listopada 25, 2020

"Listy pełne marzeń" Magdalena Witkiewicz

Magdalena Witkiewicz to znana polska pisarka, która od kilku lat zdobywa coraz większe grono wiernych czytelniczek. Po raz pierwszy sięgnęłam po jej książkę w okolicach zeszłorocznych świąt, kiedy do księgarń trafił tytuł „Uwierz w Mikołaja”. Historia spodobała mi się i byłam z niej bardzo zadowolona, ale jakoś przez cały rok nie udało mi się wrócić do twórczości autorki. Kiedy wydawnictwo Filia zaproponowało mi lekturę „Listów pełnych marzeń”, nie wahałam się ani chwili. I uwierzcie mi, wy też nie powinniście się wahać.

Maryla Jędrzejewska ma już siedemdziesiąt lat, ale dopiero teraz czerpie z życia pełnymi garściami. Można by się zastanowić, jak można czerpać z życia, gdy się siedzi tylko w domu, a wychodzi jedynie po jedzenie dla kota i dla siebie. I to dokładnie w tej kolejności.
Ale Maryla ma wreszcie w życiu cel. Wieczorami siada przy swoim sekretarzyku, za każdym razem wahając się, czy otworzyć kolejny list. Wie, że przepadłby, gdyby go wrzuciła do wysyłanych listów na poczcie. Może nawet dotarłby do Mikołaja, który gdzieś tam, w Laponii, zarabia na byciu świętym. Ale jedno jest pewne...
To ona mogła spełniać marzenia. Ten fałszywy biznesmen z Laponii z pewnością by tego nie zrobił...”

(https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4942948/listy-pelne-marzen)


Jest to dopiero moja druga powieść autorki, ale muszę przyznać, że Magdalena Witkiewicz ma talent do oczarowywania czytelników. Od pierwszych stron dałam się wciągnąć w przedstawianą historię, mając przed oczami opisywane wydarzenia. Z „Listów pełnych marzeń” byłby cudowny świąteczny film, na który chętnie bym się wybrała do kina. Nie miałam żadnego problemu z wyobrażeniem sobie bohaterów i towarzyszących im uczuć. Witkiewicz pisze lekkim językiem, który czyta się przyjemnie i zanim się obejrzałam, siedziałam w kuchni Marylki pijąc wraz z nią nalewkę. Czułam atmosferę zbliżających się świąt, ekscytacji z prezentów i bycia z bliskimi.

Skoro mowa o Marylce, to energiczna i pełna pomysłów starsza pani skradła moje serce. Prawdziwy Święty Mikołaj w spódnicy. Pisarka stworzyła bohaterkę kolorową i uroczą, może odrobinę zbyt idealną, ale czy nie potrzebujemy takich ludzi w swoim otoczeniu? Takich, którym większą radość sprawia dzielenie się z innymi niż branie? Uwielbiam w Marylce jej dobroć i troskę, poczucie humoru oraz fakt, iż nigdy nie szła na łatwiznę – jak sama mówiła, woli dać wędkę, a nie rybę. Pomagała dzieciom (i dorosłym) pielęgnować w nich to, co najlepsze.

Witkiewicz w swojej opowieści przeplata czasy współczesne ze wspomnieniami bohaterki z lat młodości, a także listami od dzieci do Świętego Mikołaja. W ten sposób pokazuje jak narodził się pomysł Maryli na jej świąteczne działania, co doprowadziło ją do miejsca, w którym obecnie się znajduje, jak losy innych ludzi powoli splatały się z jej życiem.

„Listy pełne marzeń” to niesamowicie ciepła opowieść o tym, że dobro kryje się w człowieku i każdy z nas może być Mikołajem, jeżeli tylko zechce. Nie chodzi tutaj o spełnianie wielkich marzeń, jak zagraniczne podróże, drogie telewizory czy komputery. Czasem wystarczy podarować komuś wspólnie spędzony czas, bezpieczny kąt z dala od trosk, bądź zaoferować pomoc w nauce, aby młody, zdolny człowiek mógł rozwinąć skrzydła.

Sama historia jest przewidywalna, nie ma żadnych wielkich zwrotów akcji czy szybkiego tempa, nie znajdziecie tutaj też żadnej zagadki czy tajemnicy, abyście obgryzali z niepewności paznokcie. Nic z tych rzeczy. Książka Magdaleny Witkiewicz to czarująca świąteczna opowieść, która idealnie wprawi czytelnika w bożonarodzeniową atmosferę, poprawi nastrój, wyciszy i otuli niczym ciepły koc. Doskonale sprawdzi się zwłaszcza teraz w czasie pandemii, gdy wieczorem chcemy uspokoić nasze skołatane nerwy. 

 

Wyd. Filia; str. 368, października 2020 

 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia.

 

Recenzja znajduje się również na:

Lubimy czytać || Instagram || Empik || Bonito || Świat Książki  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Licencja na czytanie , Blogger