Inspektor policji Andrzej Szubert poszukuje grasującego w mieście seryjnego zabójcy zwanego wilkołakiem. Prywatny detektyw Antoni Kaczmarek przyjmując zlecenie odszukania zaginionego Szwajcara, narazi się niebezpiecznym ludziom. Z kolei oficer Wojska Polskiego Mieczysław Apfelbaum przyjeżdża do Poznania z zadaniem odszukania na starym żydowskim cmentarzu na Muszej Górze...tajemnic żydowskiej magii. W serię zabójstw zamieszani są też agenci obcych wywiadów, m.in. Abwehry. W tle tymczasem widać przygotowania do zbliżającej się wojny, ale wykorzystanie przez polską armię starej żydowskiej magii może odmienić bieg historii.
Zaginiony szwajcarski dziedzic, przestępczy półświatek, wątki judaistyczne i pełnokrwiści bohaterowie, wariacje historyczne - powieść Bohdana Głębockiego wciąga od pierwszych stron i sprawia, że trudno oderwać się od lektury."
„Musza góra” to
nie tylko debiut Bohdana Głębockiego, ale również mój pierwszy
raz z gatunkiem dieselpunk.
Nie dość,
że nigdy wcześniej nie
czytałam podobnej książki, to
w ogóle nie słyszałam nazwy. Okazało się, iż fani określili
tak połączenie powieści sensacyjnej,
która ma w sobie elementy kryminału, fantastyki oraz literatury
historycznej.
Akcja
powieści dzieje się w latach trzydziestych XX wieku w Poznaniu.
Antoni Kaczmarek, były policjant, a obecnie prywatny detektyw
zajmujący się głównie ściganiem
niewiernych małżonków, niespodziewanie otrzymuje intratne i
tajemnicze zlecenie. Wraz z nim zaczynają się jego kłopoty, które
dodatkowo mobilizują go do rozwiązania sprawy. Młody inspektor
policji, Andrzej Szubert, kierowany ogromną ambicją, ściga
niebezpiecznego mordercę, zwanego przez wszystkich wilkołakiem.
Zrobi wszystko, aby otrzymać awans i tym samym przypodobać się
swojej ukochanej. Oficer Wojska Polskiego, Mieczysław Apfelbaum,
zostaje skierowany do
Poznania na kurs dla kwatermistrzów. Jest to jednak tylko przykrywka
dla jego oficjalnego zadania – odszukania na starym cmentarzu
tajemnic żydowskiej magii...
W
książce pojawiło się wielu bohaterów, każdy inny, ciekawy i z
własną historią. Najbardziej do gustu przypadła mi postać młodej
Basi, wychowanicy Kaczmarka. Chociaż potrafiła zdenerwować mnie
swoją postawą wobec detektywa, a także czasem dziecinnym
zachowaniem, to podziwiałam jej wiedzę, odwagę i upór, z którym
dążyła do rozwiązania sprawy. Nie była leciwym dziewczęciem,
które tylko leżało i pachniało, ale
aż gotowała się z nadmiaru energii do pracy. Jej
przypadkowo poznany kolega Tomuś, typowy goryl z blokowiska, to tak
naprawdę prosty chłopak o gołębim sercu, do którego zdecydowanie
zapałałam cieplejszymi uczuciami. Pomimo iż są to postacie
drugoplanowe, posiadały swoje własne charaktery i zostały
dokładnie nakreślone.
Początkowo
miałam problem z nadążeniem za autorem i jego pomysłami. Bardzo
szybko wprowadził wielu bohaterów i różnorodne wątki, więc
musiałam czytać uważnie, aby zrozumieć fabułę. Na szczęście
wraz z rozwojem akcji udało mi się poukładać w głowie wszystkie
fakty. Mogłam zatem spokojnie oddać się lekturze, która coraz
mocniej mnie wciągała i intrygowała. Nie wiedziałam komu mogę
ufać, kto jest zdrajcą i szpiegiem dla obcych sił wywiadowczych, a
kto tak naprawdę niewinną płotką, zagubioną w większej sieci.
Chciałam poznać zakończenie, które – przyznaję – nie
usatysfakcjonowało mnie. Nie znalazłam informacji o kontynuacji
powieści, a to sugeruje mi finał historii. Wiele wątków nie
zostało do końca rozwiązanych, stąd też moje niezadowolenie. Jeżeli w planach jest następny
tom, koniecznie będę musiała po niego sięgnąć, aby poznać
dalszy ciąg wydarzeń i zaspokoić swoją ciekawość.
Do
lektury
podeszłam z dystansem, ale i ogromnym zainteresowaniem. Jako iż było
to dla mnie pierwsze spotkanie z dieselpunkiem,
nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. „Musza
góra” to jeden z lepszych debiutów, które miałam okazję
czytać. Autor wprowadził kilka wątków, jednak potrafił je
sprawnie połączyć i lawirować między nimi. Każda sprawa mogłaby
stanowić pomysł na osobną powieść. Tymczasem Głębocki
zaserwował nam pełen pakiet.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.
Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Empik || Bonito || Booklikes
Nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak dieselpunk, zszokowałaś mnie, a jednocześnie zaciekawiłaś taką pozycją.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiedziałam. Warto zajrzeć.
OdpowiedzUsuńo wreszcie jakaś książka po którą mógłbym sięgnąć
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńJestem po lekturze tej książki. Faktycznie zarówno osób jak i wątków sporo, ale wystarczy czytać uważnie, żeby za wszystkim nadążyć. Pomysł, treść i dialogi po prostu uważam za genialne i szczerze polecam tą książkę dalej. Co ciekawe - mieszkam w mieście, w którym toczy się akcja - świetnie czyta się o wszystkich ulicach, bramach i miejscach, które po dziś dzień istnieją (lub zostały przebudowane). Brawo dla autora za tak dokładne odzwierciedlenie faktycznych miejsc z dawnych lat.
OdpowiedzUsuń