„One summer. Two rivals. A plot twist they didn't see coming...
Nora
Stephens' life is books—she’s read them all—and she is not that
type of heroine. Not the plucky one, not the laidback dream girl, and
especially not the sweetheart. In fact, the only people Nora is
a heroine for are her clients, for whom she lands enormous deals
as a cutthroat literary agent, and her beloved little sister
Libby.
Which is why she agrees to go to Sunshine Falls,
North Carolina for the month of August when Libby begs her for
a sisters’ trip away—with visions of a small town
transformation for Nora, who she’s convinced needs to become the
heroine in her own story. But instead of picnics in meadows, or
run-ins with a handsome country doctor or bulging-forearmed
bartender, Nora keeps bumping into Charlie Lastra, a bookish
brooding editor from back in the city. It would be a meet-cute
if not for the fact that they’ve met many times and it’s never
been cute.
If Nora knows she’s not an ideal heroine,
Charlie knows he’s nobody’s hero, but as they are thrown together
again and again—in a series of coincidences no editor worth
their salt would allow—what they discover might just unravel the
carefully crafted stories they’ve written about themselves.”
(https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5003021/book-lovers)
Macie czasem tak, że książka mega się Wam podobała, ale nie jesteście w stanie w pełni oddać tego słowami? Macie wrażenie, że cokolwiek napiszecie, nie odda tego, jak dobrze się przy niej bawiliście? Tak właśnie mam w przypadku „Book Lovers”.
Nora Stephens jest bardzo zdolną agentką, która opiekuje się pisarzami. Dba o nich, stara się, aby czuli się docenieni i pomaga im przebrnąć przez proces pisania. Jeśli miałaby być bohaterką książki, to uważa, że byłaby złym bohaterem, kobietą którą zostawiają mężczyźni, bo jest za bardzo skoncentrowana na pracy i uzależniona od kontrolowania wszystkiego, poprzez swoje check listy. Jej młodsza siostra, Libby, namawia ją na miesięczny wyjazd do małego miasteczka Sunshine Falls. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Libby nie przygotowała własnej check listy, na której znalazła się randka z tutejszym mieszkańce, spanie pod gwiazdami czy ratowanie lokalnego biznesu. Nora nie jest zbyt chętna do wykonywania zadań, a jej humor dodatkowo psuje napotykany na każdym kroku Charlie Lastra, ostry edytor poznany w Nowym Jorku, który nie chciał z nią współpracować.
Zakochałam się w „Book Lovers” praktycznie od samego początku. Emily Henry po raz kolejny udowodniła mi, że specjalizuje się w pisaniu lekkich dialogów, okraszonych poczuciem humoru i sarkazmem. Jednak ta powieść to coś znacznie więcej niż wakacyjna historyjka, wciągający rom-com. Główni bohaterowie mają swoje problemy, które sprawiły, że stali się tym, kim są. Nora nie bez powodu obsesyjnie wszystko planuje, stara się naprawić każdą sytuację, dba o siostrę i ma problemy ze stworzeniem długotrwałego, szczęśliwego związku. Charlie również miał motyw, aby najpierw uciec z rodzinnego miasta, a później do niego wrócić. W tej przyjemnej opowieści jest drugie dno, które nadaje głębi bohaterom, sprawia że mają ludzką twarz, a ich postać jest nieoczywista i trudniejsza w jednoznacznej ocenie.
Myślałam, że dużą rolę odegra tutaj wątek enemies to lovers. I chociaż początkowo Nora i Charlie byli wrogami, nie przepadali za sobą, to jednak szybko złapali wspólny język. Stopniowo poznawali się, odkrywali przed sobą tajemnice, wyciągali na zewnątrz to, co w nich najlepsze, a przy tym mogli być zupełnie swobodni i naturalni. Zanim zapałali do siebie uczuciem, stali się dobrymi i wspierającymi kolegami, a może nawet przyjaciółmi. Podobało mi się to, że lubili swoje wady, dobrze się rozumieli i poruszali trudne tematy, wspierali się w swoich marzeniach i pomagali wzajemnie. Ich relacja nie wzięła się z niczego, sukcesywnie ją budowali.
Emily Henry dobrze oddała klimat małego miasteczka, w którym może niezbyt dużo się działo i nie było perspektyw rozwoju, to jednak miało swój urok. Było bezpieczne, miało sielską atmosferę, a mieszkańcy potrafili zapewnić sobie rozrywkę. Z łatwością potrafiłam sobie wyobrazić opisywane przez autorkę miejsca i ich małomiasteczkowy charakter.
„Book Lovers” to książka, która sprawdzi się zarówno na urlopie, jak i podczas chłodnych, jesienno-zimowych wieczorów. Emily Henry po raz kolejny zrobiła to: sprawiła, że wciągnęłam się w jej opowieść i nie mogłam się oderwać. Powieść dla moli książkowych, którzy nie tylko kochają czytać książki, ale równie chętnie poznają główną bohaterkę, która żyje książkami tak jak oni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz