lutego 18, 2014

46. "Zaklinacz słów" Shirin Kader

"Każdemu z nas jest coś przeznaczone, coś zapisane, coś, co musi się spełnić. Maktub. Czy jednak każdy z nas potrafi w to uwierzyć?

Gdy Nina wyjeżdża do Londynu, by na prestiżowej uczelni pracować nad doktoratem o sztuce bajarstwa, nie przypuszcza, że właśnie zaczęło się wypełniać jej przeznaczenie. Wkrótce poznaje Gabriela - niezwykłego człowieka, z którym połączy ją pasja do wschodnich opowieści i wyjątkowe uczucie. Razem przemierzają emigranckie dzielnice Londynu, zbierając opowieści ludzi z różnych stron świata. Wraz z każdą nowo zasłyszaną historią Nina uświadamia sobie jednak, że nie są to zwykłe opowiastki, a jej ukochany ma wyjątkowy dar..."
Shirin Kader to polska autorka pisząca pod pseudonimem, zafascynowana kulturą Wschodu. Chociaż przygodę z pisarstwem zaczęła jako nastolatka, to "Zaklinacz słów" jest jej pierwszą dojrzałą powieścią.

Główną bohaterką jest Nina, Polka, która wyjeżdża do Londynu, aby pracować nad pracą doktorancką o sztuce bajarstwa. Od dziecka posiada bujną wyobraźnię, lepiej czuje się wśród książek i baśni niż w rzeczywistości między ludźmi. Za granicą poznaje jednak zupełnie nowy świat, w którym zaczyna coraz lepiej się odnajdywać. Wśród krętych, tłocznych uliczek miasta, tłumu zabieganych ludzi, odkrywa głęboko skrywane sekrety pełne magii. Towarzyszy jej Gabriel, z którym połączyła ją miłość do książek, magicznych opowieści.
"Do miłości, tak jak do życia, trzeba mieć odwagę. Wszyscy jej chcą, wszyscy za nią tęsknią, a gdy przychodzi, zatrzaskują jej drzwi przed nosem, a potem znów płaczą za tym, czego nie mają."
Najbardziej w książce podobały mi się historie opowiadane przez emigrantów, których spotykała Nina wraz z Gabrielem. Każda z nich była unikatowa, każda opowiadała o emocjach, poszukiwaniu szczęścia, miłości bądź nadziei. Można z nich było wyciągnąć coś dla siebie, jak chociażby z historii o dżinnie - nie warto bezwzględnie ufać przyjaciołom, którzy wiele nam dają, ponieważ później mogą wiele odebrać.

Niestety, były to jedynie wątki poboczne, chociaż oczywiście wiele wnosiły do historii. Z przykrością stwierdzam, że “Zaklinacz słów” nie porwał mnie, nie poczułam się oczarowana tą opowieścią. Czytało mi się ją bardzo ciężko. Momentami miałam wrażenie, jakby nic się nie działo, ponieważ występowały długie przemyślenia Niny. Wielokrotnie zachwycała się głosem Gabriela, który otulał ją i przenosił w nieznane. Poświęcała wiele czasu opisom czynności, które wspólnie wykonywali, emocjom i tęsknocie za nim, gdy tylko oddalał się na chwilę. Bywałam zagubiona, nie wiedziałam które historie są prawdziwe, a które dzieją się tylko w głowie postaci.

Autorka ma bardzo bogaty język, często posługuje się długimi, barwnymi opisami, pełnymi wszelakich metafor i porównań. Kontemplowała zwykłe przedmioty, nadawała im znaczenie.  Moim zdaniem na siłę chciała wszystkiemu dodać barw, nadać poetyckiego wydźwięku. Wydaje mi się kompletnie zbędne, aby prawie półtora akapitu opisywać lampę, bądź filiżankę, z którą chce się rozmawiać. Rozumiem ten zabieg, ale w tym wypadku odbierałam go jak nadmiar, nic nie wnoszący do lektury.
"Na Westbourne Grove jako pierwsza zamieszkała ze mną lampa. (...) Dawno temu nauczyłam się z nią rozmawiać. Mówiła różnymi językami: cieniem na ścianie, sykiem spalonej żarówki, bursztynową poświatą wokół abażuru."
Uważam, że autorka ma zadatki na dobrą pisarkę. Widać jej fascynację orientem, co można wykorzystać w ciekawy sposób. “Zaklinacz słów” niestety jednak nie podobał mi się, z niecierpliwością czekałam zakończenia. Byłam zmęczona i znudzona długimi opisami, a także miłością i zapatrzeniem w Gabriela, zaś najwięcej ciepłych emocji wzbudziła we mnie piękna okładka.

Jeżeli ktoś szuka wartkiej akcji, wciągających wątków to raczej nie znajdzie tego w powieści Shirin Kader. Może ona spodobać się wielbicielom delikatnej miłości, bogatych opisów, a także bogatej kultury wschodniej.
"Kiedyś denerwowała mnie ta jego bierność. (...) Teraz uważam, że to nie była bierność. To była życiowa mądrość, głębokie przekonanie, że miłość wymuszona łzami i szantażem, wyproszona na siłę u Boga, taka, o którą trzeba się nieustannie modlić i walczyć, żeby zapewnić jej trwanie, jest bezwartościowa. Prawdziwa miłość to akt wolnej woli."
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Lambook


Bardzo dziękuję za szczere komentarze. Postarałam się do nich dostosować, dlatego recenzja została edytowana, utrzymana jednak w podobnym tonie. Jeżeli dalej jest zła, to również jestem otwarta na krytykę. Wezmę ją sobie do serca, postaram się na przyszłość unikać błędów, chociaż jestem recenzentką pasjonatką i amatorką, więc na pewno będą mi się takie zdarzać. Biorę jednak krytykę na klatę, ponieważ tylko w ten sposób będę mogła się rozwinąć.

13 komentarzy:

  1. Zajrzałam zachęcona wpisem na FB. Tekst o niczym, bo ani nie zachęca ani nie zniechęca. Wydaje mi się,że autorka nie wiedziała co napisać, bo dostała książkę z wydawnictwa i przez to miała problem ze szczerą opinią. Język gimnazjalny. Chaotyczne to wszystko. Powoli zrażam się do akcji Polacy nie gęsi, bo co czytam recenzję to gorzej napisana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że recenzja mogła nie wyjść, ale na pewno napisałam ją szczerze, nie ukrywając że książka mi się nie podobała i nudziła mnie. Dziękuję w każdym razie za opinię, postaram się zwrócić na przyszłość uwagę na język i uporządkować recenzję :)

      Usuń
    2. rozgoryczony antyfan, który nie dostał książki do recenzji? ;>

      Usuń
  2. Małgorzata L.18 lutego 2014 21:50

    Piszcie co chcecie, zgadzam się z pierwszym postem. To nie książka dla miłośników fantasy i kryminałów. A jak się dostało książkę od wydawnictwa i się nie wie co napisać, żeby być fair, to lepiej ją oddać komuś innemu do recenzji. I żeby nie było, mam swój egzemplarz od dawna, nie muszę sępić po sieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem dlaczego szufladkuje Pani czytelników. Każdy czyta co chce, nieważne, czy 99% przeczytanych książek to fantasy. I tak ma prawo do czytania nawet romansów z najniższej półki i wyrażania o nim swojego zdania.
      Nie wydaje mi się, żeby Autorce bloga sprawiał kłopot fakt, iż dostała egzemplarz z wydawnictwa, raczej miałka treść książki. Czasem ciężko się ustosunkować do mało wyrazistego i nijakiego utworu.
      Autorka dostaje egzemplarz do recenzji i może ją nawet wgnieść w ziemię krytyką, więc nie rozumiem Pani insynuacji, jakoby taka współpraca miała obligować tylko do pozytywnych opinii.

      ~Yennefer

      Usuń
  3. Pani Małgorzato L. to, że ktoś dostał książkę do recenzji nie znaczy, że ją wysępił. Wydaje mi się, że wydawnictwa doskonale zdają sobie sprawę z obopólnych korzyści, które z tego płyną. Podejrzewam, że i Pani robiąc taką "robotę" jaką robi autorka tego bloga nie pogardziłaby darmową książką. Rozumiem że recenzja mogła się nie podobać, owszem nie wnosi zbyt dużo, ale ta żółć, którą ja osobiście wyczuwam w ostatnim stwierdzeniu jest po prostu nie na miejscu... pozdrawiam i w przyszłości życzę poprawniejszego doboru sformułowań.

    OdpowiedzUsuń
  4. Recenzja średnia w porównaniu do innych ale i książka dość nietypowa :) Co do samej książki to raczej nie sięgnę zbyt wiele negatywnych opini o niej widziałem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wg mnie jest lepiej :) Teraz tekst jest uporządkowany, przejrzysty, nie odczułam takiego mętliku jak przy pierwszej wersji, kiedy się trochę pogubiłaś we własnych myślach, teraz jasno widać, co Ci się podobało, a co nie i widać ciąg myslowy:) Grunt to zawsze zaplanować sobie tekst, pomyśleć, co można napisać o bohaterach tak, żeby nie było spojlerem, jakie tematy/refleksje mogą tutaj zaintrygować czytelnika, a może jakim tematem można nawiązać do tej książki, może książka przypomina Ci inną - też warto o tym wspomnieć. Podpatruj inne blogi, jeśli brakuje Ci słów, poszukaj słownika synonimów, a pisanie będzie co raz łatwiejsze.
    Dziwią mnie ludzie, którzy na blogach poszukują profesjonalnych recenzji, czasami wręcz krytyki literackiej. Blog to zajęcie hobbystyczne, a recenzje czy też opinie - jak kto woli - zamieszczane na blogach o wiele częściej cechują się swobodą niż "sztywnym" przestrzeganiem jakiś reguł, nienagannym językiem, itp.
    Fajnie, że bierzesz uwagi do serca i będziesz nad sobą pracowała - powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama napisałam recenzję tej książki. Jest to książka bardzo ciężka do zrecenzowania. Nie wolno też wyżywać się na lekturze, bo nam się nie spodobała. Trzeba to opisać rzeczowo, ale bez epitetów które mogłyby kogoś obrazić. A takie recenzję są najcięższe. Każdy pisze tak jak potrafi najlepiej, zdarzają się błędy i literówki, a także brak spójności w pisaniu. Ale jest to opinia szczera, a to jest najważniejsze. Nie jesteśmy polonistami,aby pisać wszystko tak żeby nikt nie mógł się przyczepić. Dostajemy różną krytykę, niestety zdarza się taka nie słuszna, napisana np. przez autora. Nie którzy próbują nas zniechęcić ale książki to nasza pasja i dość często nie zwracamy uwagi na innych tylko robimy swoją robotę dalej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja uważam, że nawet nieźle ją napisałaś jak na początkującą recenzentkę. Widać, że Ci zależało na poważnym tonie recenzji. Nie załamuj się i nie przejmuj, życzę Ci powodzenia. Zobaczysz, każda kolejna recenzja będzie lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi recenzja, jak zawsze, się podobała.
    Bardzo zachecialaś mnie do jej przeczytania, więc mam nadzieję kiedyś ją przeczytać :)
    Podoba mi się również nowy wystrój bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie widziałam pierwszej wersji, ale nie mogę nie zauważyć, jak dojrzale reagujesz na niepochlebne komentarze. Tak trzymać! :) Sama nie jestem literaturoznawcą, tylko uczennicą, i to średnią, spróbuję jednak odrobinę pomóc. Jak już napiszesz jakiś akapit, przeczytaj go na głos, wtedy na pewno zauważysz wszystkie błędy i powtórzenia. Odkąd zaczęłam tak robić, nauczyciele mniej narzekają na moje wypracowania. ;)
    Powodzenia w pisaniu!

    PS Jeszcze jedno, przyjęło się mówić o pracy "doktorskiej", nie "doktoranckiej".

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja również nie widziałam pierwszej recenzji, ale właściwie ta jest całkiem okey.
    Mi również zdarzają się błędy.. często ortografy i chociaż bym sprawdzała sto razy tak zawsze coś jest nie tak. A to stylistycznie nie brzmi.. a to zapomniałam przecinka.. coś powtórzyłam... normalka..
    Ważne żeby się uczyć na błędach i się nie dać.. równocześnie szlifować swoje umiejętności..! :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger