lutego 28, 2023

"Mama od tortur" Ryan Green

„Mama od tortur” to historia Gertrude Baniszewski oraz sióstr Sylvii i Jenny Likens. Była ona inspiracją dla Jacka Ketchuma do napisania mocnej „Dziewczyny z sąsiedztwa”. Czytałam tę książkę kilka lat temu i do tej pory pamiętam jak mną wstrząsnęła. Podczas lektury robiło mi się niedobrze i słabo. Kiedy zauważyłam zapowiedź „Mamy od tortur” wiedziałam, że to będzie przerażająca książka, ale jednocześnie chciałam ją poznać. Chciałam zobaczyć na czym wzorował się Ketchum, co było jedynie fikcją, a co – niestety – brutalną prawdą.

Mówcie mi mamo.

Gertrude Baniszewski

Prawdziwa historia uwięzienia, okaleczenia i mordu.

Nastolatki Sylvia i Jenny Likens trafiają pod opiekę Gertrude Baniszewski. Samotnie wychowująca siedmioro dzieci matka z Indiany otwiera przed nimi drzwi swojego domu, w którym pełno jest także dzieci z całej okolicy.

W domu obowiązuje jedna reguła – rządzi najsilniejszy, czyli Gertrude, a słabsi muszą się podporządkować. Innych zasad nie ma.

Kilka miesięcy później ciało Sylvie zostaje znalezione w piwnicy domu Baniszewskich, gdzie była więziona. Sekcja zwłok wykazała, że była również bita i przypalana. Na jej brzuchu wycięto napis „Jestem prostytutką”. Nie ma wątpliwości, że doszło do zbrodni.

Jaki udział ma w niej Gertrude Baniszewski? A co ważniejsze, jaki udział w zbrodni mają jej dzieci?

UWAGA! Książka zawiera nieocenzurowane opisy przemocy fizycznej i psychicznej. Sugerujemy, aby nie sięgały po nią osoby szczególnie wrażliwe na tego typu treści.”

(https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5056464/mama-od-tortur)

Przede wszystkim zacznę od tego, że to naprawdę nie jest książka dla osób wrażliwych na opisy przemocy fizycznej i psychicznej. Dlatego jeśli czujecie, że ta historia może Was nadmiernie przytłoczyć i wywołać koszmary, proszę, nie czytajcie jej. Nie róbcie czegoś wbrew swoim uczuciom.

Książka wywołała we mnie dużo silnych emocji. Robiło mi się słabo i niedobrze podczas lektury. Czułam jak mocno bije mi serce i nie mogłam sobie wyobrazić, co czuła Sylvia i Jenny. Było to dla mnie porażające i nawet teraz pisząc te słowa, chce mi się płakać. Czułam się okropnie przytłoczona, odkładałam ksiażkę, a ta historia siedziała mi w głowie, śniła się po nocach. W tej chwili dosłownie płaczę, bo emocje szukają ujścia. Złość, bezsilność, smutek, przerażenie, niedowierzanie, nudności… To jedna z najbardziej potwornych zbrodni o jakich słyszałam.

„Teraz bicie nie było aż tak straszne. Takiej okropnej przemocy i takie okrucieństwa jak tutaj nie doświadczyła przez całe życie. Wprawdzie opuchnięcia i szramy na tylnej stronie ud piekły ją i szczypały, ale ilekroć się poruszyła, wiedziała, że w porównaniu ze złem, jakie czaiło się w każdej osobie którą tu spotkała, kilka razów wcale nie jest najgorszą rzeczą, jaka może się jej przytrafić.”

Gertrude Baniszewski wychowywała się w domu, w którym mogła liczyć jedynie na miłość ojca. Jej matka, zazdrosna o relację córki z ojcem, nastawiła dzieci przeciwko niej i sama również źle ją traktowała. Po śmierci ojca dziewczyna w młodym wieku odeszła z domu, korzystając z jedynego atutu, jaki miała – swojego młodego ciała. Przez całe życie wykorzystywała seks jako broń przeciwko mężczyznom, szansę na przejęcie kontroli. Dorobiła się siedmiorga dzieci, jej kolejne małżeństwa były toksyczne, pełne kłótni, kłamstw i przemocy. Gertrude stała się potworem, bo nigdy nie zaznała prawdziwej miłości, nie widziała jak funkcjonuje zdrowa i kochająca się rodzina. Nie tłumaczy to jednak w żaden sposób jej postępowania, tego do jakiej krzywdy doprowadziła, jak zraniła Jenny i Sylvię oraz jak silny negatywny wpływ miała na dzieciaki z sąsiedztwa.

Gerturde nigdy nie widziała złego w swoich dzieciach, jednak w niewinnej Sylvii szybko dostrzegła grzesznicę. Może była o nią zazdrosna, może widziała w niej taką dziewczynę, jaką mogłaby się sama stać, gdyby udało się ją uratować od moralnego upadku. Kobieta na pewno była mocno zaburzona, prawdopodobnie cierpiała też na jakieś upośledzenie umysłowe, a narkotyki lub choroba odebrały jej zdolność do prawidłowej oceny sytuacji. Nie zmienia to jednak faktu, że śmierć Sylvii nie była popełniona w afekcie, pod wpływem silnych emocji. To były długie tygodnie metodycznego i systematycznego zadawania tortur.

W tej historii przeraża mnie wiele rzeczy. Oczywiście szaleństwo Gerturde i jej znęcanie się nad niewinną nastolatką, jej przerażające, upokarzające i brutalne tortury. Niepotrzebna śmierć Sylvii i traumatyczne wspomnienia jej młodszej siostry, Jenny. Jednak warto tu podkreślić inne wątki, które zasługują na potępienie i na które niesamowicie się denerwowałam.

Zacznę od oczywistego, czyli od rodziny Jenny i Sylvii. Ich rodzice po prostu zostawili je pod opieką nieznanej im kobiety, o której nic nie wiedzieli, nie byli w jej domu. A kiedy spotkali się z córkami po kilku tygodniach, pod czujnym okiem Gerturde, po prostu zignorowali oczywiste rzeczy, przymknęli oko na wychudzone sylwetki i bez słowa przyjęli kłamstwa szalonej kobiety. Siostra nastolatek wykazała się chociaż jednym gestem, próbowała porozmawiać z Jenny i nasłała opiekę społeczną na dom Baniszewskich. To jednak wciąż za mało…

Sąsiedzi Baniszewskich, nauczyciele oraz ksiądz z parafii również zasłużyli na karę, ponieważ odwrócili wzrok. Widzieli wychudzoną i pobitą Sylvię, błąkającą się po ulicy, ale nie zareagowali. Jedni byli świadkami kopania dziewczyny i oblewania jej wrzątkiem, ale uznali, że to codzienność w tej patologicznej rodzinie. Inni słyszeli o stosowanej przez Gertrude przemocy od własnej córki, ale zbagatelizowali to, bo przecież czasem trzeba ukarać niesforną nastolatkę… Mam nadzieję, że wszyscy, którzy nie zareagowali, a mogli uratować życie Sylvii, męczyli się z ogromnymi wyrzutami sumienia. Złość na bierność tych ludzi wciąż mnie przepełnia.

I dzieci, które tak licznie przybywały do domu Gerturde, bo mogły tam palić, oddawać się przyjemnościom i imprezom, bo kobieta przyzwalała na wszystko, o ile nie krzywdziło to jej dzieci. Przeraża mnie do czego były zdolne tak młode osoby. Nie tylko nie interweniowały i nie uciekały z tego domu, ale wręcz zachęcały Gerturde do przemocy i uczestniczyły w torturach. To jest tak chore, tak bardzo wstrząsające. Ziarno zła zostało w nich zasiane we wczesnym wieku.

Książka napisana jest prostym językiem. Historia sama w sobie jest tak zatrważająca, że autor nie musiał jej w żaden sposób ubarwiać. Jest napisana rzeczowo, bez zbędnego rozpisywania się. Minusem było dla mnie zakończenie. Śmierć Sylvii nadeszła szybko, później były przedstawione losy dalszych postaci, jak potoczyło się ich życie i przeprowadzona w sądzie sprawa. Miałam jednak niedosyt, chciałam chyba większego zgłębienia tematu. Liczyłam na to, że dowiem się co było z nieodpowiedzialnymi rodzicami sióstr Likens, co powiedziało społeczeństwo i sąsiedzi Baniszewskich. Chciałam pełniejszego podsumowania, które dałoby mi satysfakcję, że ludziom odpowiedzialnym za śmierć dziewczyny oraz osobom, które odwróciły głowy, przyszło zmierzyć się z tą tragedią.

„Zanim znalazła się w tym domu, nie znała prawdziwego lęku, tego przerażenia, które teraz przenikało ją do szpiku kości, gdziekolwiek się akurat znajdowała. Szczegółowa wiedza o tym, co może się jej przytrafić, i prawdopodobnie w końcu się przytrafi, była gorsza od wszelkich koszmarów, jakie mogła wytworzyć jej wyobraźnia. Przed tym wieczorem nie byłaby sobie w stanie wyobrazić zapachu palonego ludzkiego ciała, a rok wcześniej nie uwierzyłaby, że kiedyś będzie tak głodna, że uzna go za apetyczny. Strach wrył się głęboko w jej serce i odmienił ją.”

Ocena: 4/5

 Współpraca barterowa: Wydawnictwo Wielka Litera

Recenzja znajduje się również na:

Lubimy czytać || Empik || Bonito || Świat Książki 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger