września 11, 2013

14. "Drapieżcy" Graham Masterton

Witajcie!
Jest już drugi tydzień września, za oknem szaro, buro i ponuro. Coś tam niby kropi, a do tego wieje. Na rozgrzanie zrobiłam sobie herbatę malinową z kardamonem, bo jestem kompletnie zmarznięta. Przechodząc jednak do meritum sprawy - mam dziś dla Was recenzję "Drapieżców" Grahama Mastertona.


David Williams samotnie wychowuje siedmioletniego synka, Danny'ego. Wraz z nim wprowadza się do Fortyfoot House, który ma odremontować i przygotować do sprzedaży. Dołącza do nich młoda dziewczyna, Liz, która poszukuje miejsca do spania. Bardzo szybko przekonują się, że coś jest nie tak. Przy opuszczonej kaplicy znajduje się cmentarz, na którym są tylko groby dzieci. Ich daty śmierci zamykają się w trzech tygodniach. Atmosfera panująca w domu oraz jego otoczeniu jest tajemnicza. Do tego dziwne chrobotanie, który dobiega ze strychu.

Początkowo mężczyzna szuka pomocy u szczurołapa, jednak ten szybko wyjaśnia mu, iż mieszkańcem strychu, którego początkowo David wziął za dużego szczura, jest Brązowym Jenkin - okrutny stwór, który w niewyjaśniony sposób maczał (i dalej macza) palce w zaginięciach niewinnych dzieci. Wszystko zdaje się potwierdzać, gdy w straszny sposób ginie owy szczurołap. David postanawia rozwiązać zagadkę Fortyfoot House i uwolnić dom od złych mocy.

Kiedy zaczęłam czytać książkę, byłam pod wrażeniem. Akcja szybko nabrała tempa, a ja już po kilku pierwszych stronach miałam ciarki. Dalej było ciekawie, ale sama końcówka - pomimo iż spodziewałam się innego zakończenia - nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia.

Mamy stary, wiktoriański dom. Od razu można wyczuć, że panuje w nim dziwna atmosfera, a owo chrobotanie za ścianą przyprawia o gęsią skórkę. Szczura jednak można złapać, prawda? Tylko to wcale nie jest taki zwykły szczur. Mamy bowiem do czynienia z dziwnym stworem, pół gryzoniem, pół człowiekiem. Pewne jest, że nie ma on skrupułów i chętnie przelewa krew innych. Krążące o nim opowieści potwierdzają jego okrucieństwo. Są również dziwne światła. Pojawiają się one nocą na strychu, gdzie nie ma elektryczności. Kolejna dziwna tajemnica, nic tylko brać nogi za pas, zwłaszcza jeśli towarzyszy Ci dziecko. Ale cóż robi nasz dzielny bohater, gdy odkrywa, że nie ma do czynienia ze zjawiskiem naturalnym? Zostaje. W pełni rozumiem, że gdyby zabrał syna i uciekł, nie byłoby o czym pisać książki. Mimo wszystko dziwi jego brak rozwagi, gdyż niejednokrotnie zostawia dziecko samo, a do tego ryzykuje swoje życie wchodząc na ten odrażający strych. Ale rozumiem, ktoś musi być bohaterem, dlatego jeszcze parokrotnie możemy podziwiać kompletnie dla mnie niezrozumiałe zachowanie Davida.

Danny, cudowny siedmioletni chłopiec, zaskakujący swoją inteligencją, ale również spokojem. Mamy również Liz, która - podobnie jak David - ma czasem problemy z podejmowaniem decyzji. Energiczna i pewna siebie, do tego ładna, więc pewnie w każdym samotnym mężczyźnie wzbudziłaby zainteresowanie. Zwłaszcza jeśli chciałaby je odwzajemnić, a nawet sama wszystko zainicjować. Przyznaję jednak, że z tej trójki tylko Danny wzbudził moje cieplejsze uczucia, jak to urocze dziecko. Natomiast polubiłam bohaterów pobocznych, takich jak Harry Martin, nasz dzielny, sędziwy szczurołap oraz pastor Pickering. Jest to kolejny wysłannik kościoła, występujący u Mastertona, który wykazuje się niesamowitą odwagą i chęcią do walki ze złem.

Historia wciągnęła mnie, jednak w pewnym momencie przestała być aż tak interesująca. Bycie w dobrym miejscu, ale w złym czasie, trochę starożytnej magii (a nawet jeszcze starszej), no i brutalny Brązowy Jenkin. Oczywiście sporo rozlewu krwi, bohaterstwa kilku postaci, współczucia dla ofiar. Kiedy jesteśmy świadomi z czym mamy do czynienia, akcja przestaje być już tak napięta, wiemy czego możemy się spodziewać. Znacznie lepiej działa wyobraźnia, gdy pobudza ją strach przed nieznanym. Rozlew krwi (chociaż oczywiście straszny i obrzydliwy), nie budzi już takiego napięcia. Styl typowy dla Mastertona - żaden piękny język, nie boi się używać słów wulgarnych (jest ich tylko kilka w książce, ale w końcu kto by nie klną będąc na miejscu Davida?) i często występujące u niego napięcie seksualne między bohaterami.

Po samym początku spodziewałam się więcej, zakończenie mogłoby być lepsze, ale ogólnie książka jest w porządku. Na pewno nie polecam tym, którzy nie lubią rozlewu krwi. Nie jest to pozycja z cyklu "must read", ale szybko się czyta, trochę emocji wzbudza, więc można sięgnąć w wolnym czasie.

"Panie Jezu, uchroń mnie przed kłami
Potworów, które wynurzają się spod ziemi.
Panie Jezu, strzeż mnie podczas snu
Przed bezkształtnymi stworzeniami i przed głębią..."

7 komentarzy:

  1. Widzę, że jest to kolejny tytuł Mastertona z serii: podkradnę świetnego antagonistę (Brown Jenkin to wytwór genialnego umysłu H.P. Lovecrafta, nie Mastertona),autor nie żyje, więc nie będzie problemu, wykorzystam te same cliche co zawsze: samotny ojciec, genialny chłopiec, mroczna rezydencja; zlepię i będzie hit ;)

    Eh... Masterton zawodzi bardzo.

    Ale recenzja bardzo fajna :)

    Pozdrawiam,
    Olga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, nawet nie wiedziałam, że pomysł nie jest oryginalny Dziękuję za informację :)
      Ale muszę przyznać, że u Mastertona często przejawia się pewien typ bohaterów, wydarzeń itd. Mimo wszystko należy do jednych z moich ulubionych autorów :)
      Cieszę się, że podobała Ci się recenzja i również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Tej książki Mastertona nie czytałam. Cenię sobie jego twórczość, więc na pewno zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szaro, buro, a ja chodzę do szkoły, Ty - masz jeszcze pół miesiąca laby :C
    Przechodząc do książki - zaciekawiłaś mnie. Pomimo tego, ze autora nie znam (wstyd) to jednak poszukam i sięgnę :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Recenzja jest świetna! Chodzi po po głowie jedna myśl... "Czego to ludzie nie wymyślą?" Pół szczur, pół człowiek? Serio? Ale skoro jest rozlew krwi, to ja jestem pierwsza w kolejce!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam tego tytułu Mastertona, całkiem niedawno za to przeczytałam "Festwial strachu", jeżeli masz ochotę zapoznać się z moją opinią zapraszam pod adres:
    http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/
    Ps. bardzo ciekawy blog i recenzje, chętnie bedę zaglądać, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. 35 yrs old Structural Engineer Harlie Croote, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like Song of the South and Air sports. Took a trip to Kasbah of Algiers and drives a Ferrari 333 SP. Pelny artykul

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger