października 31, 2016

154. "Diabelski owoc" Tom Hillenbrand


Lubię jedzenie. Uwielbiam kryminały. Dlatego gdy usłyszałam o kryminale kulinarnym, wiedziałam że muszę go mieć. Byłam ciekawa jaki będzie, nie mogłam się doczekać lektury. To miało być moje pierwsze spotkanie z tym gatunkiem, nie miałam pojęcia czego się spodziewać. W ten oto sposób w moje ręce wpadł Diabelski owoc Toma Hillenbranda.

Xavier Kieffer to były mistrz kuchni, któremu wszyscy wróżyli ogromną karierę, a on wybrał małą lokalną restaurację, w której mógł spokojnie oddawać się swojej pasji. Pewnego dnia w jego lokalu umiera paryski krytyk kulinarny, a Xavierowi bacznie przygląda się policja. Mężczyzna zaczyna prowadzić prywatne śledztwo, w międzyczasie trafiając na nieznany owoc, który może okazać się źródłem problemów.

Wydawnictwo reklamuje książkę tekstem „To nie jest kolejny krwawy kryminał”. Zgadzam się z tym zdecydowanie. Oczywiście pojawiają się ofiary, jednak ich śmierć nie jest opisana ze szczegółami, krew nie tryska na ściany, nie odrzucała mnie brutalność morderców, ich brak zahamowań. Głównym wątkiem była sprawa diabelskiego owocu, próba rozwikłania zagadki jego pochodzenia i działania, a także fakt jakie korzyści mógł przynieść dla wielkich koncernów spożywczych.

W swojej książce Hillenbrand porusza temat modyfikowania jedzenia przez wielkie koncerny spożywcze, oszukiwania klientów, sztucznej produkcji jedzenia. Konsumenci często są nieświadomi co jedzą, nie czytają opisów na opakowaniach, ślepo wierzą firmom. A te bezlitośnie podają nam śmieciowe papki, tnąc koszty, idąc na ilość, a nie jakość. Główny bohater Diabelskiego owocu sprzeciwia się takiemu postępowaniu, chcąc zachować wysoki standard swoich potraw, nawet jeżeli gotuje w małej lokalnej restauracji, która nie ma na swoim koncie nagród i prestiżowych gwiazdek.

Diabelski owoc to pierwsza powieść Toma Hillenbrada, zapalonego kucharza hobbysty. Uważam jego debiut za całkiem niezły. Książka stanowiła dla mnie idealną odskocznię po wcześniejszej mrocznej lekturze. Napisana w lekkim stylu, bez pompatyczności, zawierająca opisy pysznych dań – istny smaczek dla poszukiwaczy przyjemnej, niewymagającej lektury, wciągającego kryminału, jednak pozbawionego krwawych detali. Druga część już czeka na mojej półce!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Smak Słowa oraz Business&Culture.

http://smakslowa.pl/


Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Matras || Bonito || Empik || Gandalf
Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger