Lubię książki o
Wikingach. Moim zdaniem są świetnym tematem na powieści, dzięki
ich legendom, wierzeniom. Pisarze chętnie wykorzystują ich motyw,a
ja – gdy tylko nadarzy się okazja – z przyjemnością sięgam po
takie pozycje. Tak też stało się z Wikingami. Wilczym
dziedzictwem Radosława
Lewandowskiego. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym autorem,
więc był dla mnie kompletną zagadką.
Książkę
skończyłam jakiś czas temu, jednak długo nie mogłam się zebrać
do napisania recenzji. Nie wiedziałam co napisać, jakie mam
uczucia wobec przeczytanej historii. I dalej nie wiem. Wikingowie.
Wilcze dziedzictwo było
lekturą, która niestety nie wciągnęła mnie, nie musiałam po nią
sięgać w każdej wolnej chwili, aby dowiedzieć się co jest dalej.
Nie była to jednak zła książka, do której zmuszałam się, nie
nudziła mnie też. Z
przykrością stwierdzam, że
przeszłam obok niej zupełnie obojętnie, a
myślami często wybiegałam w kierunku następnej powieści.
Odniosłam
wrażenie, że Lewandowski bardzo interesuje się Wikingami. Widać
było, że jest obeznany w temacie, pasjonuje się tym. Na końcu
książki załączony jest słownik, w którym autor wyjaśnia wiele
terminów, z którymi czytelnik może mieć problemy. Często
poruszanym tematem była wiara. Wikingowie wierzą w wielu bogów,
mają swoją wymarzoną Walhalle, dlatego pragną umrzeć w walce, z
orężem w ręku, aby zasłużyć na wieczne szczęście. W Wilczym
dziedzictwie spotykają się oni z chrześcijanami, a także
wyznawcami Allaha. Konflikt wierzeń jest w powieści równie ważny,
jak konflikt interesów i złoto, trofea. Poprzez rozmowy bohaterów,
Lewandowski często tłumaczy zawiłości każdej z religii.
Jak
można się spodziewać w powieści o Wikingach, cały czas coś się
dzieje. Wodzowie toczą rozmowy, spierają się, zawierają sojusze,
aby później je łamać. Walczą z wrogami, a także mają swoje
małe, wewnętrzne spory. Pokazują młodszym, mniej doświadczonym w
boju wojom, gdzie jest ich miejsce. Chociaż w książce jest
naprawdę dużo akcji, trwa wojna, krew się leje, niestety nie
odczuwałam napięcia, nie zagryzałam paznokci i nie czytałam w
każdej wolnej chwili, aby sprawdzić, która ze stron zwycięży,
który bohater polegnie.
Z
perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż Wikingowie. Wilcze
dziedzictwo niestety nie spełnili moich oczekiwań. Liczyłam
chyba jednak na więcej, stąd moja obecna obojętność wobec
przeczytanej książki.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat.
Szkoda mi czasu na słabsze książki :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Dobrze, że cały czas coś się dzieje w książce, aczkolwiek ja nie jestem zainteresowana tą lekturą.
OdpowiedzUsuńTo chyba będzie pierwsza w moim życiu książka, której nie skończę... Też uwielbiam motyw Wikingów, ale tutaj coś nie gra. Przeczytałam 100 str i na razie nie podoba mi się ani język, ani te wybitnie męskie żarty... Autor ma parę słów, które sobie upodobał i notorycznie używa. I ci wikingowie jacyś tacy, chamscy i obleśni.
OdpowiedzUsuń