„Pełna emocji i niebezpieczeństw, porywająca podróż w czasie i przestrzeni w rytmie klasycznego rocka. Pierwsza część trylogii, która pochłania niczym tajemnicza jaskinia.
Wszystko zaczyna się w słoneczny weekend, gdy Lena wybiera się na wycieczkę wspinaczkową. Kiedy czołga się w jaskiniowym tunelu, nagle ogarnia ją dziwne uczucie. Po wyjściu na zewnątrz okazuje się, że jej towarzyszy nigdzie nie ma.
Próbując zrozumieć co się właściwie stało, ostatecznie musi pogodzić się z jedynym możliwym wyjaśnieniem – przeniosła się do innego wymiaru. To tajemnicze królestwo nazywa się Ardiven i przypomina Europę sprzed kilkuset lat. Nie ma tu prądu, ludzie wierzą w kilku bogów, a nazwy geograficzne i obyczaje są zupełnie inne od tych obowiązujących w jej świecie.
Zagubionej dziewczynie z pomocą przychodzą szarmancki i odpowiedzialny Eavan oraz arogancki i cyniczny Cedrik. Lena, rozdarta między rozsądkiem i namiętnością, za wszelką cenę próbuje przetrwać w nowej rzeczywistości.
W jakie osobiste i polityczne gierki grają obaj mężczyźni? Który z nich okaże się godny zaufania? Czy Lenie uda się wrócić do domu? I czy w ogóle będzie chciała?”
(https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5001592/za-kurtyna-apogeum)
Po raz pierwszy zdarzyło mi się robić zdjęcia w trakcie lektury, aby później móc opowiedzieć Wam dokładnie co sądzę o książce i skąd się wzięło moje zdanie. Chciałam Wam przedstawić konkrety, aby nikt nie zarzucił mi pustych słów. Chciałabym zakończyć tę recenzję pozytywnym akcentem, dlatego zacznę od rzeczy, które denerwowały mnie podczas czytania.
Zacznę od tego, że książka napisana jest bardzo prostym językiem. Czasami miałam wrażenie, że brzmi to jak opowieść przedstawiana w gronie znajomych. Może zbytnio się czepiam, ale raczej rzadko spotyka się w powieści „dostałby piany”, „znalazł tego całego Natchnionego”. Absolutnie nie oczekuję poetyckiego języka, ale tutaj naprawdę czułam, że jest zbyt prosto, zbyt codziennie. Starałam się również sprawdzić pewne wyrażenia użyte przez autorkę, które rzuciły mi się w oczy jako raczej mało spotykane. Jeśli któreś z nich jest poprawne, to dajcie znać. Dla mnie podczas czytania brzmiały dziwnie i nienaturalnie, ale mogę się oczywiście mylić, a to, że Google nie podpowiedziały ich, nie musi nic oznaczać: „ewidentnie odpowiadał wąsko”, „nie dało się znieść siekiery wiszącej w powietrzu” (tu mam dylemat, bo bardziej kojarzę coś wiszącego w powietrzu), „coś jej nie pasowało, coś siedziało jej na plecach i ją przygniatało”.
Jeżeli chodzi o styl autorki, to denerwowała mnie jeszcze ilość powtórzeń zwrotów świr; mała; przydługie, białe kły; przejechał językiem po białych zębach oraz wspominania o pełnych ustach Leny. Mam wrażenie, że korektor powinien był to wyłapać i zasugerować zmiany. Lena raz miała skórzane buty, aby kilka stron później zamienić je na słomiane. Chociaż możliwe, że chodziło tutaj o skórzane espadryle ze słomianą podeszwą. Według mnie korekta nie spisała się tutaj i mam nadzieję, że drugi tom będzie pod tym względem lepszy.
Czytając powieść czułam się zmęczona bardzo długimi akapitami. Potrafiły czasem zajmować półtora strony. Być może wiele osób nie zwróci na to uwagi, ale dla mnie było to momentami przytłaczające i nużyły mnie długie wywody bohaterki.
Główną bohaterką powieści jest Lena, dziewiętnastolatka, która jeszcze nigdy nie była zakochana. Zawsze żyje w cieniu ukochanego brata, od którego moim zdaniem jest mocno uzależniona. Rozumiem być blisko z rodzeństwem, ale tutaj było tego za dużo, zwłaszcza w pierwszej części książki. Miałam wrażenie, że dziewczyna myśli tylko o tym co zrobiłby jej brat, że to on wziąłby na siebie trudne decyzje. Sama wyznała w pewnym momencie, że do niedawna nawet buty pomagał jej wybierać.
Ogólnie z przykrością stwierdzam, że Lena nie przypadła mi do gustu. Raz była cicha i wycofana, aby bardzo szybko całkowicie zmienić swój charakter. Była zmienna jak chorągiewka, jakby nie wiedziała czego sama chce. Zdecydowanie najjaśniejszym punktem tej historii jest Cedrik, który jest najbardziej wyrazistą postacią. Zwłaszcza w porównaniu do Eavana, który wypada przy nim blado. Lena denerwowała mnie również dlatego, że sama miała problem z odnalezieniem się w nowym, innym świecie, a była zła na Eavana, że tak długo nie mógł przetrawić wiadomości o lepiej rozwiniętej, zupełnie odmiennej rzeczywistości. Halo, jakbym żyła w XVII wieku i ktoś pokazałby mi nowoczesną technologię, to pewnie spaliłabym go na stosie.
„Za kurtyną: Apogeum” to książka, w której jest bardzo dużo o miłości. Duża jej część to rozterki sercowe Leny. Jeżeli nie przepadasz za takim wątkiem, męczą Cię trójkąty, to zdecydowanie nie jest to historia dla Ciebie. Sama liczyłam na trochę większy wątek związany z innym wymiarem. Wiedziałam, że pojawi się romantyczny trójkąt, ale nie sądziłam, że zajmie aż tyle czasu.
Jeśli chodzi o zakończenie, to nie jestem do końca zaskoczona. Trochę spodziewałam się takiego rozwiązania. Nie chcę tutaj zdradzać za dużo, powiem tylko, że nie do końca jestem z niego zadowolona.
Mam mocno mieszane odczucia względem tej książki. Kiedy myślę o niej, to głównie do głowy przychodzą mi mankamenty, które rzucały mi się w oczy. Gdybym miała powiedzieć, co podobało mi się w powieści, to pewnie byłby to – niestety mało rozwinięty – wątek przeniesienia do innej rzeczywistości oraz barwna postać Cedrika. Sam świat, Ardiven, to potencjał na ciekawe tło. Autorka starała się przemycić opisy miast oraz obyczajów, które tam panują. Mimo tego, ze daję „Za kurtyną: Apogeum” niską ocenę, to bawiłam się przy niej zaskakująco nieźle, zwłaszcza kiedy już zrozumiałam, że muszę stonować swoje wymagania. Byłam ciekawa jak autorka pokieruje fabułą, czy bohaterka długo będzie się miotać między Eavanem i Cedrikiem oraz czy dowie się jakichś nowych informacji odnośnie magicznego portalu, który przeniósł ją do Ardiven.
Jest to lekki, niewymagający tytuł. Pomimo rozrywki, którą dostałam, niestety nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że polecam Wam tę powieść. Byłam na nią bardzo mocno nastawiona, a teraz odnoszę wrażenie, że gdybym jej nie przeczytała, nie straciłabym wiele. Zapewne sięgnę po drugi tom, aby sprawdzić jak zakończenie pierwszej części wpłynie na bohaterkę, ale tym razem postawię na ebooka, zamiast kupować wersję papierową.
Recenzja znajduje się również na:
Lubimy czytać || Empik || Bonito || Świat Książki
Świetny post! Dobrze się czytało! Pozdrawiam, Maciej
OdpowiedzUsuń