grudnia 22, 2016

157. "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" J. Thorne, J. Tiffany, J. K. Rowling


Pamiętam jak lata temu wystawałam po nocach w księgarni, aby odebrać nowe części Harry’ego Pottera. Musiałam mieć książki od razu, żeby bezzwłocznie zabrać się za czytanie. Uwielbiałam wracać do świata pełnego magii. Gdy usłyszałam o tym, że pojawi się Harry Potter i Przeklęte Dziecko, znów poczułam lekki dreszczyk emocji. To jak powrót do czasów dzieciństwa. Ale czy na pewno udany?

Zacznę od tego, że do lektury podchodziłam z dystansem. I to podwójnym. Po pierwsze jest to zapis scenariusza, a nie klasyczna powieść. Po drugie – i chyba najważniejsze – autorką nie jest J. K. Rowling, ona tylko czuwała nad pracą Jacka Thorne’a i Johna Tiffany’ego (nie dajcie się zwieść temu, iż jej nazwisko podane jest większą czcionką). I chociaż pragnęłam wrócić do zaczarowanego świata, wiedziałam że rzeczywistość może mnie łatwo dogonić. Stwierdziłam, że będzie fajnie, jak nie będę oczekiwała rowlingowego Harry’ego to się nie zawiodę. Mniejsze oczekiwania, mniejszy upadek.

Tymczasem zostałam ogromnie rozczarowana. Wiedziałam, że to nie będzie to samo, ale zupełnie abstrahując od faktu, że nie jest to książka napisana przez Rowling, była ona słaba. Serce mnie boli pisząc to, gdyż kocham Pottera, ale taka jest brutalna prawda. Autorzy ani trochę nie oddali magii, którą posiadała pisarka. Nie czułam ekscytacji, nie miałam ochoty rozsiąść się wygodnie i zaczytać, przenieść do świata czarodziejów, nie czułam takiego ciepła i fantastycznego klimatu.

Bohaterowie byli drętwi, sztuczni. I okropnie infantylni. Miałam wrażenie, że z przyjaźni, która wytworzyła się lata temu, nie zostało nic. Nie czułam łączącej ich więzi, miłości. A przecież tyle przeszli razem. Ich zachowanie było momentami dziecinne, podobnie jak dialogi. Za proste jak na dojrzałe osoby, które wiele w życiu doświadczyły. Wszystko było takie… płytkie. Thorne i Tiffany nie tylko nie wykreowali postaci na miarę Rowling, co nie stworzyli ciekawych i wartościowych bohaterów na własny użytek.

Książkę czytało mi się szybko, dzięki formie w jakiej jest podana. Chociaż bohaterowie mnie rozczarowali, to byłam zainteresowana fabułą. Pomysł sam w sobie był dobry, chciałam wiedzieć jak zakończą się poczynania młodego Albusa i jego przyjaciela Scorpiusa. Podróże w czasie, maczanie palców w przeszłości i pokazanie jak drobna zmiana może wpłynąć na bieg wydarzeń i jak czasem niewiele może brakować, by przyszłość wyglądała inaczej. Czytałam lepsze historie, ale ten pomysł nie był zły.

Nie radzę myśleć o Harrym Potterze i Przeklętym Dziecku jako kontynuacji kultowego cyklu Rowling, bo mocno się zawiedziecie. Cieszcie się powrotem do tego zaczarowanego (chociaż kompletnie odmiennego) świata, potraktujcie to jako krótką odskocznię, alternatywną „rzeczywistość”. W ten sposób może nie poczujecie się jak małe dziecko, które z niecierpliwością czeka na ulubiony deser, a w zamian dostaje zupełnie coś innego. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Matras || Bonito || Empik || Gandalf

3 komentarze:

  1. Mam na półce i chcę się zabrać za nią niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obecnie czytam i nie mogę jej dokońxcZyć, jednak nie ze względu na to, że książka jest zła, ale nie mam po prostu czasu. Zaproszę Cię na reenzję jak już się pojawi.
    http://kruczegniazdo94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. chciała kupić ale zrezygnowałam i nie wiem czy dobrze zrobiłam zapraszam do mnie http://recenzjenadine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger