"MEGAGWIAZDA KINA
Ryan Christensen nawet w najdzikszych snach nie wyobrażał sobie, że stanie się obiektem uwielbienia pięknych kobiet, paparazzi zaczną zatruwać mu życie, a hollywoodzcy producenci będą walczyć o jego względy. W takcie kręcenia kolejnego filmu, Ryan ucieka przed tabunem rozwrzeszczanych fanek i wpada do pubu - gdzie znajduje znacznie więcej, niż się spodziewał...
DZIEWCZYNA Z MAŁEGO MIASTECZKA
Taryn Mitchell leczy rany po niedawnym zawodzie miłosnym i trzyma mężczyzn na dystans. Kiedy jednak w jej pubie niespodziewanie pojawia się boski Ryan Christensen, daje się zauroczyć temu sympatycznemu, dowcipnemu i nieziemsko przystojnemu mężczyźnie...
ZWIĄZEK, KTÓRY NIE MA SCENARIUSZA
Taryn wkrótce odkrywa, że zakochała się w Ryanie. Ale czy ich uczucie okaże się na tyle mocne, by przetrwać mimo natręctwa niezmordowanych paparazzi, sensacyjnych nagłówków gazet i zazdrosnych wielbicielek?"
Ona.
Dwudziestosiedmioletnia właścicielka pubu, a także kilku innych
drobnych przedsiębiorstw. Piękna, inteligentna, niezależna, oddana
przyjaciołom, ale także dogłębnie zraniona i zakompleksiona.
On. Jej równolatek,
sławny i pożądany aktor, idol wielu kobiet, ich obiekt westchnień.
Seksowny, zdolny, bogaty, ale samotny, zagubiony w świecie show
biznesu, pragnący jedynie normalności. Podobnie jak ona, był
wcześniej zraniony i ma problemy z zaufaniem.
Ich drogi
nieoczekiwanie się spotykają. On nie może uwierzyć, że spotkał
kobietę zainteresowaną nim, Ryanem, młodym i inteligentnym
facetem, a nie gwiazdą kina i jego pieniędzmi. Ona nie może mu w
pełni zaufać, kiedy dookoła niego krążą seksowne aktorki i
napalone fanki. W przeciwieństwie do filmu, ich życie nie podlega
żadnemu scenariuszowi, sami muszą napisać swoją własną
historię. Tylko czy pokonają przeszkody, które wciąż pojawiają
się w ich życiu i uda im się osiągnąć szczęście?
Tina Reber osadziła
swoją historię w brutalnych realiach show biznesu, świata wielkich
pieniędzy, braku prywatności, wierutnych kłamstw. Miałam momenty,
gdy trudno było mi uwierzyć w szaleństwo otaczające Ryana,
wydawało mi się przesadą, iż rozhisteryzowane fanki gonią go po
ulicy, a paparazzi godzinami wyczekują przed jego hotelem. Później
jednak stanęły mi przed oczami zdjęcia ukazywane w Internecie,
pokręcone historie opisywane przez dziennikarzy, nafaszerowane
niejednokrotnie stekiem bzdur, wycinanie zdań z kontekstu, a także
tłumy podnieconych wielbicielek piszczących na widok swoich idoli.
Autorce udało się opisywać cały ten cyrk i otoczkę Hollywoodu, a
także pragnienie normalności i swobody, cieszenia się drobnymi
oczywistościami.
Wątek miłosny był
podstawą tej książki. Obawiałam się nadmiaru słodyczy,
cukierkowej, mocno przesłodzonej historii, gdzie on będzie wielką
gwiazdą, a ona szarą myszką, słabnącą na widok swojego
ukochanego, tracącą przy nim rozum i zdolność wysławiania się.
Na szczęście wyglądało to inaczej. Ich flirt nie ociekał seksem,
a świeżością, prawie że nastoletnią miłością, pełną
radości i cieszenia się z drobnych gestów. Podobało mi się, że
sprawy nie potoczyły się za szybko, nie wylądowali w łóżku po
pierwszym spotkaniu wyznając sobie uczucia. I chociaż oboje w
kochali się, każde zachowało własne zdanie i umiejętność
myślenia. Oczywiście rysa na szkle pojawić się musi i
nie chodzi mi o to, iż pojawiały się kłótnie, bo one akurat mi
się podobały (nie mogę znieść powieści, w której miłość
jest idealna, a zakochani prawie że wyjadają sobie z dzióbków).
Niektóre dialogi
wydawały mi się sztuczne, jakby pisane na siłę, aby bohaterowie
rozmawiali między sobą. Niemniej jednak przyznaję, iż na mojej
twarzy kilkukrotnie pojawił się uśmiech, a książka wciągnęła
mnie. „Miłość bez scenariusza” ma prawie 700 stron, ale
czytało mi się ją niesamowicie lekko i szybko, gdyż Tina Reber
pisała prostym językiem. Zaznaczyć muszę, że mocną stroną dla
mnie stanowiła grupa przyjaciół opisana w książce. Byli oni
zgrani, zawsze mogli na siebie liczyć, świetnie się rozumieli.
Trochę nawet pozazdrościłam im takiej paczki.
Powieść na pewno
nie należy do wysokiej literatury, ale śmiało mogę powiedzieć,
że jest idealną pozycją na wakacje. Czyta się ją przyjemnie,
można się przy niej w pełni odprężyć i zrelaksować, ciesząc
swobodą i wolnym czasem.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję panu Rafałowi oraz Wydawnictwu Akurat.
No proszę. Kolejna dobra opinia o tej książce. Naprawdę poważnie zastanawiam się, czy nie zainwestować funduszów w tą książkę, skoro zdobywa takie uznanie w blogsferze. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Zapowiada się ciekawie...:) Pozdrawiam i życzę miłego popołudnia. :)
OdpowiedzUsuńZrezygnowałam z zamówienia egzemplarza i chyba podjęłam słuszną decyzję.
OdpowiedzUsuńKsiążka już na mojej półce. Niebawem się za nią zabieram.
OdpowiedzUsuńAkurat ta książka mi się chyba spodoba :)
OdpowiedzUsuń:) chętnie przeczytam to opasłe tomisko :) Myślę, że na wakacje w sam raz :) czytałam już wiele recenzji i są bardzo podobne, raczej na plus :) poza tym uwielbiam wielotomowe książki :)
OdpowiedzUsuńNie powiem, że nie interesuje mnie ta książka - bo i bardzo, ale nie wiem kiedy po nią sięgnę :(
OdpowiedzUsuńRównież czytałam tę książkę i mam podobne do Twoich odczucia :)
OdpowiedzUsuńHah, też chętnie miałabym takich przyjaciół, jak ci opisani w "Miłości (...)" ^^