego, jak potoczą się nasze losy, co siągniemy. Sumienną pracą możemy wiele zyskać. Jest to też książka o relacjach międzyludzkich, o tym, że znajomi, przyjaciele bądź kochankowie pojawiają się w naszym życiu i z niego odchodzą. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tej rotacji, możemy jedynie wykorzystywać każdą chwilę, w której mamy okazję porozmawiać z bliskimi.
O ile zachwycam się stylem autora, o tyle sama historia nie urzekła mnie. Rozumiem zamysł powieści, doceniam jej walory oraz przekaz, ale… Niestety nie wciągnęłam się w opisywane wydarzenia, nie poczułam żadnych głębszych uczuć do głównej postaci, nie byłam ciekawa jak potoczą się jej dalsze losy. Myślę, że z tego powodu tak długo czytałam tę książkę. Chociaż nie miałam problemów z przeniesieniem się w opisywane miejsca, to jednak brakowało czegoś, co podsyciłoby moje zainteresowanie i zatrzymało w tej historii na dłużej.
Jeśli dla kogoś z Was „Dobre wychowanie” jest pierwszym spotkaniem z autorem, nie jesteście do końca przekonani do jego twórczości, to zachęcam by dać mu drugą szansę i sięgnąć po „Dżentelmena w Moskwie”. Ta ciepła historia zauroczy Was nie tylko okładkę, ale również bogatym wnętrzem.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak.
Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Empik || Bonito || Świat Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz