stycznia 20, 2015

108. "Musza góra" Bohdan Głębocki

"Lata trzydzieste XX wieku, Poznań. W tym miejscu krzyżują się losy głównych bohaterów.

Inspektor policji Andrzej Szubert poszukuje grasującego w mieście seryjnego zabójcy zwanego wilkołakiem. Prywatny detektyw Antoni Kaczmarek przyjmując zlecenie odszukania zaginionego Szwajcara, narazi się niebezpiecznym ludziom. Z kolei oficer Wojska Polskiego Mieczysław Apfelbaum przyjeżdża do Poznania z zadaniem odszukania na starym żydowskim cmentarzu na Muszej Górze...tajemnic żydowskiej magii. W serię zabójstw zamieszani są też agenci obcych wywiadów, m.in. Abwehry. W tle tymczasem widać przygotowania do zbliżającej się wojny, ale wykorzystanie przez polską armię starej żydowskiej magii może odmienić bieg historii.

Zaginiony szwajcarski dziedzic, przestępczy półświatek, wątki judaistyczne i pełnokrwiści bohaterowie, wariacje historyczne - powieść Bohdana Głębockiego wciąga od pierwszych stron i sprawia, że trudno oderwać się od lektury."

„Musza góra” to nie tylko debiut Bohdana Głębockiego, ale również mój pierwszy raz z gatunkiem dieselpunk. Nie dość, że nigdy wcześniej nie czytałam podobnej książki, to w ogóle nie słyszałam nazwy. Okazało się, iż fani określili tak połączenie powieści sensacyjnej, która ma w sobie elementy kryminału, fantastyki oraz literatury historycznej.

Akcja powieści dzieje się w latach trzydziestych XX wieku w Poznaniu. Antoni Kaczmarek, były policjant, a obecnie prywatny detektyw zajmujący się głównie ściganiem niewiernych małżonków, niespodziewanie otrzymuje intratne i tajemnicze zlecenie. Wraz z nim zaczynają się jego kłopoty, które dodatkowo mobilizują go do rozwiązania sprawy. Młody inspektor policji, Andrzej Szubert, kierowany ogromną ambicją, ściga niebezpiecznego mordercę, zwanego przez wszystkich wilkołakiem. Zrobi wszystko, aby otrzymać awans i tym samym przypodobać się swojej ukochanej. Oficer Wojska Polskiego, Mieczysław Apfelbaum, zostaje skierowany do Poznania na kurs dla kwatermistrzów. Jest to jednak tylko przykrywka dla jego oficjalnego zadania – odszukania na starym cmentarzu tajemnic żydowskiej magii...

W książce pojawiło się wielu bohaterów, każdy inny, ciekawy i z własną historią. Najbardziej do gustu przypadła mi postać młodej Basi, wychowanicy Kaczmarka. Chociaż potrafiła zdenerwować mnie swoją postawą wobec detektywa, a także czasem dziecinnym zachowaniem, to podziwiałam jej wiedzę, odwagę i upór, z którym dążyła do rozwiązania sprawy. Nie była leciwym dziewczęciem, które tylko leżało i pachniało, ale aż gotowała się z nadmiaru energii do pracy. Jej przypadkowo poznany kolega Tomuś, typowy goryl z blokowiska, to tak naprawdę prosty chłopak o gołębim sercu, do którego zdecydowanie zapałałam cieplejszymi uczuciami. Pomimo iż są to postacie drugoplanowe, posiadały swoje własne charaktery i zostały dokładnie nakreślone.

Początkowo miałam problem z nadążeniem za autorem i jego pomysłami. Bardzo szybko wprowadził wielu bohaterów i różnorodne wątki, więc musiałam czytać uważnie, aby zrozumieć fabułę. Na szczęście wraz z rozwojem akcji udało mi się poukładać w głowie wszystkie fakty. Mogłam zatem spokojnie oddać się lekturze, która coraz mocniej mnie wciągała i intrygowała. Nie wiedziałam komu mogę ufać, kto jest zdrajcą i szpiegiem dla obcych sił wywiadowczych, a kto tak naprawdę niewinną płotką, zagubioną w większej sieci. Chciałam poznać zakończenie, które – przyznaję – nie usatysfakcjonowało mnie. Nie znalazłam informacji o kontynuacji powieści, a to sugeruje mi finał historii. Wiele wątków nie zostało do końca rozwiązanych, stąd też moje niezadowolenie. Jeżeli w planach jest następny tom, koniecznie będę musiała po niego sięgnąć, aby poznać dalszy ciąg wydarzeń i zaspokoić swoją ciekawość.

Do lektury podeszłam z dystansem, ale i ogromnym zainteresowaniem. Jako iż było to dla mnie pierwsze spotkanie z dieselpunkiem, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Musza góra” to jeden z lepszych debiutów, które miałam okazję czytać. Autor wprowadził kilka wątków, jednak potrafił je sprawnie połączyć i lawirować między nimi. Każda sprawa mogłaby stanowić pomysł na osobną powieść. Tymczasem Głębocki zaserwował nam pełen pakiet. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.
http://mediarodzina.pl/

Recenzja znajduje się również na:

5 komentarzy:

  1. Nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak dieselpunk, zszokowałaś mnie, a jednocześnie zaciekawiłaś taką pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie wiedziałam. Warto zajrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. o wreszcie jakaś książka po którą mógłbym sięgnąć

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem po lekturze tej książki. Faktycznie zarówno osób jak i wątków sporo, ale wystarczy czytać uważnie, żeby za wszystkim nadążyć. Pomysł, treść i dialogi po prostu uważam za genialne i szczerze polecam tą książkę dalej. Co ciekawe - mieszkam w mieście, w którym toczy się akcja - świetnie czyta się o wszystkich ulicach, bramach i miejscach, które po dziś dzień istnieją (lub zostały przebudowane). Brawo dla autora za tak dokładne odzwierciedlenie faktycznych miejsc z dawnych lat.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger