Wydawnictwo Amber
wydaje serię książek Moja historia,
która oparta jest na faktach autentycznych. Nigdy wcześniej nie
sięgałam po ten cykl, jednak gdy dostałam propozycję przeczytania
Marion, córeczko, dlaczego cię zadręczyli?,
postanowiłam zmienić ten stan.
Nora
Fraisse to matka trzynastoletniej Marion, która odebrała sobie
życie. Dziewczynka była dręczona w szkole, a także poza nią. Nie
radziła sobie z tą sytuacją, nie poprosiła rodziców o pomoc,
zamiast tego ostatecznie zakończyła sprawę i powiesiła się. Pani
Fraisse postanowiła walczyć o prawdę i sprawiedliwość, nie mogąc
pogodzić się ze stratą ukochanej córki. Ta książka to historia
opowiedziana przez zrozpaczoną matkę, która po śmierci dziecka,
wciąż musiała walczyć
z systemem.
Czytając
książkę byłam wielokrotnie oburzona. Nie byłam w stanie – i
wciąż nie jestem – pojąć, jak szkoła mogła w taki sposób
potraktować rodziców zmarłej Marion. Dyrektor placówki zabronił
nauczycielom kontaktu z rodziną Fraisse, sam również długo nie
mógł zdobyć się na rozmowę. Panią Fraisse traktowano jako
namolną kobietę, która oszalała po stracie dziecka. Tymczasem ona
była w żałobie, jednak szukała tego, co się jej należało –
prawdy. Prawdy o tym dlaczego jej córka, która zawsze dobrze się
uczyła, była szczęśliwa i rozmawiała z nią o wszystkim, nagle
postanowiła odebrać sobie życie. Czy nie powinna otrzymać
wsparcia? Czy szkoła nie powinna za wszelką cenę zadbać o
rozwiązanie tajemnicy? Dyrektor postanowił jednak odciąć się od
sprawy, zamieść ją pod dywan. Lepiej było przemilczeć niż
przyznać się, że dzieje się coś złego. Jeszcze
przed samobójstem Marion unikał kontaktu, chociaż jej rodzice
prosili o spotkanie, prosili o przeniesienie córki do innej klasy, w
której czułaby się lepiej.
Jednak on nie widział
żadnego problemu, a przecież miał już pełne klasy, miał
związane ręce…
Współczesne
dzieci narażone są na wiele niebezpieczeństw. Tak łatwo jest
zostać wyśmianym, odepchniętym. Masz dobre stopnie? Kujon. Nie
przeklinasz? Nie chodzisz na wagary? Lizus. Ciamajda. Tchórz.
Nudziarz. Nie nosisz markowych ciuchów? Nie masz szpanerskiego
telefonu? Nie jesteś wart niczyjej uwagi. Jesteś gorszy. Szkoła
często przestaje być miejscem, gdzie uczeń czuje się bezpiecznie
i może rozwijać swoje zainteresowania. Zamienia się w piekło, do
którego boi się przyjść, bo wie, że będą go wyśmiewać,
popychać. Powrót do domu wcale nie wiąże się ze spokojem.
Telefony komórkowe, Internet, media społecznościowe. To idealny
sposób na uprzykrzenie życia. Niekończące się smsy z nienawistną
treścią. Złośliwe komentarze i zdjęcia wrzucone na Facebooka,
które widzą wszyscy. Takie tam żarty, przyjacielskie zaczepki… A
tak naprawdę ktoś cierpi.
To
właśnie odkryła mama Marion. Falę wrogości w stosunku do swojej
córki, która płynęła do niej przez media społecznościowe. W
tej ciemności natknęła się jednak na drobne światełko,
nieśmiałe, ale jakże prawdziwe. Marion nie była bowiem sama w
swoim cierpieniu. Inne dzieci również były wyśmiewane, i tak jak
ona, bały się przyznać i szukać pomocy. Byli też uczniowie,
którzy potępiali zachowanie prześladowców dziewczyny, jednak bali
się otwarcie postawić, nie chcąc stać się nowymi ofiarami.
Marion, córeczko,
dlaczego cię zadręczyli? to
historia, która wzbudziła we mnie wiele emocji. Złość na
bezsilność rodziców; gniew na szkołę i przedstawicieli miasta,
którzy nie zareagowali na wyrządzoną krzywdę; niechęć do
mieszkańców, którzy uważali panią Fraisse za szaloną. To krótka
lektura, ale zapada w pamięć. Oby przedstawiciele szkół otworzyli
oczy i starali się zapobiegać takim wydarzeniom, żebyśmy nie
musieli chować kolejnych przedwcześnie zmarłych dzieci.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Amber.
Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Matras || Bonito || Empik || Gandalf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz