„Najsłynniejsza książka z motywem zakazanego związku!
Rodzice Ashlyn Jennings po śmierci jej ukochanej siostry decydują, że dziewczyna ma spędzić ostatni rok szkoły średniej w Wisconsin, mieszkając u ojca, który pracuje w tej placówce. Nastolatce trudno jest poradzić sobie ze stratą, a obojętność matki wcale jej w tym nie pomaga. Wręcz przeciwnie.
W drodze do ojca, jadąc pociągiem, Ashlyn poznaje młodego mężczyznę. Jej uwagę zwracają jego niesamowicie niebieskie oczy i palce, którymi wystukuje rytm. Dziewczyna podejrzewa, że facet musi mieć coś wspólnego z muzyką. Nie myli się. Mężczyzna zaprasza ją na swój koncert odbywający się w barze. Tamtego wieczoru jego głos kompletnie ją urzeknie i sprawi, że Ashlyn zapomni o problemach.
Kiedy w jej sercu zaczyna rozkwitać uczucie, nastolatka doznaje kolejnego szoku. Wkrótce poznaje nowego nauczyciela języka angielskiego, pana Danielsa, który okazuje się mężczyzną z pociągu.”
(https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5033906/kochajac-pana-danielsa)
Nie dziwię się, że „Kochając pana Danielsa” Brittainy C. Cherry stało się bestsellerem. Jest to wciągająca opowieść o zakazanym związku, jednocześnie poruszająca wrażliwe tematy, wywołująca łzy wzruszenia i smutku. Momentami był to istny rollercoaster emocji, którego zupełnie się nie spodziewałam.
"Będę przyjacielem, kochana, jeśli zdradzisz mi imię swe.
Stanę się twoim słońcem, jeśli zmęczy cię deszcz."
Powieść Brittainy C. Cherry mogłaby być jedynie historią o zakazanym uczuciu, sekretnej relacji młodej nauczyciela z uczennicą. Mogłaby to być gorąca opowieść o romansie, który nie powinien się zdarzyć. Są opisane ich spotkania po szkole, zbliżenie, chwile wyrwane pomiędzy lekcjami. Ona nie może oderwać od niego wzroku, on też jej pożąda. Ale to nie jest książka jedynie o zakazanym związku. Nie można jej tak spłycić, nie można mówić, że to zabawa, przygoda, kierowanie się pragnieniem cielesnym. To opowieść o miłości, o odnalezieniu się dwóch cierpiących dusz, które stały się dla siebie wsparciem i bezpieczną przystanią.
Ashlyn i Daniel wiele w życiu przeszli, wiedzą co to smutek, żałoba, cierpienie. Myśleli, że już nigdy nie poczują radości, że zawsze będzie ich otaczać aura nieszczęścia, a na ich barkach spoczywać będzie ciężar przeszłości i poczucie straty. Spotkanie było im przeznaczone. Mieli wzajemnie wyciągnąć się z ciemności, ponownie rozpalić chęć do życia. Bohaterowie rozmawiali ze sobą, poznawali się, widać było jak ich relacja się pogłębia, ile ich łączy. Jest to miłość kompletna, która nie skupia się jedynie na powierzchownych cechach, ale najbardziej docenia wrażliwość i mądrość.
„Kochając pana Danielsa” jest również historią o odnajdywaniu siebie. Ashlyn musi nauczyć żyć się na nowo, stać się samodzielną jednostką, która wie czego pragnie i sięga po to. Musi poznać siebie, kiedy u jej boku nie ma ukochanej siostry. Autorce udało się również stworzyć drugoplanowe postacie, które mają swoje własne życie, popełniają błędy i starają się zrozumieć siebie i świat. Matka Ashlyn, która musi poradzić sobie ze śmiercią dziecka oraz alkoholizmem. Ojciec dziewczyny, który przez lata był nieobecny w jej życiu, uczy się być ojcem na nowo. Jej przyrodnie rodzeństwo, próbujące wpasować się w środowisko szkolne, przechodzące pierwsze miłości, walczące ze swoimi kompleksami lub sekretami.
"Nie powiedziałem, że będzie łatwo.
Powiedziałem, żebyś to zrobiła. Poza tym w życiu najlepsze rzeczy wcale nie przychodzą lekko. Zdobywanie ich jest trudne, bolesne, gorzkie. I sprawia, że osiągnięcie celu ma o wiele słodszy smak."
Nie będę ukrywać, że w tej historii były momenty, które mi się nie podobały. Wspólna noc Ashlyn i Daniela, podczas której dziewczyna zapomniała o potrzebującym jej przyjacielu. Kilka zbyt ckliwych dialogów lub brak szczerej rozmowy, zamiast tego ucieczka w milczenie lub nieporozumienia. I normalnie obniżyłabym za to ocenę, ale tutaj wylałam tyle łez, byłam tak poruszona, że finalnie wybaczę te braki.
Ocena: -5/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz