czerwca 23, 2020

"Dom ziemi i krwi" cz. 1 Sarah J. Maas

Sarah J. Maas to autorka bestsellerowych serii dla młodzieży - „Szklany tron” oraz „Dwór cierni i róż”. Chociaż zyskała w Polsce popularność, a sama kupowałam koleżance jej książki, to nigdy nie zdecydowałam się na lekturę jej powieści. Jednak zmieniło się to, gdy w zapowiedziach zobaczyłam pierwszy tom jej najnowszego cyklu „Księżycowe Miasto”, skierowanego tym razem do dorosłego czytelnika.

Bryce Quinlan jest dziewczyną, która w połowie jest człowiekiem, a w połowie Fae. W świecie pełnym magii, niebezpieczeństw i ognistych romansów poszukuje zemsty!

Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje dla handlarza antyków, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością jaką Lunathion – znane również jako Crescent City – ma do zaoferowania. Ale gdy bezwzględne morderstwo wstrząsa miastem, wszystko zaczyna się rozpadać – również świat Bryce.”
(https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4923601/dom-ziemi-i-krwi-czesc-1)

Niektórzy mówią, że to inna Maas i nie są zadowoleni z lektury. Ja mogłam podejść do historii w pełni obiektywnie, bo nie czytałam poprzednich książek autorki. Nie miałam z czym porównywać „Domu ziemi i krwi”, dlatego też czerpałam z lektury niczym niezmąconą przyjemność.

„Dom ziemi i krwi” to mieszanka gatunków. Można tutaj znaleźć zarówno elementy fantasy, jak i kryminału. Fabuła osadzona jest w magicznym świecie, w którym pełno jest zaczarowanych postaci. Są fauny, anioły, zmiennokształtni i wiele innych. Główny wątek można jednak śmiało podpiąć pod kryminał, gdyż główna bohaterka musi rozwiązać zagadkę brutalnego morderstwa. Prowadzi ona swoje własne śledztwo, niczym detektyw-amator.

W książce są wyraziści bohaterowie, obok których nie da się przejść obojętnie. Każdy wzbudził we mnie jakieś emocje, spowodował że chociaż na chwilę zatrzymałam na nim myśli. Bryce Quinlan jest młodą kobietą, z której autorka nie próbowała zrobić wzoru cnót i ideału bez skazy. Obdarzyła ją cechami, z którymi można się identyfikować, dzięki czemu jest przystępna dla czytelnika, pomimo swoich magicznych zdolności.

Powieść napisana jest lekko, z poczuciem humoru, przystępnym językiem. Sporo w niej wulgaryzmów, ale nie przeszkadzały mi one, w żaden sposób nie wpłynęły na przyjemność czytania. Chociaż Księżycowe Miasto jest magiczną krainą, to poprzez styl oraz umieszczenie w wykreowanym świecie dobrze nam znanych rzeczy (np. telefony komórkowe, kluby, alkohol, telewizja), kraina zyskuje na normalności. Jest to bardziej urban fantasy niż fantasy kojarzące się nam z magią i zaczarowanymi stworzeniami.

Na początku miałam problem z odnalezieniem się w przedstawianym świecie. Nie mogłam sobie wyobrazić opisywanych postaci, zrozumieć jak one wyglądają, jakie mają moce, kim są. Byłam też przytłoczona informacjami o mieście, podziale społeczności. Bałam się, że nie połapię się w fabule przez ten nadmiar wiadomości. Na szczęście szybko moja dezorientacja minęła i mogłam już spokojnie czytać książkę.

„Dom ziemi i krwi” jest dobrą historią, wciągającą, trzymającą w napięciu. Nie znajdzie się ona na pierwszym miejscu wśród moich ulubionych książek, ale rozbudziła we mnie ciekawość na tyle, że z przyjemnością sięgnę po drugą część. Ba, chętnie poznam kolejne tomy z cyklu „Księżycowe Miasto”, już zastanawiam się co autorka zaserwuje nam w kontynuacji. I zdecydowanie muszę nadrobić zaległości związane z „Dworem cierni i róż” oraz „Szklanym tronem”. 

Tytuł oryginalny: The House of Earth and Blood; wyd. Uroboros; tłum. Marcin Mortka; str. 560, maj 2020

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uroboros. 

Recenzja znajduje się również na:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger