maja 14, 2014

66. "Bilet na Arkę" Stanisław Karolewski


Stanisław Karolewski to antykwariusz, historyk sztuki, fotograf i literat. Jest twórcą wrocławskiego Szarlatana, interdyscyplinarnego antykwariatu i miejsca kultury, dzięki któremu wydał swoje dzieła. W 2009 roku debiutował na polskim rynku książką „W piaskownicy światów. Epos wrocławski”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników oraz krytyków. W moje ręce trafiła niepozorna rozmiarami powieść „Bilet na Arkę”.


Od samego początku w oczy rzuca się wykonanie, ponieważ pojawiają się liczne wcięcia w tekście czy odstępy między wierszami. Nie przypominam sobie podobnie skonstruowanej książki, a nie jest to jedyna cecha, która wyróżnia utwór Karolewskiego.

Ferdynand Pauszke postanawia zbudować arkę. I to nie byle jaką, a zdecydowanie najlepszą. W końcu zbliża się koniec świata, wielki potop, istny Armagedon. Pomysł nie dziwi jego syna, skądinąd zrodzonego z brody własnego ojca. Od dziecka towarzyszył opiekunowi w jego dziwactwach i szalonych przedsięwzięciach. Już od maleńkości wpajano mu zasady, którymi miał się kierować w życiu. Najważniejsze jest bezpieczeństwo. I nie wolno kraść, co najwyżej przywłaszczać mienie. Tak jak to robi polski rząd, według Ferdynanda P.

"Alex - był agent, Ojciec - działacz Solidarności, potem - ja też umoczony, bo brałem udział we wszystkich zawieruchach wywoływanych przez Ojca."

Autor wykreował naprawdę barwne postaci. Najbardziej wyróżnia się wspomniany wcześniej pan Pauszke. Mężczyzna samotnie wychowuje syna, w każdej sprawie musi zabrać głos i ma swoje własne zdanie, które potrafi w interesujący i całkiem racjonalny sposób uargumentować. Dlatego też jego syn słucha go, a nawet postępuje wedle zaleceń ojca. Panowie kolekcjonują różne drobiazgi i sprzęty, bo nigdy nie wiadomo co się może przydać. Zbierają własną wodę z deszczówki, jadają wyłącznie zdrową, niekoniecznie smaczną, żywność. Ferdynand nie uznaje marnotrawienia czasu, nie ogląda telewizji, nie wie kim jest Kuba Wojewódzki, za to oddaje się planowaniu i udoskonalaniu swojej Twierdzy. Chociaż jest osobnikiem dziwnym, który wplata uziemienie w spodnie, a nawet majtki, szybą pancerną ochrania monitor, a do patelni mocuje gaśnicę na wypadek gdyby olej się zapalił – pan Pauszke ma głowę na karku i smykałkę do interesów. Dobrze wie jak szybko zarobić pieniądze, zaś w mózgu ma świetnie pracujący kalkulator.

Książka jest nietypowa, zwłaszcza w sposobie prowadzenia fabuły. Początkowo nie mogłam połapać się w akcji, narrator skakał od jednego wydarzenia do drugiego, przeplatając teraźniejszość ze wspomnieniami. Czułam się zagubiona w tym chaosie, na szczęście w miarę czytania przyzwyczajałam się do tego nietypowego stylu i z większą łatwością poruszałam między zdarzeniami.

"Jesteś typowym przedstawicielem homo civilizatius, musisz biec, choć nie ma dokąd."

„Bilet na Arkę” przedstawia wizję końca świata oraz ludzką wolę przeżycia. Problematyka została przedstawiona w całkowicie dla mnie nowatorski sposób, pełen dowcipu oraz ironii, doskonale wycelowanej w przywary naszego społeczeństwa. Sacrum zostaje zniesione z piedestału, Boga szuka się za pomocą Internetu i płatnych smsów, i to nie co łaska, a według cennika.

Książka stanowiła dla mnie ciekawą przygodę, zupełnie odmienną od dotychczas mi znanych. Pomimo swojego pozornego chaosu (a może celowego, w końcu zbliża się koniec świata i trzeba szukać bezpiecznego schronienia), wydaje się skrywać w sobie przesłanie, ukryte między wierszami i ironią. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi, Stanisławowi Karolewskiemu.
Recenzja bierze udział w akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.  
https://www.facebook.com/PNGiSAM?fref=ts 

3 komentarze:

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger