"Rozkosze nocy" to druga książka Sylvii Day, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Pierwszą z nich był "Dotyk Crossa" [recenzja], który naprawdę mi się nie podobał. Śmiało mogę powiedzieć, że były to jedne z najgorzej wydanych przeze mnie pieniędzy. Dlaczego zatem postanowiłam zapoznać się z inną twórczością autorki? Przeczytałam na internecie recenzję, w której stwierdzono, że "Rozkosze nocy" są zdecydowanie lepsze, że autorka poprawiła swój styl. Stwierdziłam, że sama muszę się o tym przekonać. A do tego chciałam zobaczyć, jak wyszło Sylvii Day połączenie erotyki z fantastyką."Bywają takie zmysłowe przyjemności, których można zaznać tylko w nocy...
Aidan Cross przychodzi o zmierzchu, między jawą i snem, aby spełnić tajemne pragnienia kobiet. Lyssa Bates nigdy nie doświadczyła takiej ekstazy, jaką dał jej mężczyzna o głębokich, niebieskich oczach, w których tkwi obietnica kuszącej bliskości i dekadenckich doznań. Choć ten nieznajomy kochanek, nieśmiertelny uwodziciel, jest tylko snem - fantomem z nocnych fantazji - to jednak pewnego dnia staje się cud i nieziemski uwodziciel materializuje się w drzwiach jej mieszkania. Aidan Cross uczyni wszystko, żeby wypełnić misję do końca, nawet jeśli może to mieć groźne konsekwencje nie tylko w krainie snów, ale także na jawie."
Z jednej strony autorka wydaje się być monotematyczna, zresztą jak większość współczesnych pisarek z gatunku powieści erotycznych. Stworzyła nieziemsko przystojnego mężczyznę, nieświadomie szukającego ukojenia oraz piękną kobietę, która również ma problemy w życiu. Standardowe połączenie dwóch bohaterów ze skomplikowaną przeszłością lub teraźniejszością, z wielką tajemnicą, potrzebujących bliskości drugiej osoby. Podobnie jak w swojej wcześniejszej trylogii, główna postać męska nosi nazwisko Cross, co moim zdaniem można by śmiało zmienić, pokazać większą kreatywność.
W tego typu książkach zawsze fascynuje mnie fakt, iż bohaterowie bardzo szybko uzależniają się od siebie, potrzebują się wzajemnie, ufają sobie, szybko zaczynają czuć do siebie coś więcej, chociaż tak naprawdę łączy ich niewiele więcej niż seks. Tak również jest w przypadku "Rozkoszy nocy". Sceny erotyczne pojawiają się wielokrotnie (cóż, w końcu jest to powieść erotyczna), a wszystkie potrzeby rozwiązywane są jakby poprzez spełnienie seksualne. W ten sposób bohaterowie leczą swoje rany, nawiązuje się między nimi nić emocjonalna, czują się tak bliscy i kompatybilni.
"Oddałby wszystko, aby móc spędzić z nią życie,zestarzeć się z nią, umrzeć u jej boku. Wolałby krótkie, wypełnione słodyczą życie niż wieczne i puste. Niestety jedyne, co mógł dla niej zrobić, to zagwarantować, że będzie żyła jak najdłużej, żeby mogła wyjść za mąż, mieć dzieci i wnuki. Dzieci i wnuki innego mężczyzny."Oprócz ogromnego wątku erotycznego, w "Rozkoszach nocy" jest również wątek fantastyczny. Zastanawiałam się, jak uda się autorce bestsellerowych powieści erotycznych, autorce której nie bardzo ufałam w jej twórczości, stworzyć ciekawy wątek fantastyczny. A jednak, udało się.
Aidan jest Mistrzem Miecza, Strażnikiem Snów. Broni Śniących przed Koszmarami, które czerpią siłę z cierpienia innych. Od wieków ta walka nie zostaje rozstrzygnięta. Trwają poszukiwania Klucza, który otwiera drzwi dla Koszmarów, który powinno się zniszczyć. Tym Kluczem ma być ktoś ze Śpiących. Jednak Starszyzna posiada również wiele tajemnic, które ukrywa nawet przed najznakomitszymi ze Strażników. Poszukujący odpowiedzi Aidan może natknąć się na takie, które go nie zadowolą.
Żałuję, że "Rozkosze nocy" są jednak w głównej mierze powieścią erotyczną, ponieważ wspomniany wątek fantastyczny mógłby stanowić naprawdę ciekawą, osobną historię. Na pewno sięgnęłoby po nią więcej osób, ponieważ jestem przekonana, że wielu czytelników zniechęci się głównym wątkiem.
Drugie spotkanie z twórczością Sylvii Day uważam za zdecydowanie bardziej udane. Autorka zaskoczyła mnie wprowadzeniem wątku fantastycznego, który był naprawdę pomysłowy i ciekawy. Za to przyznaję jej zdecydowanego plusa, ponieważ na pewno w ten sposób zapobiegnie zaszufladkowaniu. Sam wątek erotyczny nie zaskoczył mnie, ponieważ występował we wcześniejszej powieści autorki. W "Dotyku Crossa" pojawiał się znany doskonale pomysł na uległą i pana, w tym wypadku bohaterowie bardziej współgrali ze sobą i łączył ich większy związek emocjonalny, a nie tylko seksualny. Książkę czytało się również przyjemniej przez wzgląd na poprawę stylu autorki, mniejszą ilość wulgaryzmów."-Jaki jest twój ulubiony kolor?
Odpowiedział bez zawahania:-Kolor twoich oczu.Zamrugała, zszokowana.-Są gówniano brązowe.-Są piękne - wymruczał (...)"
Nie jest to literatura wysokich lotów, nie będzie również leżała wysoko w mojej hierarchii, ale widać poprawę i jestem gotowa sięgnąć nawet po kolejny tom cyklu Strażnicy Snów, czego nie byłam w stanie zrobić wcześniej. Mam nadzieje, że w następnych częściach będzie więcej wątku fantastycznego, wtedy będzie się należał autorce spory plus.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję pani Darii oraz Wydawnictwu Akurat.
Też mam tę książkę... I co prawda daleko nie zaszłam, bo porzuciłam ją na rzecz "Niewolnicy", ale zdążyłam odnieść podobne wrażenie jak Ty: bez wątku erotycznego byłoby lepiej. Nie powinien wybijać się na pierwszy plan... Ale wszystko jeszcze przede mną, zobaczymy :D
OdpowiedzUsuńCzytałam już "50 twarzy Greya" i do takich książek mnie nie ciągnie. Zdecydowanie nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńP.S Chyba nadrobiłam już wszystkie zaległości na Twoim blogu, ale rozumiesz... wystawianie ocen. Obiecałam, że zrobię to w ferie i oto jest :)
UsuńDobrze, że autorka poprawiła swój warsztat pisarski.
OdpowiedzUsuńA to nie wiedziałam, że to połączenie z fantastyką, ciągle miałam obraz w głowie erotyku, więc chyba sięgnę po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji czytać tej książki choć miałam ją w planach, Jednak chyba do niej nie sięgnę
OdpowiedzUsuńRaczej nie siegnę.
OdpowiedzUsuń