„Próba uczuć”
to kontynuacja „Miłości bez scenariusza” Tiny Reber, którą
również miałam przyjemność dla Was recenzować [recenzja]. Po przeczytaniu
pierwszej części byłam nastawiona bardzo pozytywnie, więc z
chęcią sięgnęłam po dalszy ciąg historii.
Taryn Mitchell i
Ryan Christensen zaręczyli się. I nie byłoby w tym nic
szokującego, gdyby on nie był rozchwytywanym aktorem, a ona
właścicielką małego pubu. Ich miłość jest nie w smak
menadżerom Ryana, a także jego wiernym fankom, które z nienawiścią
spoglądają na kobietę u jego boku. Czy ten związek ma szansę
przetrwać kolejne kłopoty, piętrzące się przed zakochanymi? Czy
poradzą sobie z życiem w centrum uwagi i brakiem prywatności?
Mój początkowy
entuzjazm został szybko stłumiony. Miałam swoje oczekiwania w
stosunku do książki. W poprzedniej części podobał mi się
związek Taryn i Ryana, który był uroczy, momentami prawie jak
szczenięce zauroczenie, ale nie był przesłodzony. W tej części
już od początku czułam spływający zewsząd lukier, od nadmiaru
słodyczy miałam ochotę zamknąć powieść. Liczne sceny
erotyczne, zawsze idealne zgranie, szeptanie czułych słówek i
wyznawanie miłości w kilku językach, zachwyt Taryn nad Ryanem,
którego – jak się niejednokrotnie okazało – mogła zawsze
kochać bardziej. Ona poświęciła dla niego swoje prywatne życie,
a wciąż czuła, że nie daje mu wystarczająco dużo. On zaś
zrobił się irytująco nadopiekuńczy. Chociaż gdyby to mojemu
partnerowi grożono, pewnie zachowywałabym się podobnie...
Czy uznaję zatem
„Próbę uczuć” za nieudaną, fatalną lekturę? Zdziwicie się,
ale nie. Owszem, związek Taryn i Ryana był dla mnie zbyt idealny,
jakbym wiecznie patrzyła przez różowe okulary, a do tego miałam
wrażenie jakby wszystkiego było za dużo – za dużo seksownych
facetów (hmm... zaczynam się zastanawiać czy ich może być ZA
DUŻO), napalonych kobiet liczących na romans z gwiazdą,
psychopatycznych fanów, kłopotów piętrzących się na każdym
kroku... Mimo tego, naprawdę zrelaksowałam się podczas czytania.
Powieść Tiny Reber jest po prostu lekturą, która ma dać chwilę
wytchnienia, okazję do rozmarzenia się nad doskonałą i
bezwarunkową miłością, która może pokonać wszystko. I to się
autorce udało, gdyż ponownie wciągnęła mnie w swoją historię.
Dzięki jej lekkiemu stylowi czytało mi się szybko, zapominałam o
otaczających mnie rzeczach, a przenosiłam się do wykreowanego
przez nią świata. Nie miałam żadnych problemów z wyobrażeniem
sobie przedstawionych sytuacji, gdyż wszystko było napisane prosto
i przejrzyście. Dodając do tego fakt, iż wraz z upływem stron,
malała ilość i rozmiar opisywanych scen erotycznych, można śmiało
stwierdzić, iż warto było przebrnąć przez słabszy początek
książki.
Zastanawiacie się
czy sięgnąć po „Próbę uczuć”? Jeżeli czytaliście
wcześniejszą część, zapewne postanowicie zapoznać się z
kontynuacją. Jeśli „Miłość bez scenariusza” jest jeszcze
przed Wami, to polecam Wam ją na mroźny, zimowy wieczór. Niech
płomienne uczucie rozgrzeje Wasze serca, a lekka historia pozwoli
odprężyć się i zapomnieć o trudach dnia.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję pani Annie oraz Wydawnictwu Akurat.
_________________
Kochani, z różnych przyczyn osobistych przez ostatnie 1,5 miesiąca nie pojawiały się recenzje. Nastał jednak początek nowego roku, a ja mam przyjemność wrócić do Was. Postaram się, aby recenzje znów pojawiały się regularnie, a wszystko jest na dobrej drodze, aby tak właśnie było :)
W Nowym Roku życzę Wam spełnienia wszystkich marzeń, zdrowia, powodów do uśmiechu, miłości i samych dobrych książek, na Waszej czytelniczej drodze :)
Seria wciąż przede mną, aczkolwiek nie wiem czy po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńO tak, mam bardzo podobne uczucia do Twoich. Podobała mi się pierwsza część, a druga jest trochę gorsza, ale w sumie to całkiem fajny i przyjemny romansik na odprężenie.
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę poznać część pierwszą, później się okaże co dalej:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam i raczej nic nie zanosi się na to, żeby to zmienić :) Może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńTaki gatunek niezbyt mi się podoba i nie sądzę, ze sięgnę po pierwszą część jak i tą.
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszy tom, który podobał mi się, więc Próbę uczuć mam w planach. :)
OdpowiedzUsuń