Tytuł: Nigdy nie zapomnę
Autor: Kerry Lonsdale
Wydawnictwo: Znak
Premiera: 14.08.2017
Tłumaczenie: Aleksandra Kamińska
Tytuł oryginału: Everything We Keep
Liczba stron: 400
Nadszedł dzień
wymarzonego ślubu Aimee. Jednak zamiast białej sukni, młoda
kobieta przywdziewa czerń i idzie na pogrzeb swojego ukochanego,
Jamesa. Po pogrzebie podchodzi do niej nieznajoma kobieta, twierdząca
że mężczyzna nie zginął. Aimee ucieka od niej, jednak ziarno
wątpliwości zostało w niej zasiane. Pomimo starań całej rodziny
i bliskich, nie może pogodzić się ze śmiercią Jamesa, dopóki
nie dowie się, co się z nim naprawdę stało. Czy James żyje? A
może to tylko złudna nadzieja zakochanej kobiety?
Kerry Lonsdale
stworzyła historię, której nie życzę nikomu. Pochować
ukochanego mężczyznę, w dniu, w którym miało się zostać jego
żoną, musi być niewyobrażalnie trudne. Zamiast ronić łzy
radości, opłakujemy śmierć bliskiej osoby, z którą chcieliśmy
spędzić resztę życia. Nie dziwię się, że biedna Aimee nie
mogła pogodzić się ze stratą, zwłaszcza tak nagłą,
niespodziewaną i tajemniczą. Prawda daje spokój, wtedy można
zakończyć sprawę i żyć dalej. Na to przynajmniej
liczyła bohaterka.
Od pierwszej do
ostatniej strony byłam zainteresowana tą historią, ani na moment
nie tracąc zapału do lektury. Obojętne czy właśnie przeważał
wątek obyczajowy, uczuciowy, czy też sensacyjnego poszukiwania
prawdy. Wszystko było ciekawe, dobrze napisane i skonstruowane. Jak
dla mnie, to nie było słabszego momentu, przy którym bym się
nudziła. Lonsdale udało się zagrać na moich emocjach, zapewniając
mi emocjonalny rollercoaster. Od smutku, poprzez nadzieję,
szczęście, złość, niepewność, aż do... Nie będę spoilerować
zakończenia, ale powiem Wam, że mam mieszane uczucia. Było dobre,
zaskakujące, poruszyło moją wrażliwą stronę, ale czuję się
rozdarta.
Wydawać by się
mogło, że Nigdy nie zapomnę to kolejna "babska"
powieść, oklepana, schematyczna i do szybkiego zapomnienia. I tu
wszyscy się mylą. Owszem, jest to powieść z literatury kobiecej,
"babska" w dobrym tego słowa znaczeniu, ale łączy w
sobie szczyptę dramatu i thrillera, gra na emocjach i trzyma w
napięciu, a zakończenie... Same się przekonajcie. Do polecenia
koleżance na chłodny jesienny wieczór lub po ciężkiej pracy,
wciągająca, i - pomimo smutnego wątku - odprężająca. Najpierw
przeczytała ją moja współlokatorka, później ja dałam się
wciągnąć historii. Jedna z przyjemniejszych i intrygujących
powieści z gatunku, które miałam ostatnio okazję czytać.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.
Recenzja znajduje się również na:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz